Polak na piwie się nie zna
Polacy przegryzają chipsy. To niedobrze, bo one zmieniają charakter piwa. Niemcy oczywiście jedzą kiełbaski i golonkę, podają też do piwa rzodkiew, która ma niesamowity walor - od razu po niej dobrze bekniesz albo pierdniesz. W Bawarii przy biesiadzie to normalne, by tak sobie ulżyć - opowiada Marek Suliga, Wielki Mistrz Bractwa Piwnego, największej polskiej organizacji konsumenckiej zrzeszającej miłośników piwa
Marek Suliga, Wielki Mistrz Bractwa PiwnegoMarcin Masłowski, Jakub Wiewiórski: Polacy odstawili wódkę i zaczęli pić na potęgę piwo. Przynieśliśmy więc panu butelkę tyskiego, bo w pana piwiarni nie sposób go dostać. Właściwie dlaczego? Przecież to "Nasze najlepsze", jak głosi reklama.
Marek Suliga: Mam kilkaset rodzajów piwa z całego świata, ale przemysłowych raczej nie podaję klientom. Przemysłowych, czyli produkowanych w milionach hektolitrów.
Ale przecież cały świat pije takie piwa, jak heineken, budweiser, carlsberg. Znane marki, supersprzedaż.
- A ja nie chcę. Piwa przemysłowe nie mają wad, to muszę przyznać, ale nie mają też charakteru. Wolę piwa, które może i wady mają, ale sięgam po nie, bo mają coś, co nazywam duchem piwowara, swój kręgosłup. Na przykład fenomenalnie gaszą pragnienie albo czuć ich słodowość, a nie alkohol.
Co to znaczy, że piwo ma wady? Czy polscy piwosze w ogóle wiedzą, że coś takiego istnieje?
- Pewnie nie wszyscy. Ale piwo, jak wino i inne alkohole, ma swoje cechy, które bierze się pod uwagę. Ocenia się barwę, pienistość, pianę, klarowność, goryczkę, smak i zapach.
A jakie piwo preferują Polacy?
- W Polsce kupuje się tak naprawdę etykietkę, reklamę. Wielu konsumentów nie zastanawia się nad tym, co pije. Polski piwosz raczej nie rozpozna dwóch różnych piw z dużych browarów. W Polsce, tak jak praktycznie na całym świecie, rynek jest zdominowany przez lagery. Dziewięć na dziesięć sprzedawanych piw to lager.
Czyli?
- Czyli piwo dolnej fermentacji.
Czyli?
No, panowie... Do 1842 r., kiedy w Pilznie uwarzono pilsnera urquella, wszystkie piwa były górnej fermentacji, czyli ich warzenie przebiegało w wyższych temperaturach. Piwa te były podatne na bakterie, więc można je było robić tylko od października do początku kwietnia. Latem się psuło - obecne w powietrzu drożdże powodowały fermentację spontaniczną. W ten sposób warzy się jeszcze piwo w 11 browarach na świecie. Ale wciąż jest to proces nie do końca okiełznany, bo w całym procesie bierze udział 150 szczepów drożdży i bakterii. Każda warka piwa różniła się od siebie. A skoro nie można było produkować piwa latem, trzeba było robić zapasy. W Pilźnie do dziś można zobaczyć kanały wykute w piaskowcu, które mają 9 km długości. Tam magazynowano piwo w chłodzie, by się nie popsuło. A pilsner uwarzony przez austriackiego piwowara był inny, rześki, złocisty. Był przełomem.
Czyli piwa górnej fermentacji to już historia?
- Ależ skąd! Górna fermentacja jest reprezentowana przez piwa typu ale produkowane w Anglii - nie mają pianki ani nie są nasycane dwutlenkiem węgla, i Belgii - tam z kolei są silnie nasycane dwutlenkiem węgla, wzbogacane aromatem innych niż chmiel przypraw, takich jak imbir, kolendra czy owoce jałowca. Pyszne. Jeśli ktoś lubi.
A Polacy lubią piwo?
- Na pewno, bo jego spożycie osiągnęło 90 l na mieszkańca rocznie, a jeszcze niedawno było to 50 l. Nas, jako Bractwo Piwne, cieszy, że odstawiamy mocniejsze alkohole. Co ciekawe, odwrotna tendencja występuje w krajach tradycyjnie piwnych, jak Czechy czy Niemcy. Tam spożycie piwa spada, ludzie zaczynają pić wódkę z sokiem, rum z colą i inne wynalazki. Może mają dość?
