No to relacja z naszego wyjazdu. cel to Łabska ścieżka rowerowa a konkretnie jej odcinek na terytorium Czech . Na początek trochę statystyk. Na starcie nie stawiły się dwie osoby, jedna nie dostała zgody lekarza a jako że miały jechać na tandemie to automatycznie druga odpadła . Więc nasz skład składał się ze Zgreda, dwóch dzielnych Pań no i ja kierownik odpowiedzialny za logistykę, odpowiednie nawodnienie oraz odżywianie. Ogólną trasę jaka pokonaliśmy na rowerach to około 464 kilometrów, średnia to 14,7 km na godzinę Zwiedziliśmy 12 zamków oraz 16 miast. Do tego napełnialiśmy bidony w 19 browarach . To na tyle liczb teraz konkrety.
- DZIEŃ 1
Większość trasy do startu pokonujemy osobno a powodem jest mała ilość miejsc na rowery w pociągach typu EC lub Pendolino. Nasz odcinek Bohumin-Pardublice na pokładzie pendolino mija bez zakłóceń. Obsługa co rusz dostarcza zimne napoje, po za koncerniakami jest też dostępne piwo z browaru Chroust . W Pardubicach czaka już na nas zgred ze swoją połówką, przed nami jeszcze kilka przesiadek, w tym autobusem ( komunikacja zastępcza ). Tak docieramy do miasteczka Ostromeż, ogólnie zadupie ale ich dworzec w 2017 roku został wybrany najpiękniejszym dworcem w Czechach. Tu mamy godzinę czasu wolnego, już z daleka widzimy neon " Svijany" na budynku dworca. Więc pojawiły się bananki na naszych twarzach, łapiemy za klamkę a ta wredna stawia opór . Czy to nie pech, cały tydzień otwarte od 10,30 a akurat niedziela od 14 ?. A nasz pociąg ma odjazd 13,57 , ale okna są otwarte i ktoś krząta się w środku. Atakujemy przez jedno okno, " ne, otvirame w 2 hodiny ". Atakujemy drugim oknem, zezłoszczona żena zamyka wszystkie okna co za wredne babsko nie zna przykazania ?, " spragnionych należy napoić " ?. No ale w końcu docieramy na nasz start, czyli miasteczko Vrchlabi w Karkonoszach, które ma coś w sobie. Ładna zabudowa, zamek, dwa browary . Dziś mamy tylko 24 km jazdy ale żołądki trzeba napełnić, rumaki też co rusz parskają nozdrzami. Decyzja jest tylko jedna, browar Medved który znajduje się 4 km od dworca. Znamy już to miejsce więc wiemy co zamówić. Na stole lądują gulasze a w raz z nimi głodne, wkur.. osy. Bitwa trwa już kilka minut, osy ponoszą ogromne straty. Ale co rusz do walki kierują kolejne bataliony. Niestety straty są i u nas, Ariusz dostaje cios pod okiem i wycofuje się z pola bitwy. Sam nie mogę utrzymać okopów, wycofujemy się oddając knedlika i trochę sosu.. Trasa Vrchlabi - Hostinne to zwykła szosa ale na szczęście jest mały ruch. Tak docieramy do naszego pierwszego noclegu. Nie łatwo go było odszukać, jakaś dziwna dzielnica. Budynki fabryczne, warsztaty itp. Ale ogólnie polecamy to miejsce, służę namiarami. Wykąpani ruszamy na rekonesans, krótkie zakupy no i czas się na poić. Kierunek to rynek, gdzie znajduje się bardzo ładny ratusz ale nie widać wodopoju . Gdy już wycofujemy się arkadami zauważam że jedne z drzwi są otwarte. W głębi słychać głosy, na zwiad rusza Ariusz. Wraca szczęśliwy i zaprasza nas do środka. Wchodzimy pewnym krokiem i tu nagle gwar barowy zmienia się w przerażającą ciszę. Czyżby coś nie tak z nami ?, niestety środek i ogródek zawalony lokalsami. Wycofujemy się, w drugim lokalu sytuacja się powtarza. Chwila zastanowienia, skąd tu tyle ludzi w barach ?. Alkoholizm, jakoś piwa, przeludnienie, brak barów ?. Do trzech razy sztuka, z daleka widzimy kolejny ogródek i są miejsca wolne . Zadowoleni przyspieszamy aby przypadkiem ktoś nas nie uprzedził. I w tym momencie z za rogu pojawia się autobus który oczywiście zatrzymuje się przy knajpie . Wypada z niego chorda spragnionych kibiców Sparty Praga ( to miasteczko kibicuje Sparcie ). A lokal jest ich bastionem ( U Bicane ), ale na szczęście i dla nas znajduje się miejsce w ogródku. Zamawiamy Krkonosza za 19 Kc, może to jest powód że tylu ludzi siedzi w barach . No ale czas spać jutro 80 km do zrobienia A jeszcze jedna ciekawostka, Hostinne to chyba czeska stolica Jeżyków, jest ich tu tysiące zajmują każde wolne okno w pustostanach ( foto ). Jeśli się podoba tekst to zapraszam do polubienia go oraz polubienia mojego bloga " Piwne szlaki z Raciborza ". Pełna relacja fotograficzne, tutaj.
