Oczywiście.
Kiedy piję piwko lepsze, rzadsze lub napotkane przeze mnie pierwszy raz, to robię sporą czasową przerwę i nie palę, aby nie psuć sobie smaku (mimo, że zazwyczaj lubię kopcić).
Najczęściej impreza z udziałem dobrego piwa wygląda u mnie następująco: początek, zanim wszyscy się zlecą - piwko; potem 20 min przerwy, płucze otwór gębowy wodą i piję drugie fajne piwko. Potem już nie ma aż tak wielkiego znaczenia co sie pije (w kwestii smaku i porównywania znajomych smaków piwa), a w każdym razie, ciężko zrobić jakieś odkrywcze obserwacje na temat bukietu.
Wspomniany trappist był wypity przeze mnie na początku imprezy, ale wzmocnił działanie w tym sensie, że podziałał z początku swoim wysokim procentarzem i przede wszystkim ciężkością bukietu (zmiksowana nawałnica smaków, jak większość klasztorniaków z tamtych okolic). Także o odczuwanie smaku zadbałem i nie zmarnowałem piwa.
Kiedy piję piwko lepsze, rzadsze lub napotkane przeze mnie pierwszy raz, to robię sporą czasową przerwę i nie palę, aby nie psuć sobie smaku (mimo, że zazwyczaj lubię kopcić).
Najczęściej impreza z udziałem dobrego piwa wygląda u mnie następująco: początek, zanim wszyscy się zlecą - piwko; potem 20 min przerwy, płucze otwór gębowy wodą i piję drugie fajne piwko. Potem już nie ma aż tak wielkiego znaczenia co sie pije (w kwestii smaku i porównywania znajomych smaków piwa), a w każdym razie, ciężko zrobić jakieś odkrywcze obserwacje na temat bukietu.
Wspomniany trappist był wypity przeze mnie na początku imprezy, ale wzmocnił działanie w tym sensie, że podziałał z początku swoim wysokim procentarzem i przede wszystkim ciężkością bukietu (zmiksowana nawałnica smaków, jak większość klasztorniaków z tamtych okolic). Także o odczuwanie smaku zadbałem i nie zmarnowałem piwa.
Comment