Agnes napisał(a) Wstęp był płatny 20 zł., a w zamian można było pić piwa ile wlezie.
Ale ja wyraźnie zaznaczyłem, że nie chodzi o pieniądze - naprawdę stać mnie jeszcze na 20 PLN. Chodzi o pewne zasady, jeżeli używa się słowa zaproszenie i nie informuje się o tym, że wstęp jest płatny to jest to nie fair bo np.: mogłem nie mieć przy sobie gotówki (co zresztą akurat się zdarzyło, a gdybym wiedział, że wstęp jest płatny to poszedłbym do bankomatu na przykład.... itp). Po drugie chodzi o zachowanie Panów na "bramce" - mogli przeprosić (powiedzieć, że przepraszają, że rzeczywiście popełniono błąd nie informując w mailu o wstępie płatnym), Panowie natomiast zachowywali się po chamsku, po prostu dawno skończyłem wiek dziecięcy i nie życzę złośliwych komentarzy i chamskiego zachowania w momencie gdy mam a) rację, b) lokal zarobił namnie niemałe pieniądze (przychodziłem sam,organizowałem tam imprezy dla znajomych, namiawiałemkażdego na chodzenie do tegolokalu). Zresztą chyba w ogóle przychodząc gdziekolwiek, powinno się traktować przychodzącego z szacunkiem.
Do tego dochodzi, że nie było to pierwsze rozczarowanie Somą.
To inaczej miało być, przyjaciele,
To nie o to walczyliśmy, burząc mur,
Nie ma pracy, nie ma chleba, próżny trud!
Czy naprawdę aż tak wiele chcemy?
Chleba i pracy chcemy! Pracy i chleba!
Rządzący światem samowładnie
Królowie banków, fabryk, hut
Tym mocni są, że każdy kradnie
Bogactwa, które stwarza lud.
I mnie też by trafił szlag, niezależnie od ceny tego wejścia i oferty darmowego picia czy jedzenia w środku. Bo to jest po prostu wyraz braku szacunku i totalnego olewania klienta.
Ale ja się specjalnie nie dziwię, że coś takiego wydarzyło się właśnie w Warszawie - tam człowiek jest wart tylko tyle, ile w danej chwili wydaje kasy. Ten "klimacik" to jeden z ważniejszych powodów dlatego wyprowadziłem się z Warszawy.
browerzysta, abstynent i nałogowy piwoholik c[]
Światem rządzi miłość. Ja na przykład kocham piwo :]
Bardzo chciałbym, Ci Jerzy zaprzeczyć - ale nie mogę Moim marzeniem jest wyjazd z Warszawy, niestety poza nią trudno o dobrze płatną pracę.
To inaczej miało być, przyjaciele,
To nie o to walczyliśmy, burząc mur,
Nie ma pracy, nie ma chleba, próżny trud!
Czy naprawdę aż tak wiele chcemy?
Chleba i pracy chcemy! Pracy i chleba!
Rządzący światem samowładnie
Królowie banków, fabryk, hut
Tym mocni są, że każdy kradnie
Bogactwa, które stwarza lud.
Na szczęście klima trójmiejskich knajp jest lepszy (oczywiście są wyjątki..) Ale np Blues Club... mała klimatyczna knajpka ... włąściciel jak ma chwilke czasu pogada ze stałymi bywalcami Nie czuję się obco... Czuję się prawie jak w domu
Ale w tej części polski brakuje browaru restauracyjnego
Ostatnia zmiana dokonana przez Makaron; 2003-12-03, 23:56.
"If you see a beer, do it a favor, and drink it. Beer was not meant to age." Michael Jackson
Żą ma rację, że wszędzie można trafić na takie zachowanie się ochrony, a akurat Soma od zawsze potrafiła popisać się takimi "świetnymi" pomysłami. Pamiętam zeszłą zimową giełdę. Zajrzeliśmy tam większą grupą na piwko lub dwa, dół jak zwykle w dni wolne był zamknięty - zasiedliśmy zatem w restauracji. I wszystko było fajnie, aż do momentu zapłaty. Każdy rzucił na stół, to co był winien + często jakiś napiwek, pani przyniosła rachunek i wtedy okazało się, że ilość pieniędzy na stole nie pokrywa rachunku. Zostaliśmy w niemiły sposób pouczeni, że grupy powyżej 10 osób dopłacają 10% do rachunku. Dotąd, w takich przypadkach, raczej spotykałam się z upustem, a nie podwyżką ceny, ale Soma musiała być oryginalna. Najśmieszniejsze jest jednak to, że rzeczywiście w karcie dań małymi literkami było to napisane, ale nikt z nas do owej karty nie zaglądał, gdyż przyszliśmy tu tylko na piwo. Nie powiem, aby zachęciło mnie to do częstych wizyt w tym lokalu, choć jeszcze parę razy tam zajrzałam.