- DZIEŃ 1
Większość trasy do startu pokonujemy osobno a powodem jest mała ilość miejsc na rowery w pociągach typu EC lub Pendolino. Nasz odcinek Bohumin-Pardublice na pokładzie pendolino mija bez zakłóceń. Obsługa co rusz dostarcza zimne napoje, po za koncerniakami jest też dostępne piwo z browaru Chroust . W Pardubicach czaka już na nas zgred ze swoją połówką, przed nami jeszcze kilka przesiadek, w tym autobusem ( komunikacja zastępcza ). Tak docieramy do miasteczka Ostromeż, ogólnie zadupie ale ich dworzec w 2017 roku został wybrany najpiękniejszym dworcem w Czechach. Tu mamy godzinę czasu wolnego, już z daleka widzimy neon " Svijany" na budynku dworca. Więc pojawiły się bananki na naszych twarzach, łapiemy za klamkę a ta wredna stawia opór . Czy to nie pech, cały tydzień otwarte od 10,30 a akurat niedziela od 14 ?. A nasz pociąg ma odjazd 13,57 , ale okna są otwarte i ktoś krząta się w środku. Atakujemy przez jedno okno, " ne, otvirame w 2 hodiny ". Atakujemy drugim oknem, zezłoszczona żena zamyka wszystkie okna co za wredne babsko nie zna przykazania ?, " spragnionych należy napoić " ?. No ale w końcu docieramy na nasz start, czyli miasteczko Vrchlabi w Karkonoszach, które ma coś w sobie. Ładna zabudowa, zamek, dwa browary . Dziś mamy tylko 24 km jazdy ale żołądki trzeba napełnić, rumaki też co rusz parskają nozdrzami. Decyzja jest tylko jedna, browar Medved który znajduje się 4 km od dworca. Znamy już to miejsce więc wiemy co zamówić. Na stole lądują gulasze a w raz z nimi głodne, wkur.. osy. Bitwa trwa już kilka minut, osy ponoszą ogromne straty. Ale co rusz do walki kierują kolejne bataliony. Niestety straty są i u nas, Ariusz dostaje cios pod okiem i wycofuje się z pola bitwy. Sam nie mogę utrzymać okopów, wycofujemy się oddając knedlika i trochę sosu.. Trasa Vrchlabi - Hostinne to zwykła szosa ale na szczęście jest mały ruch. Tak docieramy do naszego pierwszego noclegu. Nie łatwo go było odszukać, jakaś dziwna dzielnica. Budynki fabryczne, warsztaty itp. Ale ogólnie polecamy to miejsce, służę namiarami. Wykąpani ruszamy na rekonesans, krótkie zakupy no i czas się na poić. Kierunek to rynek, gdzie znajduje się bardzo ładny ratusz ale nie widać wodopoju . Gdy już wycofujemy się arkadami zauważam że jedne z drzwi są otwarte. W głębi słychać głosy, na zwiad rusza Ariusz. Wraca szczęśliwy i zaprasza nas do środka. Wchodzimy pewnym krokiem i tu nagle gwar barowy zmienia się w przerażającą ciszę. Czyżby coś nie tak z nami ?, niestety środek i ogródek zawalony lokalsami. Wycofujemy się, w drugim lokalu sytuacja się powtarza. Chwila zastanowienia, skąd tu tyle ludzi w barach ?. Alkoholizm, jakoś piwa, przeludnienie, brak barów ?. Do trzech razy sztuka, z daleka widzimy kolejny ogródek i są miejsca wolne . Zadowoleni przyspieszamy aby przypadkiem ktoś nas nie uprzedził. I w tym momencie z za rogu pojawia się autobus który oczywiście zatrzymuje się przy knajpie . Wypada z niego chorda spragnionych kibiców Sparty Praga ( to miasteczko kibicuje Sparcie ). A lokal jest ich bastionem ( U Bicane ), ale na szczęście i dla nas znajduje się miejsce w ogródku. Zamawiamy Krkonosza za 19 Kc, może to jest powód że tylu ludzi siedzi w barach . No ale czas spać jutro 80 km do zrobienia A jeszcze jedna ciekawostka, Hostinne to chyba czeska stolica Jeżyków, jest ich tu tysiące zajmują każde wolne okno w pustostanach ( foto ). Jeśli się podoba tekst to zapraszam do polubienia go oraz polubienia mojego bloga " Piwne szlaki z Raciborza ". Pełna relacja fotograficzne, tutaj.
Comment