Co to jest piwo? Jak je zrobić?
- Wielu myśli, że piwo robi się z chmielu. W krzyżówkach często jest hasło: "napój z chmielu". Próbuję wpisywać "zupa chmielowa", ale się nie mieści. Piwo robi się przede wszystkim ze słodu jęczmiennego. Moczy się jęczmień i czeka tak długo, aż kiełek osiągnie długość trzech milimetrów. Następnie obcina się kiełek i osusza słód. Potem się go śrutuje, czyli zgniata. To się gotuje. Kiedy następuje tzw. wypłukanie cukru, powstaje brzeczka piwna. Do schłodzonej brzeczki dodajemy drożdże. Cukier drożdże przerabiają na alkohol i powstaje przy okazji dwutlenek węgla. Jeszcze dodajmy szyszki chmielowe, pogotujmy. I już niemal mamy piwo.
A piwa przemysłowe? Robi się je tak samo?
- Niestety. W wielkich browarach używa się tzw. tankofermentorów, czyli urządzeń, które przyśpieszają proces produkcji piwa. Inna metoda obniżająca koszty produkcji, ale i wpływająca na charakter i smak piwa, to metoda high gravity. Po prostu rozcieńcza się uwarzone już piwo wodą gazowaną. Brzeczka to koncentrat, chmiel to koncentrat. To kolejna oszczędność. Wszystkie duże koncerny tak robią. Zaletą takich piw jest powtarzalność, każde smakuje tak samo. Ale jest to też wada. Bo ciężko potem odróżnić tyskie od tatry czy żywca.
To niczym się te piwa jednak nie różnią?
- Niemal niczym. Proszę mi wierzyć.
Ale przecież co chwila słyszymy, że jakieś polskie piwa wygrywają światowe konkursy.
- Ale tylko w swoich kategoriach. Wielkie marki nie chcą startować w konkursach, skoro mają zagwarantowaną wysoką sprzedaż. To się mija z celem. Z badań wynika, że kolejny medal nie zwiększa sprzedaży. Liczy się reklama, gigantyczna reklama.
Czyli koncerny wciskają nam gorsze piwo zamiast lepszego?
- Tak nie można powiedzieć, ale taniej wyprodukowane wciskają na pewno po wysokiej cenie. To my płacimy za ogródki, za krzesła, za szklanki, reklamy.
Ale jest coraz więcej sklepów sprzedających piwa z zagranicy i małych polskich browarów. Czy to znak, że jednak trochę znamy się na piwie?
- Nie do końca. Po prostu szukamy nowych doznań. Chcemy poznać inne smaki i charaktery. Ile można pić to samo.
Czyli małe browary mają szanse przetrwać, zdobyć klientów?
- Małe browary nie mają szans w walce z dużymi grupami. Mogą ewentualnie konkurować z produkcją piw o innym charakterze, np. browar w Mirosławiu produkuje piwa aromatyzowane, ciechanowscy piwowarzy mają miodowe z miodem z własnej pasieki. Wielkie koncerny nie będą się bawić w produkcję marek, które zasmakują nielicznym.
Zielona czy brązowa butelka - jakie to ma znaczenie dla smaku?
- Przy obecnej technologii żadnego. Filtracja piwa osiągnęła taki poziom, że w piwie nie pozostaje już nic, na co światło mogłoby mieć wpływ. Kolor butelki to kwestia mody.
A puszki? Podobno piwo z puszek gorzej smakuje.
- Też nie mają wpływu na smak.
Plastikowe kubki. Koszmar. Dlaczego w polskich ogródkach nie możemy napić się piwa z kufla czy szklanki?
- To wbrew obiegowej opinii niestety nie tylko polska specjalność. Nie lubię piwa w plastiku. Choć nie powinien mieć wpływu na smak, jest to jednak niezbyt fajny obyczaj.
Co jemy do piwa?
- Polacy przegryzają chipsy. To niedobrze, bo one zmieniają charakter piwa, tłuszcz w kontakcie z piwem zabija walory tego ostatniego. Powoduje, że smak piwa „siada”. Niemcy oczywiście jedzą kiełbaski i golonkę, podają też do piwa rzodkiew, która ma niesamowity walor - od razu po niej dobrze bekniesz albo pierdniesz. W Bawarii przy biesiadzie to normalne, by tak sobie ulżyć. Belgowie czy Francuzi podgryzają sery. I mają rację. Sery odciążają kubki smakowe, dzięki serom każdy kolejny łyk piwa daje nam nowe doznania smakowe.
