Za każdym razem, jak przechodzę/przejeżdżam w okolicy ścieżki rowerowej, to mnie trzęsie. Stoją znaki, jak byk wymalowane rowery i pasy, a wiara i tak zapieprza po całej szerokości ściezki, nawet jak ma chodnik tuż obok. Żeby to jeszcze jakieś dwustuletnie babcie, czy dziadkowie byli, to bym zrozumiał, ale nie - porozumienie ponad podziałami, ścieżką zapychają równo przedstawiciele każdego pokolenia!
W dodatku parę przystanków ode mnie jest takie miejsce, w którym zawsze rozstawia się jakiś facet ze swoim straganikiem owocowym prosto z bagażnika samochodu. Na ścieżce co prawda nie staje, co to to nie, ale tak jest ustawiony, że kupujący nie mają wyjścia, jak tylko wliźć na ścieżkę. Nie to, żeby im to specjalnie przeszkadzało...
Równie dobrze to samo można napisać o rowerzystach. Maja ścieżkę, a jeżdżą po chodnikach. Zobacz co sie dzieje przy parasolach nad Wisłą.
Inna sprawa, że jak jakiś debil zaparkuje samochód na chodniku, to policja i straż ma to w nosie, a jak na scieżce rowerowej to od razu mandaty itp.
Po ścieżkach rowerowych nie chodzę, a i tak na chodniku juz wiele razy o mały włos byłbym rozjechany przez "dzielnych" rowerzystów.
pułaś
--------------------------------- "(...)W kącikach flechtów wieczór już Lśni jak porzeczka krwawa Ukradkiem z rdzy wycieram nóż I między bajki wkładam"
A mnie tam jeszcze nikt nie rozjechał. Odpukać w niepasteryzowane...
Ścieżek w Wawie jest tak mało (choć na szczęście coraz więcej), że nie bardzo funkcjonują one w świadomości samych rowerzystów. Rezultat jest taki, że wszyscy wchodzą sobie w drogę.
Co do parkowania na chodniku - jest przepis, że musi być półtora metra dla przechodnia. No więc czasem mam wielką ochotę wziąć ze sobą miarkę i kawał ostrego drutu, i miarką mierzyć te półtora, a drutem rysować granicę na maskach samochodów, które stoją za głęboko.
pulas napisał(a) Równie dobrze to samo można napisać o rowerzystach. Maja ścieżkę, a jeżdżą po chodnikach.
Jakoś w Polsce rowerzystów nie lubi nikt: z chodnika ich gonią na jezdnię, tam "czychają" na nich szaleni kierowcy z głośnymi klaksonami (albo i taranami z przodu), wszyscy mówia o ścieżkach - tylko tych jak na lekarstwo, a nawet jeśli jakaś jest, to albo stoi na niej samochód, albo spacerują piesi!
Ludzie! Co jest?! Czyżby to wciąż pokutowało w nas komunistyczne hasło, że "wszystkiemu winni [ciach] i pedały"? A wokół każdego rowerzysty kręcą się dwa pedały, więc nigdy nie wiadomo...
wrrr...!!!
browerzysta, abstynent i nałogowy piwoholik c[]
Światem rządzi miłość. Ja na przykład kocham piwo :]
Rowerzysta z tego co wiem ma prawo jeździć chodnikiem tylko w przypadku braku równoległej scieżki rowerowej. Nie przeczę, sama często jeżdżę z Biskupina do centrum część trasy chodnikiem, bo ścieżka rowerowa jest bardzo stara (wiem, że to brzmi zaskakująco, ale takie właśnie tam są!), natomiast czasem jeżdżę chodnikiem, bo na ścieżce parkują samochody. Samochód nie zaparkuje tylko na ścieżce, która jest ułożona z czerwonego bruku, bo taki przyjął się ostatnio kolor do ścieżek - a tak poza tym - hulaj dusza! A piesi mają głęboko w nosie oznaczenia i jeszcze potrafią pyskować. Kiedyś z czystej złośliwości najechałam rowerem na piłeczkę pingpongową typom w wieku zobowiązującym do myślenia (powyżej 15 lat), którzy z pełnym luzem sobie ją w jakimś bliżej nieokreślonym celu popychali między sobą na ścieżce rowerowej i mimo faktu, że zbliżałam się do nich z prędkością mocno zdezelowanego traktoru nie ustąpili ani na krok. No to po moim przejeździe nie mieli już czego turlać, bo przestała być okrągła
Uściślam i uzupełniam wypowiedź Marusi. Po chodniku wolno jeździć rowerem jeśli na drodze w danym miejscu dopuszczalna jest prędkość pojazdów ponad 60 km/godz. Chodzi pewnie o bezpieczeństwo rowerzysty i o to, aby nie tamował ruchu. Ale w moim małym, śląskim miasteczku prawie wszyscy jeżdżą chodnikami. Mało jest samobójców wpychających się na ulice.
Ostatnio byłem na pięknej duńskiej wyspie Borholm jest tam wspaniała sieć ścieżek rowerowych , tam gdzie nie ma ścieżki należy jeździć po ulicy i nikt na nikogo nie trąbi i pokrzykuje czy próbuje zepchnąć z drogi . Razem z kumplami wzieliśmy rowery z hotelu i jeździliśmy sobie po mieście , po każdorazowym wjechaniu na chodnik ( np. żeby zobaczyć coś na wystawie ) byliśmy w grzeczny sposób informowani że do jazdy służy ulica . Tak więc wszystko zależy od wychowania i kultury .
And69 napisal/a Ostatnio byłem na pięknej duńskiej wyspie Borholm jest tam wspaniała sieć ścieżek rowerowych , tam gdzie nie ma ścieżki należy jeździć po ulicy i nikt na nikogo nie trąbi i pokrzykuje czy próbuje zepchnąć z drogi . Razem z kumplami wzieliśmy rowery z hotelu i jeździliśmy sobie po mieście , po każdorazowym wjechaniu na chodnik ( np. żeby zobaczyć coś na wystawie ) byliśmy w grzeczny sposób informowani że do jazdy służy ulica . Tak więc wszystko zależy od wychowania i kultury .
Takie dzałania popieram w całej rozciągłości!!!
pułaś
--------------------------------- "(...)W kącikach flechtów wieczór już Lśni jak porzeczka krwawa Ukradkiem z rdzy wycieram nóż I między bajki wkładam"
Jezdze na rowerze nie raz i po 200 km przedewszystkim w celu napicia sie piwa. Nie widze w tym nic zlego, poniewaz uwazam, ze piwo pite co 1,5 - 2 h nie wplywa negatywnie na umiejetnosci prowadzenia roweru, za to pozytywnie na samopoczucie, a sama jazda na zdrowie. Nie rozumie tu troche polskiego kodeksu drogowego w tym punkcie.
A ja lubie jeździć po mieściwe rowerem, jeżeli mam do załatwienia jakąś sprawę i mam gdzie bezpiecznie zostawić rower to przeważnie wybieram rower. Bawi mnie to, że w godzinach sczytu w centrum rowerem poruszasz się szybciej niż samochody. Fakt że trzeba troche bardziej uwazac bo wiekszosc kierowcow nie liczy sie z bikerami, ale najlepiej takiemu "niechcący" kierownicą po drzwiach przejachac i złość mija od razu.
btw.:
Moze tak utworzyc nowa podsekcje: BROWERZYŚCI
Comment