Ja i tak pozostane przy swoim zdaniu i wiecej tego grzańca nie będę pił. Możliwe że był on nieumiejętnie przyprządzony i tak skutecznie mnie to zniechęciło do niego. A tak przy okazji jedyny trunek jaki spożywam po podgrzaniu to mniodek pitny (dwójniak bądź trójniak). Jeszcze czasami, ale to bardzo rzadko pozwalam sobie na piwko grzane z sokiem malinowym.
Piwo to jest życia blues, daje miłość oraz luz. :)
Originally posted by Misiekk Ja natomist znam Grzańca Galicyjskiego. Tyle że jest to jakieś wino którego naprawdę nie polecam. Strasznie szczypało w oczy przy jego kosztowaniu
a co mają wspólnego oczy z piciem, akurat w tym przypadku?
Nie było Ciebie tyle lat! Myślałem, że nie wrócisz już (Krystyna Prońko - koniec cytatu)
Originally posted by Misiekk Ja natomist znam Grzańca Galicyjskiego. Tyle że jest to jakieś wino którego naprawdę nie polecam. Strasznie szczypało w oczy przy jego kosztowaniu
Co mają wspólnego oczy z piciem, akurat w tym przypadku?
Nie było Ciebie tyle lat! Myślałem, że nie wrócisz już (Krystyna Prońko - koniec cytatu)
proszę o kontynuację wątka pod powyższym adresikiem
error 401 not found
więc muszę tutaj. Ja uwielbiam grzane piwo w różncyh konfiguracjach (ale bez dodatku jaj). Najlepsze grzane w Warszawie to: Piwnica Pod Michałem (Starówka za Barbakanem), oraz grzany Belfast w Rybitwie (Wybrzeże Kościuszkowskie).
To inaczej miało być, przyjaciele,
To nie o to walczyliśmy, burząc mur,
Nie ma pracy, nie ma chleba, próżny trud!
Czy naprawdę aż tak wiele chcemy?
Chleba i pracy chcemy! Pracy i chleba!
Rządzący światem samowładnie
Królowie banków, fabryk, hut
Tym mocni są, że każdy kradnie
Bogactwa, które stwarza lud.
celt_birofil napisal/a
Co mają wspólnego oczy z piciem, akurat w tym przypadku?
Co mają wspólnego? Już mówię. Aby skosztować to należy się pochylić nad kuflem, a co za tym idzie wszyskie zapachy i inne tam. Pchały mi się do oczu. I to mi się nie podobało. Zapach był tak ostry że łzy same szły do oczu.
Na grzańca najlepszy ciemny mocniak z cytryną oraz oczywiście cukrem i przyprawami! Wychodzi ciekawszy w smaku od grzańca pilsopochodnego. Póki co kombinowałem z Belfastem i Porterem Królewskim:
Porter - o ja cię, ale intensywne. Jakbym pił gorzką czekoladę z przyprawami. Jednak trochę przecynamoniłem, następnym razem będę uważał. Ciekawe, że choć trochę alkoholu wyparowało, to z czaszki mi dymi jak z komina.
Pozdrowienia z placu boju (od tygodnia nie piłem zimnego piwa).
W temacie grzania piwa, to zwykle pijam w ten sposób, coś co w normalnych warunkach nie przejdzie przez gardło, choć są gatunki, które uznaję za niepijalne nawet po podgrzaniu. Przyprawy - zwykle tylko goździki i cynamon (w laskach). Miód do smaku już po podgrzaniu. Najlepiej smakuje na spływie, gdy trzeba spać, a noc zapowiada się chłodno...
Jako ciekawostkę, polecam eksperyment, jeśli ktoś nie próbował jeszcze:
Podlejszy gatunek piwa (aby nie było żal eksperymentować) włożyć na odpowiedni czas do mikrofalówki. Dobrze podgrane wyjąć i osłodzić cukrem (miód nie daje tego efektu).
UWAGA:
Nie dodawać przypraw (szkoda ich)
Nie robić tego nad ukochanym perskim dywanem....
Hm..
Smacznego
Ja grzańca pijam tylko w zimie, ale za to bardzo często. Kiedyś do tego celu używałem jedynie piwa Magnum (śp.) z Piasta. Teraz - gdy Magnum już nie ma - zdaję się na eksperymenty. Jak na razie najlepiej z testów wychodzi mi Vifling Mocny, w wersji normalnej piwo nie do przełknięcia. Odrzuciłem już Mocne Dobre z Lwówka, Odysa z Chojnowa, Piasta Mocnego - jest w tych piwach coś, co je dyskwalifikuje.
Piwo wlewam do garnuszka, stawiam na małym gazie i podgrzewam aż będzie bardzo gorące (uważać, by go nie zagotować !!!!!). W trakcie podgrzewania dodaję do piwa kopiastą łychę miodu, dorzucam kilka goździków, trochę cynamonu. Po przelaniu do kufla - pijam tylko w kamionkowym - dodaję jeszcze cytrynę. Tak sporządzone piwko należy wypijać tuż przed snem, więc ja po wypiciu go od razu wskakuję pod pierzynkę. W razie podziębienia łączę grzańca z pajdą chleba z czosnkiem - uwierzcie, że niepotrzebne są wtedy żadne tabletki; kilka dni takiej kuracji i najgorsze świństwo przechodzi.
breslauer napisał(a) W razie podziębienia łączę grzańca z pajdą chleba z czosnkiem - uwierzcie, że niepotrzebne są wtedy żadne tabletki; kilka dni takiej kuracji i najgorsze świństwo przechodzi.
Potwierdzam - taka profilaktyczna kuracja dwa-trzy razy w tygodniu zapewnia zdrowie całą zimę, zaś w przypadku jej niestosowania (i zachorowania) - trzeba od razu na początku choroby zastosować wzmocnioną dawkę przez 3 dni pod rząd - i kłopot z głowy.
browerzysta, abstynent i nałogowy piwoholik c[]
Światem rządzi miłość. Ja na przykład kocham piwo :]
Witam!
W swoim pierwszym poscie potwierdzam skutecznosc tego wynalazku. Stosuje go przy wszelkich chorobskach od kilku lat i nigdy nie musze uzywac zadnych tabletek. Polecam Debowe Mocne z sokiem i gozdzikami podgrzewane w mikrofalowce- mozna bardzo precyzyjnie dobrac temperature
Comment