Przy piwie o nartach

Collapse
X
 
  • Filtruj
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • kony
    D(r)u(c)h nieuchwytny
    • 2005.08
    • 1701

    #31
    Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika Pancernik Wyświetlenie odpowiedzi
    Przeczytałem, zaleciało mi tzw. dydaktycznym smrodkiem i go wykasowałem. Jednak Was nie doceniałem...
    Bo ja to w kwestii nart jestem trochę zboczony. Jak już pojadę to korzystam do bólu, od świtu do zamknięcia stoków, z małą przerwą na zupę czy ew. małe piwko. Po prostu szkoda mi czasu tracić na jakieś bzdety typu tańce na stole przy grzanym winie. Na konsumpcję jest wystarczająco czasu wieczorami bo zalogowaniu się w bazie.

    Comment

    • Pancernik
      Pułkownik Chmielowy Ekspert
      🥛🥛🥛🥛🥛
      • 2005.09
      • 9793

      #32
      A ja bardzo lubię i cenię całą tę otoczkę "okołonartową". Fajne towarzystwo, wygłupy, biesiadowanie, gry planszowe, itp.
      Najmniej podoba mi się poranny rytuał wbijania się w te wszystkie rajtki, polary, windstoppery i inne gogle .
      A same narciochy to tak dwie, góra cy godzinki przed zupą, no i jak się rozkręcę, to jeszcze ze dwie godzinki po południu.
      Efekt jest taki, że mało jęczę nad zakwasami każdego kolejnego poranka, ale wyjeżdżając mam zawsze niedosyt.

      Comment

      • tomolek
        Major Piwnych Rewolucji
        • 2006.05
        • 1752

        #33
        Ja też już traktuję narty rekreacyjnie. Kiedyś rzeczywiście jeździłem do upadłego, teraz już spokojniej i delikatniej Urlop traktuje jako okazję do wypoczynku. Rano staram się nie zrywać bladym świtem, dlatego też szukam kwater jak najbliżej stoku.

        Grzanego wina i tańców na stole unikam, ale piwko i coś do przegryzienia na słoneczku to jest to co w nartach jest równie fajne jak jeżdżenie. Jeszcze fajniej jest jak wieczorem można tyłek w gorącej wodzie pomoczyć.

        Wieczorną konsumpcję natomiast ograniczam do kilku piwek i dość wcześnie zakopuję się w bety.

        Dla mnie idealny wyjazd narciarski to w równych proporcjach sport (amatorski oczywiście), rekreacja i towarzystwo...

        Muszę jednak, że u mnie również występuje przeważnie niedosyt przy wyjeździe, więc w tym roku będzie 9 dni jeżdżenia. Optymalne byłyby dla mnie jednak 2 lub 3 wyjazdy w sezonie. Na to jednak trochę brakuje kasy i chęci mojej małej

        A Ty kony w swoim zboczeniu nie jesteś sam bo takich hardkorowców jest naprawdę sporo :]
        www.ohbeautifulbeer.com

        www.mateuszdrozdowski.pl

        „Kwaśny Edi herbu Koreb

        Comment

        • żąleną
          D(r)u(c)h nieuchwytny
          • 2002.01
          • 13239

          #34
          Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika kony Wyświetlenie odpowiedzi
          Jak już pojadę to korzystam do bólu, od świtu do zamknięcia stoków, z małą przerwą na zupę czy ew. małe piwko.
          Też tak miałem, jak jeszcze zdarzało mi się jeździć. Po tygodniu byłem zwykle wykończony, nie ma jak aktywny wypoczynek.

          Comment

          • Pancernik
            Pułkownik Chmielowy Ekspert
            🥛🥛🥛🥛🥛
            • 2005.09
            • 9793

            #35
            No dobra, Panie i Panowie, plan narten-rajze 2014 w zasadzie dopięty.
            Od strony piwnej (czyli apres-ski, a nawet zamiast-ski) wygląda następująco:
            Jadąc tam: szybkie zakupy w Minipivovar Mamut w Mikolovie, potem kolacja w Stadtbrauerei Schwarzenberg w Wiedniu, może uda się jeszcze coś kupić na wynos obok w 1516 The Brewing Company.
            Rano prosto po śniadaniu "lekka zawijka" po zakupy do Bier-Box w nowej lokalizacji (...ich mać), i - jak już się wydostaniemy ze stolicy walca , to postój na obiad dopiero w Gasthaus Schwalbenbräu zu Schladming.
            Dalej już tylko narty..., narty...
            Z powrotem nieco mniej kolorowo - jedynie kolacja w drodze powrotnej u MajEra w Gliwicach...
            To jeszcze zasadniczo tydzień, ale już się nie mogę doczekać, gdyby ktoś miał jakieś lejtest-niusy nt. w/w miejsc, byłbym wdzięczny .

