Cyborg ostatnio zamilkł, więc może ja wyskoczę z kolejnym tematem egzystencjalnym.
Przeglądałem sobie ostatnio swój dziennik piwny, który prowadzę jeszcze od przed wojny (2003), i zauważyłem, że systematycznie kurczy się w nim lista browarów - od 60 na początku do 30-35 na rok w ostatnich latach. Pamiętam, że na początku bytności na forum miałem duży zapał degustatorski i wręcz stawiałem sobie za punkt honoru spróbowanie piw z jak największej liczby polskich browarów, zresztą chyba nie ja jeden, sądząc po wpisach. Zastanawiam się, dlaczego mi przeszło - na pewno istotną rolę odegrały tu doznania smakowe , ale również pojawiło się kilka piw, które po prostu zdominowały moje spożycie i szkoda mi było czasu i gardła na eksperymenty. Całe szczęście, że nie zbieram etykiet.
Kopyr niedawno napisał, że w zasadzie jesteśmy najgorszą grupą konsumentów: wypiją marne kilka piw rocznie jednej marki i jeszcze będą marudzić. Teraz jest teoretycznie jeszcze gorzej, bo niekoncernowe browary rozszerzają paletę i bywa tak, że mam na koncie tyle samo piw z cenionego przeze mnie browaru (ale trudniej dostępnego) co ze złego koncernu, bo trafiła mi się wizyta w knajpie z Żywcem (który był przynajmniej mokry, że tym razem zacytuję Slavoya).
Teraz jeszcze dochodzi browarnictwo domowe i nagle może się okazać, że człowiekowi wątroby nie starczy, żeby trzymać rękę na pulsie. Dlatego chciałbym z tego miejsca pozdrowić cały dział "Piwo - konkretnie", a zwłaszcza uczestników wątków dotyczących Ediego, w tym przede wszystkim Becika, który nie dość, że oszczędził mi wydatków, to jeszcze przyczynił się do znaczącej poprawy stanu ogólnego w myśl zasady "śmiech to zdrowie".
Przeglądałem sobie ostatnio swój dziennik piwny, który prowadzę jeszcze od przed wojny (2003), i zauważyłem, że systematycznie kurczy się w nim lista browarów - od 60 na początku do 30-35 na rok w ostatnich latach. Pamiętam, że na początku bytności na forum miałem duży zapał degustatorski i wręcz stawiałem sobie za punkt honoru spróbowanie piw z jak największej liczby polskich browarów, zresztą chyba nie ja jeden, sądząc po wpisach. Zastanawiam się, dlaczego mi przeszło - na pewno istotną rolę odegrały tu doznania smakowe , ale również pojawiło się kilka piw, które po prostu zdominowały moje spożycie i szkoda mi było czasu i gardła na eksperymenty. Całe szczęście, że nie zbieram etykiet.
Kopyr niedawno napisał, że w zasadzie jesteśmy najgorszą grupą konsumentów: wypiją marne kilka piw rocznie jednej marki i jeszcze będą marudzić. Teraz jest teoretycznie jeszcze gorzej, bo niekoncernowe browary rozszerzają paletę i bywa tak, że mam na koncie tyle samo piw z cenionego przeze mnie browaru (ale trudniej dostępnego) co ze złego koncernu, bo trafiła mi się wizyta w knajpie z Żywcem (który był przynajmniej mokry, że tym razem zacytuję Slavoya).
Teraz jeszcze dochodzi browarnictwo domowe i nagle może się okazać, że człowiekowi wątroby nie starczy, żeby trzymać rękę na pulsie. Dlatego chciałbym z tego miejsca pozdrowić cały dział "Piwo - konkretnie", a zwłaszcza uczestników wątków dotyczących Ediego, w tym przede wszystkim Becika, który nie dość, że oszczędził mi wydatków, to jeszcze przyczynił się do znaczącej poprawy stanu ogólnego w myśl zasady "śmiech to zdrowie".
Comment