Znam też parę warszawskich knajpek z bardzo miłą obsługą, bez takich "oryginalnych" pomysłów, więc nie zgodzę się z Jerzym i Zythumem, że tylko w Warszawie można się spotkać z chamstwem, a reszta świata jest od tego wolna.
Małażonka napisał(a) Znam też parę warszawskich knajpek z bardzo miłą obsługą, bez takich "oryginalnych" pomysłów, więc nie zgodzę się z Jerzym i Zythumem, że tylko w Warszawie można się spotkać z chamstwem, a reszta świata jest od tego wolna.
Oczywiście, że wszędzie. To jest tak samo jak ze złodziejstwem- jest wszędzie ale chodzi o skalę zjawiska, która w Polsce jest zdecydowanie większa niż np.: w Austrii. Podobnie jest z Warszawą, chamstwo jest wszędzie ale niestety w Warszawie już dawno przekroczyło wszelkie granice i jest raczej normą niż patologią, podobnie zresztą jak np.: z czystością i śmieceniem (w innych miastach też nie jest najlepiej ale Warszawa to jeden wielki śmietnik).
Do Żą - niestety nie był to ochroniarz tylko raczej albo współwłaściciel albo szef sali.
To inaczej miało być, przyjaciele,
To nie o to walczyliśmy, burząc mur,
Nie ma pracy, nie ma chleba, próżny trud!
Czy naprawdę aż tak wiele chcemy?
Chleba i pracy chcemy! Pracy i chleba!
Rządzący światem samowładnie
Królowie banków, fabryk, hut
Tym mocni są, że każdy kradnie
Bogactwa, które stwarza lud.
To akurat, że chamstwo staje się normą, a nie patologią, to tylko nasza wina (nasza, czyli konsumentów). Brak reakcji tylko to potęguje. Dlatego jestem jak najbardziej za tym by o tym mówić, pisać, krzyczeć..., ale nie uciekać gdzie pieprz rośnie mając nadzieję, że tam będzie lepiej....
Małażonka napisał(a) (...) nie zgodzę się z Jerzym i Zythumem, że tylko w Warszawie można się spotkać z chamstwem, a reszta świata jest od tego wolna.
Nie napisałem, że TYLKO w Warszawie, ani że WSZĘDZIE w Warszawie. Jeśli ktoś z Warszawiaków poczuł się urażony - sorry.
We Wrocławiu też się spotykam z chamstwem i buractwem, a w Warszawie miałem parę miejsc, do których byłem przywiązany.
Ale jednak podtrzymuję moje zdanie, że to, co spotkało Zythuma nie jest dla mnie szokiem. Szokiem dla by było, gdyby coś takiego stało się to w innym mieście.
browerzysta, abstynent i nałogowy piwoholik c[]
Światem rządzi miłość. Ja na przykład kocham piwo :]
Nie poczułam się urażona, bo nie uważam się za chama , ale to nie jest tak, że w Warszawie to norma. A jeśli się to zdarza to i tak do końca nie wiemy czy chamem okazał się warszawiak czy człowiek z Pcimia Dolnego, który przyjechał do Warszawy w poszukiwaniu pracy...
A poza tym tu działa prosta statystyka - Warszawa jest dużym miastem, więc i większe jest prawdopodobieństwo na spotkanie się z chamstwem (więcej osobników - większa szansa trafienia na chama)
bigb@n-s.pl; na Allegro jestem jako "moczu" :)
Nasze uszatki do podziwiania na stronie www.n-s.pl/bigb
Rock, Honor, Ojczyzna
Małażonka napisał(a) A jeśli się to zdarza to i tak do końca nie wiemy czy chamem okazał się warszawiak czy człowiek z Pcimia Dolnego, który przyjechał do Warszawy w poszukiwaniu pracy...