Jak długo pić piwo, żeby czuć jego smak?
- Kto chce głębszych doznań smakowych, dwa-trzy pierwsze łyki powinien wypić od razu. W ten sposób oblewamy całe podniebienie. Kiedy pije się piwo przez słomkę, nie ma takiej możliwości, żeby wszystkie receptory na języku zadziałały. Potem można popijać wolniej. Są kraje, gdzie jeśli w ciągu pół godziny nie wypije się piwa, kelner zabierze nam szklankę. Uważa się, że po takim czasie piwo już nie jest dobre. Tak jest na przykład w Belgii.
Piwo „muli”. Tak niektórzy uważają. To prawda?
Święta prawda. Piwo, a właściwie chmiel, zawiera lupulinę. Po niej człowiek się uspokaja, mamy wrażenie, że jesteśmy upici, a tak naprawdę jesteśmy śnięci. Dopiero kolejna dawka piwa pobudza, a trzecia powoduje, że znów jesteśmy senni. Tym razem już działa na nas alkohol.
A picie piwa z sokiem? Kiedyś w Pradze widzieliśmy, że poproszony o to kelner podał Polce sok w osobnej szklaneczce. Nie potrafił się przemóc, żeby wlać sok do piwa.
- Jak ktoś zamawia gorzkawego pilsnera urquella z sokiem, to dowód na to, że nie ma pojęcia, co pije. Pije etykietkę, a nie piwo. Goryczka jest istotą pilsnera, więc nalewanie do takiego piwa soku jest po prostu profanacją.
A w jakiej kolejności pić piwo?
- Od najjaśniejszego do najciemniejszego, czyli - inaczej mówiąc - od najsłabszego do najmocniejszego. Ciemne piwa mają pełniejszy aromat. Ważna jest też temperatura. Zasada jest taka, że im jaśniejsze, tym zimniejsze. Piwa typu belgijskiego białego powinno się podawać w temperaturze od 3 do 5 stopni, pilsy klasyczne od 6 do 10, jasne pełne od 8 do 12, portery od 10 do 14. Ważna jest też szklanka. Lager musi mieć szklankę, która zwęża się ku górze. Wtedy aromat i zapach będzie dłużej "uwięziony". Piwa pszeniczne, zwane szampanami piwnymi, muszą się subtelnie rozejść, dlatego szklankę należy zwilżyć wodą, żeby zmniejszyć napięcie powierzchniowe. Piwa klasztorne, belgijskie podaje się w pucharach podobnych do koniakówek, bo poprzez podgrzanie dłonią od spodu pobudza się wrażenia smakowe, zapachowe. To jest trochę tak jak z winami, bo piwo uważa się za napój plebejski niesłusznie. Piwo ma nawet odpowiednik beaujolais. Irlandczycy mają "zielone" piwo. Nie ma takiego koloru, tylko jest po prostu młode, nieodleżakowane. Nawet fajne.
Czy Polacy warzą dobre piwa?
Powiem tak. Mistrzami lagera są Czesi, najwięcej marek piwnych mają Niemcy, najwięcej typów piwa Belgowie, a mistrzami ale'a są Anglicy.
Podczas naszej rozmowy nie wypił pan nawet łyczka piwa.
- Bo jeszcze będę dziś jeździł. Ale ochotę miałem straszną. Piwu cześć!
Polacy odstawiają wódkę, najpopularniejszym napojem alkoholowym w kraju jest w 2008 r. piwo. Pije je 75 proc. spożywających alkohol, wódkę już tylko co drugi. Przeciętny Polak wypija teraz litr piwa co cztery dni, czyli 90 l rocznie. Spada za to sprzedaż i spożycie spirytusu i wódek. Polacy najchętniej i najczęściej spożywają piwo we własnym domu - robi tak dwie trzecie badanych pijących piwo. Połowa pije piwo u znajomych bądź rodziny, a także w pubach czy klubach. Ulubione marki Polaków to: Żywiec, Tyskie, Lech, Warka i Żubr. Branża spodziewa się, że przez cały 2008 r. jej sprzedaż wzrośnie o 10 proc. Mają w tym pomóc piękna pogoda, zakończone już Euro 2008 i igrzyska olimpijskie w Pekinie.
