Zadałem sobie pytanie, dlaczego w "moim "sklepie mogę kupić tylko piwa "wielikich" tego rynku? Znalazłem trzech winnych.:
- hurtowanię, która oferuje określony asortyment,
- właściciela sklepu ,
- konsumenta
Zastanowiło mnie, które ogniwo z tych 3 ma największe znaczenie.
Moje wnioski są niepokojące:
- konsument liczy się najmniej - nikt specjalnie nie będzie jeździł po skrzynkę jakiegoś tam piwa by zarobić kilka złotych (raczej stracic biorąc pod uwage koszty dostarczenia). Druga sprawa, że konsument nawet nie ma szansy poznania nowych piw, bo ich po prostu nie ma i "zamyka się" pijąc ciągle to jedno "jedynie słuszne piwo".
- Właściciel sklepu bierze to co się sprzedaje. Nie lubi eksperymentów i bierze piwa mocno promowane w mediach.
- Hurtownia - myślę, że właśnie tu tkwi przyczyna - tak jak właściciel sklepu nie podejmuje ryzyka i bierze piwo z wielkich, promowanych browarów, bo stosunkowo łatwo je sprzedać.
Wyjątkiem od powyższych reguł są sieci marketów, które rządzą się zupelnie innymi prawami (tam najważniejsza jest niska cena), ale to jest temat na oddzielny wątek.
I teraz przyszła mi do głowy czwarta przyczyna. Być może kluczowa.
Małe browary nie mają środków na skuteczną promocję i sieć dystrybucji.
Jakie macie zdanie? Czemu tak trudno w zwłykłym sklepie kupić jakieś inne piwo oprócz Tyskiego, Lecha i Żywca. Kto jest głównym winowajcą?
- hurtowanię, która oferuje określony asortyment,
- właściciela sklepu ,
- konsumenta
Zastanowiło mnie, które ogniwo z tych 3 ma największe znaczenie.
Moje wnioski są niepokojące:
- konsument liczy się najmniej - nikt specjalnie nie będzie jeździł po skrzynkę jakiegoś tam piwa by zarobić kilka złotych (raczej stracic biorąc pod uwage koszty dostarczenia). Druga sprawa, że konsument nawet nie ma szansy poznania nowych piw, bo ich po prostu nie ma i "zamyka się" pijąc ciągle to jedno "jedynie słuszne piwo".
- Właściciel sklepu bierze to co się sprzedaje. Nie lubi eksperymentów i bierze piwa mocno promowane w mediach.
- Hurtownia - myślę, że właśnie tu tkwi przyczyna - tak jak właściciel sklepu nie podejmuje ryzyka i bierze piwo z wielkich, promowanych browarów, bo stosunkowo łatwo je sprzedać.
Wyjątkiem od powyższych reguł są sieci marketów, które rządzą się zupelnie innymi prawami (tam najważniejsza jest niska cena), ale to jest temat na oddzielny wątek.
I teraz przyszła mi do głowy czwarta przyczyna. Być może kluczowa.
Małe browary nie mają środków na skuteczną promocję i sieć dystrybucji.
Jakie macie zdanie? Czemu tak trudno w zwłykłym sklepie kupić jakieś inne piwo oprócz Tyskiego, Lecha i Żywca. Kto jest głównym winowajcą?
Comment