Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika Pancernik
Wyświetlenie odpowiedzi
Przy piwie o nartach
Collapse
X
-
-
-
A ja bardzo lubię i cenię całą tę otoczkę "okołonartową". Fajne towarzystwo, wygłupy, biesiadowanie, gry planszowe, itp.
Najmniej podoba mi się poranny rytuał wbijania się w te wszystkie rajtki, polary, windstoppery i inne gogle .
A same narciochy to tak dwie, góra cy godzinki przed zupą, no i jak się rozkręcę, to jeszcze ze dwie godzinki po południu.
Efekt jest taki, że mało jęczę nad zakwasami każdego kolejnego poranka, ale wyjeżdżając mam zawsze niedosyt.
Comment
-
-
Ja też już traktuję narty rekreacyjnie. Kiedyś rzeczywiście jeździłem do upadłego, teraz już spokojniej i delikatniej Urlop traktuje jako okazję do wypoczynku. Rano staram się nie zrywać bladym świtem, dlatego też szukam kwater jak najbliżej stoku.
Grzanego wina i tańców na stole unikam, ale piwko i coś do przegryzienia na słoneczku to jest to co w nartach jest równie fajne jak jeżdżenie. Jeszcze fajniej jest jak wieczorem można tyłek w gorącej wodzie pomoczyć.
Wieczorną konsumpcję natomiast ograniczam do kilku piwek i dość wcześnie zakopuję się w bety.
Dla mnie idealny wyjazd narciarski to w równych proporcjach sport (amatorski oczywiście), rekreacja i towarzystwo...
Muszę jednak, że u mnie również występuje przeważnie niedosyt przy wyjeździe, więc w tym roku będzie 9 dni jeżdżenia. Optymalne byłyby dla mnie jednak 2 lub 3 wyjazdy w sezonie. Na to jednak trochę brakuje kasy i chęci mojej małej
A Ty kony w swoim zboczeniu nie jesteś sam bo takich hardkorowców jest naprawdę sporo :]
Comment
-
-
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika kony Wyświetlenie odpowiedziJak już pojadę to korzystam do bólu, od świtu do zamknięcia stoków, z małą przerwą na zupę czy ew. małe piwko.
Comment
-
-
No dobra, Panie i Panowie, plan narten-rajze 2014 w zasadzie dopięty.
Od strony piwnej (czyli apres-ski, a nawet zamiast-ski) wygląda następująco:
Jadąc tam: szybkie zakupy w Minipivovar Mamut w Mikolovie, potem kolacja w Stadtbrauerei Schwarzenberg w Wiedniu, może uda się jeszcze coś kupić na wynos obok w 1516 The Brewing Company.
Rano prosto po śniadaniu "lekka zawijka" po zakupy do Bier-Box w nowej lokalizacji (...ich mać), i - jak już się wydostaniemy ze stolicy walca , to postój na obiad dopiero w Gasthaus Schwalbenbräu zu Schladming.
Dalej już tylko narty..., narty...
Z powrotem nieco mniej kolorowo - jedynie kolacja w drodze powrotnej u MajEra w Gliwicach...
To jeszcze zasadniczo tydzień, ale już się nie mogę doczekać, gdyby ktoś miał jakieś lejtest-niusy nt. w/w miejsc, byłbym wdzięczny .
Comment
-
-
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika Pancernik Wyświetlenie odpowiedziNo dobra, Panie i Panowie, plan narten-rajze 2014 w zasadzie dopięty.
Od strony piwnej (czyli apres-ski, a nawet zamiast-ski) wygląda następująco:
Jadąc tam: szybkie zakupy w Minipivovar Mamut w Mikolovie, potem kolacja w Stadtbrauerei Schwarzenberg w Wiedniu, może uda się jeszcze coś kupić na wynos obok w 1516 The Brewing Company.
Rano prosto po śniadaniu "lekka zawijka" po zakupy do Bier-Box w nowej lokalizacji (...ich mać), i - jak już się wydostaniemy ze stolicy walca , to postój na obiad dopiero w Gasthaus Schwalbenbräu zu Schladming.
Dalej już tylko narty..., narty...
Z powrotem nieco mniej kolorowo - jedynie kolacja w drodze powrotnej u MajEra w Gliwicach...
To jeszcze zasadniczo tydzień, ale już się nie mogę doczekać, gdyby ktoś miał jakieś lejtest-niusy nt. w/w miejsc, byłbym wdzięczny .
Jestem Wam winny relację z tego roku, postaram się poprawić.
Comment
-
-
Krótkie info dla tych, co jeszcze na, a może i przed nartami.
W Karyntii "trochę" śniegu napadało. Był taki jeden dzień, że za cholerę nie dało się jeździć, i ze dwa, gdzie Heidi z kolegami nie dała rady ogarnąć tras, i było bardzo "niekomilfo".
Biorąc pod uwagę krwawiący portfel po nabyciu ski-passów - 6-Tage 2E+1K (dwoje dorosłych i jeden nastolatek) = EUR 540 (no, może trochę mniej po jakimś rabacie...), niesmak mały pozostał.
Na usprawiedliwienie organizatorów - pewnego dnia kontrolnie poszliśmy na parking, i w cztery dorosłe osoby odśnieżaliśmy dwa samochody półtorej godziny...
Całe szczęście, że (w sumie trochę dla jaj) Młody wziął składaną łopatę, bo hotel miał łopat całe pięć sztuk i przed wyjazdem odbywała się mała "walka o ogień" (tzn. o łopaty ).
