Cholera, ciągle żyje wspomnieniami...
Pamiętam jak dziś, jak wkładało sie pionowo zapałkę do piany i mierzyło czas. To był kiedyś mój wyznacznik jakości piwa Im zapałka dłużej stała w pianie, tym piwo było lepszej jakości. Nie wiem czy rzeczywiście tak było w istocie, ale ja byłem święcie przekonany, że tak
Ech.. Dziś już piwo się tak nie pieni. Nie ma już pięknej, gęstej pianki. "Cieniutka" piana utrzymuje się przez chwilę i znika bezpowrotnie. Kufel, czy też pokal smutno wygląda bez pianki. Płyn znajdujący się w naczyniu nie przypomina wyglądem piwa tylko sok jabłkowy. Przykre to jak cholera.
Zawsze z nieukrywaną zazdrością patrzę na reportaże z "Oktober Fest". Tam widzę prawdziwe piwo z porządną pianą.
A może jednak jakiś browar w Polsce produkuje piwo z porządną, trwałą (przynajmniej kilka minut) pianką ? Poszukuje od dawna tego "piwnego, świętego Graala" i niestety ciągle spotykają mnie rozczarowania.
Pamiętam jak dziś, jak wkładało sie pionowo zapałkę do piany i mierzyło czas. To był kiedyś mój wyznacznik jakości piwa Im zapałka dłużej stała w pianie, tym piwo było lepszej jakości. Nie wiem czy rzeczywiście tak było w istocie, ale ja byłem święcie przekonany, że tak
Ech.. Dziś już piwo się tak nie pieni. Nie ma już pięknej, gęstej pianki. "Cieniutka" piana utrzymuje się przez chwilę i znika bezpowrotnie. Kufel, czy też pokal smutno wygląda bez pianki. Płyn znajdujący się w naczyniu nie przypomina wyglądem piwa tylko sok jabłkowy. Przykre to jak cholera.
Zawsze z nieukrywaną zazdrością patrzę na reportaże z "Oktober Fest". Tam widzę prawdziwe piwo z porządną pianą.
A może jednak jakiś browar w Polsce produkuje piwo z porządną, trwałą (przynajmniej kilka minut) pianką ? Poszukuje od dawna tego "piwnego, świętego Graala" i niestety ciągle spotykają mnie rozczarowania.
Comment