Dużym atutem piw domowych jest fakt, że to piwa żywe: niefiltrowane, a więc zawierające drożdże, niepasteryzowane, a więc zawierające drożdże żywe. Te drożdże stanowią naturalny konserwant piwa i nie ma nic nadzwyczajnego w tym, że piwo całymi latami zachowuje swoje walory smakowe (moje najstarsze piwo, prawda że tęgie bo 17 Blg, leży w ciepławej raczej piwniczce już 6 lat i jest ciągle bardzo smakowite).
Kilka lat temu proponowałem w browarze Czarnków, który jako jedyny w Polsce butelkuje piwa niepasteryzowane, by w ten sposób dodatkowo oszczędził na filtracji, zyskał na trwałości piwa i wykorzystał nośność najpopularniejszej wówczas marki w Polsce, Żywca. Byłoby "Noteckie Żywe". Ale nie ma...
Pomysł nie jest niczym oryginalnym: choćby w Niemczech można spotkać wiele takich piw, zwanych "zwickel bier". Podobnie jak piwa pszeniczne, jawią się one jako zdrowa żywność i szybko zyskują uznanie na rynku.
Pszenicznego nie możemy sie doczekać, bo to słodu brak, drożdży brak, trzeba prowadzić dwa różne szczepy w jednym browarze...trudności się piętrzą.
Żywe nie wymaga inwestycji, a raczej zaniechań - może taki argument poskutkuje?
Kilka lat temu proponowałem w browarze Czarnków, który jako jedyny w Polsce butelkuje piwa niepasteryzowane, by w ten sposób dodatkowo oszczędził na filtracji, zyskał na trwałości piwa i wykorzystał nośność najpopularniejszej wówczas marki w Polsce, Żywca. Byłoby "Noteckie Żywe". Ale nie ma...
Pomysł nie jest niczym oryginalnym: choćby w Niemczech można spotkać wiele takich piw, zwanych "zwickel bier". Podobnie jak piwa pszeniczne, jawią się one jako zdrowa żywność i szybko zyskują uznanie na rynku.
Pszenicznego nie możemy sie doczekać, bo to słodu brak, drożdży brak, trzeba prowadzić dwa różne szczepy w jednym browarze...trudności się piętrzą.
Żywe nie wymaga inwestycji, a raczej zaniechań - może taki argument poskutkuje?
Comment