Co do roweru to śmigam nim na okrągło cały rok. Wiosną, latem i wczesną jesienią korzystam z kolarzówki. Zimą zaś z roweru górskiego. Jeżdzę zawsze gdy mam wolny czas. Praktycznie nigdzie się nie ruszam bez mojej "kozy". Jako że ranki są już w miare ciepłe drogę do szkoły pokonuję własnie rowerem.
No widzę, że i ja będę musiał reaktywować swój rower. Choć jest on dosyć stary, to po przeglądzię i dobrym naoliwieniu, jeździ jak strzała. Postaram się w najbliższym tygodniu rozpocząć sezon rowerowy.
Wiosną, latem i wczesną jesienią korzystam z kolarzówki. Zimą zaś z roweru górskiego.
Ja przez cały rok jeżdżę kolarką Rometa. Ostatnio jednak trafiła mi się okazja - druga taka sama, tylko z agresywniejszym bieżnikiem i grubszą oponą z tyłu. Jechałem po śniegu i stwierdziłem, że dorzucę taką samą oponę z przodu i będzie to mój rower zimowy. Z reguły i tak jeżdżę po ulicach, które są odśnieżane, ale czasem trzeba kawałek podjechać chodnikiem i wtedy sporo sił człowiek marnuje na szarpaninę.
Dobry rower nie lubi oliwienia. Maksymalne odstępstwo to suchy smar grafitowy.
Chodziło mi o smary, jakich używa się w sklepach rowerowych przy przeglądach.
Jeśli chodzi o mnie, to używam jedynie Finishline - najlepszy jest "wet".
I ja też postanowiłem odkurzyć dziś rower i zobaczyć czy moje chore ręce zdołają go utrzymać.
Nie jest źle, rower chodzi jak zwykle ślicznie, a ból nadgarstków nie jest wiele większy niż przy podnoszeniu litrowego kufla Bartka. Będę jeździć!
Byle by tylko było gdzie tym rowerem pojechać na piwo...
browerzysta, abstynent i nałogowy piwoholik c[]
Światem rządzi miłość. Ja na przykład kocham piwo :]
Ja również jeżdżę kolarką Rometa. Niedawno przesiadłem się na niego z szosówki Peugeota. Co do jazdy kolarką w zimie to jeszcze nie próbowałem. Miałem taką wizje aby trochę przerobić moją "kozę" na przełajówkę ale jakoś mi przeszło.
Ja w sumie nie miałem wyjścia, tylko jeden rower miałem do niedawna. Oczywiście w przypadku zaśnieżonych ulic odpuszczałem sobie, jeszcze mi życie miłe.
A nawiasem mówiąc, obie moje kolarki są takimi klasycznymi szosówkami - w porównaniu z poprzednim Rometem (Meteorem ) są lekkie jak piórko, ale nie mają żadnych mocowań na bagażnik lub błotniki. A bez pełnych błotników nie lubię jeździć, bo cały rower jest zapaćkany.
Polazłem więc do mechanika, który założył mi te błotniki metodą złotej rączki. Siedziałem u niego w warsztacie półtorej godziny i przyglądałem się, jak tnie śrubki i dogina przeróżne zaciski.
W rowerze na zimę chyba sam będę musiał sobie sklecić błotniki - w miarę pełne, ale bardziej odstające od kół, żeby ich śnieg nie blokował.
Ja podobnie jak Zajka i Żą jeżdżę "rowerem" cały rok. "rowerem" dlatego że jest to składak Rometa "Jubilat" , a robię nim nieraz i po 100 km. dziennie. Czymś takim wbrew pozorom też można jeździć dłuższe trasy.
"Ma jednak kraj polski napój warzony
z pszenicy, chmielu i wody, po polsku
piwem zwany; a gdy nic nadeń lepszego
do pokrzepienia ciała, jest nie tylko rozkoszą
mieszkańców, lecz i cudzoziemców
wybornym smakiem"
Jan Długosz, Historie Piwne Moja strona www w początkowym okresie budowy
Dla mnie stare rowery polskiej produkcji (Romety, czy tez damka śp. mojego dziadka) to jest fenomen pod względem wygody jazdy. Mają tak dopasowane tryby że nie ważne czy jedzie się pod górę czy też z góry zawsze jest to tak dobrane że przemieszcza się wygodnie. Teraz jeżdżę na rowerze “górskim” jednak to już nie to samo co wspomniane wcześniej Romety czy też moja dawna kolarka. Tamte wehikułu miały duszę.
Bo kto piwa nie pije ten jest wywrotowcem, świadomie uszczuplającym dochody państwa, bezideowcem.
A ja za nic bym nie wrócił do mojego starego Waganta. Nie był zły, ale obecny góral jest pod każdym względem o niebo lepszy.
Ale ja mam rower, a nie roweropodobne jeździdełko z hipermarketu...
browerzysta, abstynent i nałogowy piwoholik c[]
Światem rządzi miłość. Ja na przykład kocham piwo :]
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika YouPeter
Dla mnie stare rowery polskiej produkcji (Romety, czy tez damka śp. mojego dziadka) to jest fenomen pod względem wygody jazdy...
Ja mam czeską podróbkę Mosera z osprzętem Campagnolo Stratos i Veloce i gumami Schwalbe. W życiu nie przyszłoby mi do głowy, że Romet mógł wyprodukowac coś choćby w przybliżeniu podobnego, a najeździłem się od młodości na modelach Start, Sprint, Rekord 10, Huragan i Wagant. Owszem, wehikuły te pewną rolę spełniały, ale to tak, jakby porównać dzieło kowala i zegarmistrza.
Technologiczna wyższość nowych rowerów nad starymi Rometami jest bezsporna, natomiast psychologiczny komfort przy okazji zostawienia roweru przypiętego pod sklepem lub szkołą zupełnie odwrotny. Dlatego najbardziej lubię właśnie stare Rometowskie kolarki. Tylko po piachu nie pojadę, no i czasem odczuwam w tyłku stan dróg, który po tej zimie pobił wszelkie rekordy. W krajach Trzeciego Świata są chyba lepsze.
Comment