Oj, zdecydowanie można założyć, ze właśnie z jakiegoś Pcimia!
browerzysta, abstynent i nałogowy piwoholik c[]
Światem rządzi miłość. Ja na przykład kocham piwo :]
iron napisał(a) A poza tym tu działa prosta statystyka - Warszawa jest dużym miastem, więc i większe jest prawdopodobieństwo na spotkanie się z chamstwem (więcej osobników - większa szansa trafienia na chama)
To powiedz mi dlaczego w Pradze (która jest porównywalna z Warszawą) i Wiedniu (a także w żadnym innym polskim mieście) który jest większy NIGDY nie spotkało mnie chamstwo o takim natężeniu jakiego codziennie doświadczam w Warszawie. Pamiętam jak po tygodniu pobytu w Wiedniu już kilka minut pobytu w Warszawie było dla mnie szokiem. Zresztą przytoczę też sytuację z przed kilku dni: Warszawa pod Mariotem (samo centrum) - kilku kolesi leje się, ciąga po ziemi itp, wsiadamy do tramwaju, a tam kompletnie nagrzany gość sika w spodnie (wenątrz tramwaju), po wyjściu z tramwaju beztrosko rzuca sobie butelką w ulicę,która mkną samochody z prędkościa ze 130na godzine (wszystko dzieje się w samym centrum gdzie jest ograniczenie do 50 na godzine). Idziemy dalej do Somy, na przystanku na Nowym Świecie pełno 13-15 latków którzy klną, śmiecą, wrzeszczą (dziewczyny na równi z chłopcami). Potem sytuacja z Somy i powrót zatłoczonym do granic możliwości autobusem, w domu gnój słuchający umpa umpa na maksa, więc przenosimy się do mamy na noc, gdzie pod blokiem wrzeszczą, klną, marzą po blokach i piją małolaci.
I to jest zwykły dzień Warszawy bo zdarzają się często gorsze.
To inaczej miało być, przyjaciele,
To nie o to walczyliśmy, burząc mur,
Nie ma pracy, nie ma chleba, próżny trud!
Czy naprawdę aż tak wiele chcemy?
Chleba i pracy chcemy! Pracy i chleba!
Rządzący światem samowładnie
Królowie banków, fabryk, hut
Tym mocni są, że każdy kradnie
Bogactwa, które stwarza lud.
Albo masz wyjątkowego farta do takich sytuacji, albo zebrałeś doświadczenia z ostatniego miesiąca . A tak poważnie: krzyczących, klnących i bijących się nastolatków oglądałam również w Krakowie, Sandomierzu i wielu innych polskich miastach. Pijanego załatwiającego potrzebę w spodnie widziałam także w Danii, z rzucaniem butelką w samochody mnie zabiłeś, nie widziałam i nie mam ochoty tego oglądać. Na całym świecie kierowcy przekraczają dozwoloną prędkość - nie tylko w Warszawie, a głośna muzyka zdarza się wszędzie - problem stanowi blokowisko, w którym mieszakasz. Gdyby, jak to określasz: gnój, mieszkał w domku z dużym ogrodem w jakiejś małej miejscowości i nie słyszałbyś u siebie w łóżku jego kaset, to wtedy byś powiedział: ale tu porządni ludzie mieszkają, brak chamstwa - cudo. Tylko być może dwa budynki dalej działaby się tragedia....
Ostatnia zmiana dokonana przez Małażonka; 2003-12-04, 12:53.
Małażonka napisała [...]a głośna muzyka zdarza się wszędzie - problem stanowi blokowisko, w którym mieszakasz. Gdyby, jak to określasz: gnój, mieszkał w domku z dużym ogrodem w jakiejś małej miejscowości i nie słyszałbyś u siebie w łóżku jego kaset, to wtedy byś powiedział: ale tu porządni ludzie mieszkają, brak chamstwa - cudo.
Mam dwa piętra wyżej sąsiada - bardzo miłego, młodego człowieka. Nie słucha głośnej muzyki ani tym bardziej - umpa-umpa. On tylko ćwiczy grę na saksofonie, 2 godziny dziennie, a w weekendy - nawet 4. Dla mnie to gnój, który nie liczy się z innymi. Jeśli problem stanowi blokowisko, to powinien to być także jego problem, ale nie jest, bo on ma w d... to, że ja po pracy chcę chwili spokoju albo że dzieciak nie może zasnąć. Dlatego jest gnojem. Gdyby gość mieszkał w małej miejscowości, też pewno by był gnojem, tylko inaczej by się to przejawiało. Gnoje są wszędzie. Wielkość miejscowości nie ma nic do rzeczy. W Warszawie też na pewno są takie miejsca, o których można by powiedzieć: "tu porządni ludzie mieszkają, brak chamstwa - cudo".
Comment