Z tematów piwnych - na stokach i około nich, we wszystkich knajpkach, królują austriackie standardy: Villacher, Stiegl, Gösser, ewentualnie pszeniczny Edelweiss, zdarza się też jakaś bawarska, przemysłowa pszenica czasem.
Jak człek schetan i upocon po walce z muldami i kopnym śniegiem, smakują (prawie) jak ambrozja...
Comment
-
-
Mnie zawiało w styczni do Bad Kleinkirchheim i tutaj z kolei ze śniegiem było nieciekawie. Mimo,że pierwszy raz pojechaliśmy na dłuższy wyjazd (9 dni jazdy) wróciłem lekko "niewyjeżdżony" i nie do końca usatysfakcjonowany.
BKK wybraliśmy ze względu na termy, z których słynie (lubię się pomoczyć w ciepłej wodzie po nartach). Siłą rzeczy porównanie z doliną Gastein nasuwa się samo. No i tam niestety wszystko chyba było lepsze. Infrastruktura, warunki śniegowe, przygotowanie tras, opcje après-ski, chyba ceny też ciutkę niższe no i nawet woda na termach cieplejsza Gdyby przygotowanie, warunki śniegowe i infrastruktura (miejscami niemal muzealna) była lepsza to ocena byłaby znacznie wyższa bo trasy są naprawdę fajnie wytyczone.
Z czystym sercem mogę polecić natomiast pobliski ośrodek Turracher Höhe, śniegu od cholery, nowoczesne wyciągi (w tym ciekawostka - gondolki i krzesełka na jednej linie). Niezbyt duży lecz bardzo przyjemny. Mimo, że mieliśmy apartament 150 m od wyciągów w BKK, 3 lub 4 dni spędziliśmy 20 km dalej.
"Piwnie" to niestety pustynia, coś jak w relacji Pancernika. Nawet w sklepach tragedia, nawet Koźlaków nie było. No może z wyjątkiem jednego, zupełnie od czapy dostępny był Urbock Eggenbergu. Te niedostatki osłodził mi wieczór w Wiedniu i najlepszy jaki do tej pory odwiedziłem browar restauracyjny - 1516.
Na koniec ciekawa fotka podsumowująca w pewnym stopniu ten wyjazd
Comment
-
-
To dopiszę jeszcze ciut o "apresach" .
W tym roku byliśmy ze znajomymi, i połowa żeńska tych znajomych, była wybitnie "apresowa".
Wyszło na to, że panie łoiły po nartach jakieś (za przeproszeniem) aperole, hugi i inne "gluwlajny" (w oryginale "Glühwein"- wino grzane - ale po trzech "kubasach" język troszku im się był plątał...).
Kolega za to zaprezentował nam drinka pt. "Fliegender Hirsch" (dla dociekliwych: http://en.wikipedia.org/wiki/J%C3%A4gerbomb). Czego ci ludzie nie wymyślą, żeby się po nartach upodlić... .
Żeby było piwnie - jako wieczorny rozluźniacz po nartach i przy transmisji z olimpiady świetnie sprawdza się porterówka .
Comment
-
-
Ja jednak pozostawałem przy piwie i najsensowniejszym rozwiązaniem było "marcowe" z Murau. Ewentualnie dopuszczam jeszcze jakiegoś gorzkiego schanpsa po porządnej kolacji
Jägerbomb mnie trochę przeraził...
Comment
-
-
No a ja mam problem, bo na razie chętnych współtowarzyszy do wyjazdu brak a € cholernie drogie...
Idąc tropem notowań walutowych rozważam wyjazd do... Bukovla.
Z innych opcji ulubiony Gastein lub lastmynyt w marcu samolotem do Francji, Turcji lub Hiszpanii.
Generalnie pociąga mnie jakoś taka "egzotyka"
Comment
-
-
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika żąleną Wyświetlenie odpowiedziWczoraj niewiele brakowało, żeby moja starsza robiła w lasku kabackim na narciarza, ale ostatecznie wytrzymała. Więc ja jeszcze sezonu nie zacząłem (jeśli pominąć patrzenie na narciarzy na górce szczęśliwickiej)
Comment
-
-
A przechodząc do adremu...
W tym roku mazowieckie ferie są w awangardzie postępu i zaczynają się już za chwilę .
Żeby nie załapać się na honorowe obywatelstwo miejscowości, gdzie byliśmy ostatnie trzy sezony, wybraliśmy miejscówkę ciut dalszą: http://www.bergfex.pl/nassfeld/.
Z mapy wynika, że na pizzę po nartach wystarczy przejść parę kroków i jest się w słonecznej Italii .
Tanio nie jest, ale pocieszam się tym, że rezerwowaliśmy przy nieco innym kursie EUR i tym, że wypożyczając narty nie w hotelu, a w oddalonym 50 metrów sklepie Intersport zaoszczędzę EUR 40 .
Poza tym klasyka - pit-stop w Wiedniu, zwiedzanie muzeum z "dinozarłami" i Wenus z Willendorfu, kolacja w browarze restauracyjnym (Salm) i następnego dnia obiad w knajpie przy browarze (Schleppe Felsenkeller, Klagenfurt).
A w drodze powrotnej - kolacja na raciborskim rynku (i wszystko jasne).
Tyle plany i wizje, zobaczymy, jak wyjdzie...
Comment
-
Comment