Polacy przegryzają chipsy. To niedobrze, bo one zmieniają charakter piwa. Niemcy oczywiście jedzą kiełbaski i golonkę, podają też do piwa rzodkiew, która ma niesamowity walor - od razu po niej dobrze bekniesz albo pierdniesz. W Bawarii przy biesiadzie to normalne, by tak sobie ulżyć - opowiada Marek Suliga, Wielki Mistrz Bractwa Piwnego, największej polskiej organizacji konsumenckiej zrzeszającej miłośników piwa
Marek Suliga, Wielki Mistrz Bractwa PiwnegoMarcin Masłowski, Jakub Wiewiórski: Polacy odstawili wódkę i zaczęli pić na potęgę piwo. Przynieśliśmy więc panu butelkę tyskiego, bo w pana piwiarni nie sposób go dostać. Właściwie dlaczego? Przecież to "Nasze najlepsze", jak głosi reklama.
Marek Suliga: Mam kilkaset rodzajów piwa z całego świata, ale przemysłowych raczej nie podaję klientom. Przemysłowych, czyli produkowanych w milionach hektolitrów.
Ale przecież cały świat pije takie piwa, jak heineken, budweiser, carlsberg. Znane marki, supersprzedaż.
- A ja nie chcę. Piwa przemysłowe nie mają wad, to muszę przyznać, ale nie mają też charakteru. Wolę piwa, które może i wady mają, ale sięgam po nie, bo mają coś, co nazywam duchem piwowara, swój kręgosłup. Na przykład fenomenalnie gaszą pragnienie albo czuć ich słodowość, a nie alkohol.
Co to znaczy, że piwo ma wady? Czy polscy piwosze w ogóle wiedzą, że coś takiego istnieje?
- Pewnie nie wszyscy. Ale piwo, jak wino i inne alkohole, ma swoje cechy, które bierze się pod uwagę. Ocenia się barwę, pienistość, pianę, klarowność, goryczkę, smak i zapach.
A jakie piwo preferują Polacy?
- W Polsce kupuje się tak naprawdę etykietkę, reklamę. Wielu konsumentów nie zastanawia się nad tym, co pije. Polski piwosz raczej nie rozpozna dwóch różnych piw z dużych browarów. W Polsce, tak jak praktycznie na całym świecie, rynek jest zdominowany przez lagery. Dziewięć na dziesięć sprzedawanych piw to lager.
Czyli?
- Czyli piwo dolnej fermentacji.
Czyli?
No, panowie... Do 1842 r., kiedy w Pilznie uwarzono pilsnera urquella, wszystkie piwa były górnej fermentacji, czyli ich warzenie przebiegało w wyższych temperaturach. Piwa te były podatne na bakterie, więc można je było robić tylko od października do początku kwietnia. Latem się psuło - obecne w powietrzu drożdże powodowały fermentację spontaniczną. W ten sposób warzy się jeszcze piwo w 11 browarach na świecie. Ale wciąż jest to proces nie do końca okiełznany, bo w całym procesie bierze udział 150 szczepów drożdży i bakterii. Każda warka piwa różniła się od siebie. A skoro nie można było produkować piwa latem, trzeba było robić zapasy. W Pilźnie do dziś można zobaczyć kanały wykute w piaskowcu, które mają 9 km długości. Tam magazynowano piwo w chłodzie, by się nie popsuło. A pilsner uwarzony przez austriackiego piwowara był inny, rześki, złocisty. Był przełomem.
Czyli piwa górnej fermentacji to już historia?
- Ależ skąd! Górna fermentacja jest reprezentowana przez piwa typu ale produkowane w Anglii - nie mają pianki ani nie są nasycane dwutlenkiem węgla, i Belgii - tam z kolei są silnie nasycane dwutlenkiem węgla, wzbogacane aromatem innych niż chmiel przypraw, takich jak imbir, kolendra czy owoce jałowca. Pyszne. Jeśli ktoś lubi.
A Polacy lubią piwo?
- Na pewno, bo jego spożycie osiągnęło 90 l na mieszkańca rocznie, a jeszcze niedawno było to 50 l. Nas, jako Bractwo Piwne, cieszy, że odstawiamy mocniejsze alkohole. Co ciekawe, odwrotna tendencja występuje w krajach tradycyjnie piwnych, jak Czechy czy Niemcy. Tam spożycie piwa spada, ludzie zaczynają pić wódkę z sokiem, rum z colą i inne wynalazki. Może mają dość?
