Jest taka reklama piwa Żywiec: z browaru w Żywcu startuje kelner i niesie piwo po całym świecie. Otóż zamierzam oskarżyć tegoż kelnera o nieuczciwość. Mianowicie oddalając się od browaru podejrzewam, że upija coraz więcej piwa i dopełnia... nie powiem czym. Skąd taki wniosek? Otóż tego lata trochę podróżowałem po Polsce i zauważyłem dziwną prawidłowość: Im dalej od Żywca tym gorzej. Pierwszego Żywca wypiłem w Suchej Beskidzkiej i muszę powiedzieć, że dawno tak dobrego piwa nie piłem naprawdę wyborne piwo. Następne w Lanckoronie pod Krakowem było dobre, ale jakieś jakby trochę rozwodnione. Potem pod zamkiem w Ogrodzieńcu (przed Częstochową) miał taki sam smak jak Warka. Aby dalej badać tą specyficzną prawidłowość będąc w domu (pod Warszawą) zakupiłem w sklepie jednego, był jeszcze gorszy. W Rowach nad morzem w rozlicznych barkach głównie z kija cała plejada dziwnych posmaków. W końcu na Mazurach koło Pasymia był Żywiec o smaku rozpuszczonej aspiryny, może ten co je niósł z Żywca był przeziębiony

Comment