            Comment

            • tomolek
              Major Piwnych Rewolucji
              • 2006.05
              • 1752

              #36
              Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika Pancernik Wyświetlenie odpowiedzi
              No dobra, Panie i Panowie, plan narten-rajze 2014 w zasadzie dopięty.
              Od strony piwnej (czyli apres-ski, a nawet zamiast-ski) wygląda następująco:
              Jadąc tam: szybkie zakupy w Minipivovar Mamut w Mikolovie, potem kolacja w Stadtbrauerei Schwarzenberg w Wiedniu, może uda się jeszcze coś kupić na wynos obok w 1516 The Brewing Company.
              Rano prosto po śniadaniu "lekka zawijka" po zakupy do Bier-Box w nowej lokalizacji (...ich mać), i - jak już się wydostaniemy ze stolicy walca , to postój na obiad dopiero w Gasthaus Schwalbenbräu zu Schladming.
              Dalej już tylko narty..., narty...
              Z powrotem nieco mniej kolorowo - jedynie kolacja w drodze powrotnej u MajEra w Gliwicach...
              To jeszcze zasadniczo tydzień, ale już się nie mogę doczekać, gdyby ktoś miał jakieś lejtest-niusy nt. w/w miejsc, byłbym wdzięczny .
              1516 nie tylko na wynos, zaufaj mi Olej Schwarzenberga...

              Jestem Wam winny relację z tego roku, postaram się poprawić.
              www.ohbeautifulbeer.com

              www.mateuszdrozdowski.pl

              „Kwaśny Edi herbu Koreb

              Comment

              • Pancernik
                Pułkownik Chmielowy Ekspert
                🥛🥛🥛🥛🥛
                • 2005.09
                • 9793

                #37
                Krótkie info dla tych, co jeszcze na, a może i przed nartami.
                W Karyntii "trochę" śniegu napadało. Był taki jeden dzień, że za cholerę nie dało się jeździć, i ze dwa, gdzie Heidi z kolegami nie dała rady ogarnąć tras, i było bardzo "niekomilfo".
                Biorąc pod uwagę krwawiący portfel po nabyciu ski-passów - 6-Tage 2E+1K (dwoje dorosłych i jeden nastolatek) = EUR 540 (no, może trochę mniej po jakimś rabacie...), niesmak mały pozostał.
                Na usprawiedliwienie organizatorów - pewnego dnia kontrolnie poszliśmy na parking, i w cztery dorosłe osoby odśnieżaliśmy dwa samochody półtorej godziny...
                Całe szczęście, że (w sumie trochę dla jaj) Młody wziął składaną łopatę, bo hotel miał łopat całe pięć sztuk i przed wyjazdem odbywała się mała "walka o ogień" (tzn. o łopaty ).
                Z tematów piwnych - na stokach i około nich, we wszystkich knajpkach, królują austriackie standardy: Villacher, Stiegl, Gösser, ewentualnie pszeniczny Edelweiss, zdarza się też jakaś bawarska, przemysłowa pszenica czasem.
                Jak człek schetan i upocon po walce z muldami i kopnym śniegiem, smakują (prawie) jak ambrozja...

                Comment

                • tomolek
                  Major Piwnych Rewolucji
                  • 2006.05
                  • 1752

                  #38
                  Mnie zawiało w styczni do Bad Kleinkirchheim i tutaj z kolei ze śniegiem było nieciekawie. Mimo,że pierwszy raz pojechaliśmy na dłuższy wyjazd (9 dni jazdy) wróciłem lekko "niewyjeżdżony" i nie do końca usatysfakcjonowany.

                  BKK wybraliśmy ze względu na termy, z których słynie (lubię się pomoczyć w ciepłej wodzie po nartach). Siłą rzeczy porównanie z doliną Gastein nasuwa się samo. No i tam niestety wszystko chyba było lepsze. Infrastruktura, warunki śniegowe, przygotowanie tras, opcje après-ski, chyba ceny też ciutkę niższe no i nawet woda na termach cieplejsza Gdyby przygotowanie, warunki śniegowe i infrastruktura (miejscami niemal muzealna) była lepsza to ocena byłaby znacznie wyższa bo trasy są naprawdę fajnie wytyczone.

                  Z czystym sercem mogę polecić natomiast pobliski ośrodek Turracher Höhe, śniegu od cholery, nowoczesne wyciągi (w tym ciekawostka - gondolki i krzesełka na jednej linie). Niezbyt duży lecz bardzo przyjemny. Mimo, że mieliśmy apartament 150 m od wyciągów w BKK, 3 lub 4 dni spędziliśmy 20 km dalej.

                  "Piwnie" to niestety pustynia, coś jak w relacji Pancernika. Nawet w sklepach tragedia, nawet Koźlaków nie było. No może z wyjątkiem jednego, zupełnie od czapy dostępny był Urbock Eggenbergu. Te niedostatki osłodził mi wieczór w Wiedniu i najlepszy jaki do tej pory odwiedziłem browar restauracyjny - 1516.