Co to jest piwo? Jak je zrobić?
- Wielu myśli, że piwo robi się z chmielu. W krzyżówkach często jest hasło: "napój z chmielu". Próbuję wpisywać "zupa chmielowa", ale się nie mieści. Piwo robi się przede wszystkim ze słodu jęczmiennego. Moczy się jęczmień i czeka tak długo, aż kiełek osiągnie długość trzech milimetrów. Następnie obcina się kiełek i osusza słód. Potem się go śrutuje, czyli zgniata. To się gotuje. Kiedy następuje tzw. wypłukanie cukru, powstaje brzeczka piwna. Do schłodzonej brzeczki dodajemy drożdże. Cukier drożdże przerabiają na alkohol i powstaje przy okazji dwutlenek węgla. Jeszcze dodajmy szyszki chmielowe, pogotujmy. I już niemal mamy piwo.
A piwa przemysłowe? Robi się je tak samo?
- Niestety. W wielkich browarach używa się tzw. tankofermentorów, czyli urządzeń, które przyśpieszają proces produkcji piwa. Inna metoda obniżająca koszty produkcji, ale i wpływająca na charakter i smak piwa, to metoda high gravity. Po prostu rozcieńcza się uwarzone już piwo wodą gazowaną. Brzeczka to koncentrat, chmiel to koncentrat. To kolejna oszczędność. Wszystkie duże koncerny tak robią. Zaletą takich piw jest powtarzalność, każde smakuje tak samo. Ale jest to też wada. Bo ciężko potem odróżnić tyskie od tatry czy żywca.
To niczym się te piwa jednak nie różnią?
- Niemal niczym. Proszę mi wierzyć.
Ale przecież co chwila słyszymy, że jakieś polskie piwa wygrywają światowe konkursy.
- Ale tylko w swoich kategoriach. Wielkie marki nie chcą startować w konkursach, skoro mają zagwarantowaną wysoką sprzedaż. To się mija z celem. Z badań wynika, że kolejny medal nie zwiększa sprzedaży. Liczy się reklama, gigantyczna reklama.
Czyli koncerny wciskają nam gorsze piwo zamiast lepszego?
- Tak nie można powiedzieć, ale taniej wyprodukowane wciskają na pewno po wysokiej cenie. To my płacimy za ogródki, za krzesła, za szklanki, reklamy.
Ale jest coraz więcej sklepów sprzedających piwa z zagranicy i małych polskich browarów. Czy to znak, że jednak trochę znamy się na piwie?
- Nie do końca. Po prostu szukamy nowych doznań. Chcemy poznać inne smaki i charaktery. Ile można pić to samo.
Czyli małe browary mają szanse przetrwać, zdobyć klientów?
- Małe browary nie mają szans w walce z dużymi grupami. Mogą ewentualnie konkurować z produkcją piw o innym charakterze, np. browar w Mirosławiu produkuje piwa aromatyzowane, ciechanowscy piwowarzy mają miodowe z miodem z własnej pasieki. Wielkie koncerny nie będą się bawić w produkcję marek, które zasmakują nielicznym.
Zielona czy brązowa butelka - jakie to ma znaczenie dla smaku?
- Przy obecnej technologii żadnego. Filtracja piwa osiągnęła taki poziom, że w piwie nie pozostaje już nic, na co światło mogłoby mieć wpływ. Kolor butelki to kwestia mody.
A puszki? Podobno piwo z puszek gorzej smakuje.
- Też nie mają wpływu na smak.
Plastikowe kubki. Koszmar. Dlaczego w polskich ogródkach nie możemy napić się piwa z kufla czy szklanki?
- To wbrew obiegowej opinii niestety nie tylko polska specjalność. Nie lubię piwa w plastiku. Choć nie powinien mieć wpływu na smak, jest to jednak niezbyt fajny obyczaj.
Co jemy do piwa?
- Polacy przegryzają chipsy. To niedobrze, bo one zmieniają charakter piwa, tłuszcz w kontakcie z piwem zabija walory tego ostatniego. Powoduje, że smak piwa „siada”. Niemcy oczywiście jedzą kiełbaski i golonkę, podają też do piwa rzodkiew, która ma niesamowity walor - od razu po niej dobrze bekniesz albo pierdniesz. W Bawarii przy biesiadzie to normalne, by tak sobie ulżyć. Belgowie czy Francuzi podgryzają sery. I mają rację. Sery odciążają kubki smakowe, dzięki serom każdy kolejny łyk piwa daje nam nowe doznania smakowe.
