Szkoda, że faktu mobilności roweru nie zauważają kierowcy. Może paru przesiadłoby się na dwa kółka i zrobiłoby się luźniej, i mniej spalinowo na ulicach.
Szkoda, że faktu mobilności roweru nie zauważają kierowcy. Może paru przesiadłoby się na dwa kółka i zrobiłoby się luźniej, i mniej spalinowo na ulicach.
Przepraszam za wcześniejszy nie dokończony wpis ale właśnie moja mała pomogła mi go wysłać .
Niestety nie każdy ma tę możliwość żeby się przesiąść na rower , trudno sobie wyobrazić "repów" na rowerach zaliczających 20 - 30 wizyt dziennie z majdanem na plecach . Ja mam np. sklepy rozrzucone po całym mieście i trudno mi by było obsługiwać je na rowerze . A takich osób jak ja jest w każdym dużym mieście bardzo dużo .
Ale jest też bardzo, bardzo dużo osób, które jeżdżą samochodem po prostu do "stacjonarnej" roboty, mając niekiedy do przejechania np. 2-3 km Znam takich z autopsji.
żąleną napisal/a Nie ma to, jak Skandynawia - w Szwecji premier jeździ sobie do pracy rowerem.
A u nas rover'em
pułaś
--------------------------------- "(...)W kącikach flechtów wieczór już Lśni jak porzeczka krwawa Ukradkiem z rdzy wycieram nóż I między bajki wkładam"
slavoy napisal/a Ale jest też bardzo, bardzo dużo osób, które jeżdżą samochodem po prostu do "stacjonarnej" roboty, mając niekiedy do przejechania np. 2-3 km Znam takich z autopsji.
Też znam takie osoby , potrafią pojechać samochodem do sklepu np. po bułki i mleko oddalonego o 1km lub mniej . Lub w centrach handlowych przestawiają samochód od jednego sklepu do drugiego choć przejechanie i znalezienie nowego miejsca zajmuje 3 razy więcej czasu niż przejście na piechote .
Niestety - trochę w wyniku posuchy samochodowej PRL-u samochód jest dla statystycznego Polaka jednym z artykułów pierwszej potrzeby i ogólnie przedłużeniem penisa. A rowerem to niech sobie dzieciaki jeżdżą.
Na szczęście coraz więcej osób nie dorasta przez całe życie.
żąleną napisał(a) Na szczęście coraz więcej osób nie dorasta przez całe życie.
No to ja się zdecydowanie do nich zaliczam, prawda? I to pomimo tego, że samochodem też kręce spore ilości kilometrów (ale w miarę ekologicznie - na gaz).
Właśnie przed chwilą wróciłem z małej wycieczki rowerowej, tak ledwie 30 km. Ale prawdopodobnie jeszcze wieczorem pojadę rowerem do Rynku, oczywiście na piwo
browerzysta, abstynent i nałogowy piwoholik c[]
Światem rządzi miłość. Ja na przykład kocham piwo :]
Krzysiu napisał(a)
Jak chcesz, to ja spróbuję jeździć po ulicach. Nie boję się, zawsze jeżdżę po ulicy.
Solidaryzuje się z Kolegą Krzysiem. Mieszkałem w mieście 150-tysięcznym, ale zawsze jeździłem po jezdni (bo ona w końcu do tego służy). Zaś będąc pieszym ganiałem piratów na tzw. góralach szlejących po chodnikach. Zaraz za miastem są już ciekawe pagórki, ale tam żadnego nie spotkałem. Ja sam mordowałem się tam na Orkanie rometowskim.
Mój znajomy woli jeździć jezdnią, niż ścieżką, bo wtedy może jechać szybciej. Zanim mi rower nie zardzewiał, to też raczej jeździłem ulicami, choć za każdym razem, jak wyprzedzał mnie autobus, to siwiało mi parę włosów na głowie, bo prawie zawsze kierowcy zaczynali wracać na poprzedni tor jazdy, zanim mnie całkowicie wyprzedzili. Rezultat: tylna połowa autobusu mijała mnie o centymetry. Najmniejszy błąd z mojej strony i...
Jak już znowu będę miał rower, to będę raczej używał ścieżek, chociażby po to, żeby wykosić z nich te wszystkie gapy, co się po nich szwendają.
żąleną napisal/a Niestety - trochę w wyniku posuchy samochodowej PRL-u samochód jest dla statystycznego Polaka jednym z artykułów pierwszej potrzeby i ogólnie przedłużeniem penisa.
Aha..... to ja juz wiem, że mi niepotrzebny samochód. No bo co ja sobie będę przedłużać
Gratulacje dla Endriu o wspaniały neologizm BROWERZYŚCI, myslę, że się przyjmie!!!
żąleną napisał(a) [...] wykosić z nich te wszystkie gapy, co się po nich szwendają.
A jak! ROWER-POWER
Jeździć na rowerze lubię tak samo bardzo jak jazdę autem. Pierwsze daje mi dostęp do chodników dla pieszych różnych ciekawych miejsc, lasów, pól itp. ale drugie daje mi moc i prędkość jakiej nie wycisnę ze swoich nóg. O dziwo śmierci w oczy zaglądam raczej na rowerku, bo rzadko go naprawiam i aktualnie moja droga hamowania mięsci się w granicacch ok 20m
Co do jazdy po jezdni nie mam z tym żadnego problemu i myślę, że zachowuję się przyzwoicie. Jakiś czas temu, jadąc tramwajem, widziałem we Wrocławiu na trasie Polibuda-GaleriaD kolesia, który bezstresowo poruszał się środkowym pasem jezdni na rowerze...
Jak jest ścieżka, to wolę ścieżkę. A już na trasie poza miastem, gdzie czasami nie ma wyjścia i trza zasuwać szosą to zawsze mam stres, że coś mi w tyłek wjedzie
Comment