                  Na koniec ciekawa fotka podsumowująca w pewnym stopniu ten wyjazd
                  Attached Files
                  www.ohbeautifulbeer.com

                  www.mateuszdrozdowski.pl

                  „Kwaśny Edi herbu Koreb

                  Comment

                  • Pancernik
                    Pułkownik Chmielowy Ekspert
                    🥛🥛🥛🥛🥛
                    • 2005.09
                    • 9793

                    #39
                    To dopiszę jeszcze ciut o "apresach" .
                    W tym roku byliśmy ze znajomymi, i połowa żeńska tych znajomych, była wybitnie "apresowa".
                    Wyszło na to, że panie łoiły po nartach jakieś (za przeproszeniem) aperole, hugi i inne "gluwlajny" (w oryginale "Glühwein"- wino grzane - ale po trzech "kubasach" język troszku im się był plątał...).
                    Kolega za to zaprezentował nam drinka pt. "Fliegender Hirsch" (dla dociekliwych: http://en.wikipedia.org/wiki/J%C3%A4gerbomb). Czego ci ludzie nie wymyślą, żeby się po nartach upodlić... .
                    Żeby było piwnie - jako wieczorny rozluźniacz po nartach i przy transmisji z olimpiady świetnie sprawdza się porterówka .

                    Comment

                    • tomolek
                      Major Piwnych Rewolucji
                      • 2006.05
                      • 1752

                      #40
                      Ja jednak pozostawałem przy piwie i najsensowniejszym rozwiązaniem było "marcowe" z Murau. Ewentualnie dopuszczam jeszcze jakiegoś gorzkiego schanpsa po porządnej kolacji

                      Jägerbomb mnie trochę przeraził...
                      www.ohbeautifulbeer.com

                      www.mateuszdrozdowski.pl

                      „Kwaśny Edi herbu Koreb

                      Comment

                      • Pancernik
                        Pułkownik Chmielowy Ekspert
                        🥛🥛🥛🥛🥛
                        • 2005.09
                        • 9793

                        #41
                        Hop-hop! Kolejny sezon czas zacząć! Ktoś-coś... czy nikt-nic?

                        Comment

                        • żąleną
                          D(r)u(c)h nieuchwytny
                          • 2002.01
                          • 13239

                          #42
                          Wczoraj niewiele brakowało, żeby moja starsza robiła w lasku kabackim na narciarza, ale ostatecznie wytrzymała. Więc ja jeszcze sezonu nie zacząłem (jeśli pominąć patrzenie na narciarzy na górce szczęśliwickiej)

                          Comment

                          • tomolek
                            Major Piwnych Rewolucji
                            • 2006.05
                            • 1752

                            #43
                            No a ja mam problem, bo na razie chętnych współtowarzyszy do wyjazdu brak a € cholernie drogie...
                            Idąc tropem notowań walutowych rozważam wyjazd do... Bukovla.
                            Z innych opcji ulubiony Gastein lub lastmynyt w marcu samolotem do Francji, Turcji lub Hiszpanii.
                            Generalnie pociąga mnie jakoś taka "egzotyka"
                            www.ohbeautifulbeer.com

                            www.mateuszdrozdowski.pl

                            „Kwaśny Edi herbu Koreb

                            Comment

                            • Pancernik
                              Pułkownik Chmielowy Ekspert
                              🥛🥛🥛🥛🥛
                              • 2005.09
                              • 9793

                              #44
                              Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika żąleną Wyświetlenie odpowiedzi
                              Wczoraj niewiele brakowało, żeby moja starsza robiła w lasku kabackim na narciarza, ale ostatecznie wytrzymała. Więc ja jeszcze sezonu nie zacząłem (jeśli pominąć patrzenie na narciarzy na górce szczęśliwickiej)
                              Uważaj, bo termin "na narciarza" ma kilka znaczeń... nie tylko w zakresie załatwiania własnych potrzeb fizjologicznych... .

                              Comment

                              • Pancernik
                                Pułkownik Chmielowy Ekspert
                                🥛🥛🥛🥛🥛
                                • 2005.09
                                • 9793

                                #45
                                A przechodząc do adremu...
                                W tym roku mazowieckie ferie są w awangardzie postępu i zaczynają się już za chwilę .
                                Żeby nie załapać się na honorowe obywatelstwo miejscowości, gdzie byliśmy ostatnie trzy sezony, wybraliśmy miejscówkę ciut dalszą: http://www.bergfex.pl/nassfeld/.
                                Z mapy wynika, że na pizzę po nartach wystarczy przejść parę kroków i jest się w słonecznej Italii .
                                Tanio nie jest, ale pocieszam się tym, że rezerwowaliśmy przy nieco innym kursie EUR i tym, że wypożyczając narty nie w hotelu, a w oddalonym 50 metrów sklepie Intersport zaoszczędzę EUR 40 .
                                Poza tym klasyka - pit-stop w Wiedniu, zwiedzanie muzeum z "dinozarłami" i Wenus z Willendorfu, kolacja w browarze restauracyjnym (Salm) i następnego dnia obiad w knajpie przy browarze (Schleppe Felsenkeller, Klagenfurt).
                                A w drodze powrotnej - kolacja na raciborskim rynku (i wszystko jasne).
                                Tyle plany i wizje, zobaczymy, jak wyjdzie...

                                Comment

                                Przetwarzanie...
                                X