Jak długo pić piwo, żeby czuć jego smak?
- Kto chce głębszych doznań smakowych, dwa-trzy pierwsze łyki powinien wypić od razu. W ten sposób oblewamy całe podniebienie. Kiedy pije się piwo przez słomkę, nie ma takiej możliwości, żeby wszystkie receptory na języku zadziałały. Potem można popijać wolniej. Są kraje, gdzie jeśli w ciągu pół godziny nie wypije się piwa, kelner zabierze nam szklankę. Uważa się, że po takim czasie piwo już nie jest dobre. Tak jest na przykład w Belgii.
Piwo „muli”. Tak niektórzy uważają. To prawda?
Święta prawda. Piwo, a właściwie chmiel, zawiera lupulinę. Po niej człowiek się uspokaja, mamy wrażenie, że jesteśmy upici, a tak naprawdę jesteśmy śnięci. Dopiero kolejna dawka piwa pobudza, a trzecia powoduje, że znów jesteśmy senni. Tym razem już działa na nas alkohol.
A picie piwa z sokiem? Kiedyś w Pradze widzieliśmy, że poproszony o to kelner podał Polce sok w osobnej szklaneczce. Nie potrafił się przemóc, żeby wlać sok do piwa.
- Jak ktoś zamawia gorzkawego pilsnera urquella z sokiem, to dowód na to, że nie ma pojęcia, co pije. Pije etykietkę, a nie piwo. Goryczka jest istotą pilsnera, więc nalewanie do takiego piwa soku jest po prostu profanacją.
A w jakiej kolejności pić piwo?
- Od najjaśniejszego do najciemniejszego, czyli - inaczej mówiąc - od najsłabszego do najmocniejszego. Ciemne piwa mają pełniejszy aromat. Ważna jest też temperatura. Zasada jest taka, że im jaśniejsze, tym zimniejsze. Piwa typu belgijskiego białego powinno się podawać w temperaturze od 3 do 5 stopni, pilsy klasyczne od 6 do 10, jasne pełne od 8 do 12, portery od 10 do 14. Ważna jest też szklanka. Lager musi mieć szklankę, która zwęża się ku górze. Wtedy aromat i zapach będzie dłużej "uwięziony". Piwa pszeniczne, zwane szampanami piwnymi, muszą się subtelnie rozejść, dlatego szklankę należy zwilżyć wodą, żeby zmniejszyć napięcie powierzchniowe. Piwa klasztorne, belgijskie podaje się w pucharach podobnych do koniakówek, bo poprzez podgrzanie dłonią od spodu pobudza się wrażenia smakowe, zapachowe. To jest trochę tak jak z winami, bo piwo uważa się za napój plebejski niesłusznie. Piwo ma nawet odpowiednik beaujolais. Irlandczycy mają "zielone" piwo. Nie ma takiego koloru, tylko jest po prostu młode, nieodleżakowane. Nawet fajne.
Czy Polacy warzą dobre piwa?
Powiem tak. Mistrzami lagera są Czesi, najwięcej marek piwnych mają Niemcy, najwięcej typów piwa Belgowie, a mistrzami ale'a są Anglicy.
Podczas naszej rozmowy nie wypił pan nawet łyczka piwa.
- Bo jeszcze będę dziś jeździł. Ale ochotę miałem straszną. Piwu cześć!
Polacy odstawiają wódkę, najpopularniejszym napojem alkoholowym w kraju jest w 2008 r. piwo. Pije je 75 proc. spożywających alkohol, wódkę już tylko co drugi. Przeciętny Polak wypija teraz litr piwa co cztery dni, czyli 90 l rocznie. Spada za to sprzedaż i spożycie spirytusu i wódek. Polacy najchętniej i najczęściej spożywają piwo we własnym domu - robi tak dwie trzecie badanych pijących piwo. Połowa pije piwo u znajomych bądź rodziny, a także w pubach czy klubach. Ulubione marki Polaków to: Żywiec, Tyskie, Lech, Warka i Żubr. Branża spodziewa się, że przez cały 2008 r. jej sprzedaż wzrośnie o 10 proc. Mają w tym pomóc piękna pogoda, zakończone już Euro 2008 i igrzyska olimpijskie w Pekinie.
Comment