Labska Stezka rowerowa w Czechach i browary przy niej

Collapse
X
 
  • Filtruj
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • Raciborz
    Kapitan Lagerowej Marynarki
    • 2004.06
    • 594

    Labska Stezka rowerowa w Czechach i browary przy niej

    No to relacja z naszego wyjazdu. cel to Łabska ścieżka rowerowa a konkretnie jej odcinek na terytorium Czech . Na początek trochę statystyk. Na starcie nie stawiły się dwie osoby, jedna nie dostała zgody lekarza a jako że miały jechać na tandemie to automatycznie druga odpadła . Więc nasz skład składał się ze Zgreda, dwóch dzielnych Pań no i ja kierownik odpowiedzialny za logistykę, odpowiednie nawodnienie oraz odżywianie. Ogólną trasę jaka pokonaliśmy na rowerach to około 464 kilometrów, średnia to 14,7 km na godzinę Zwiedziliśmy 12 zamków oraz 16 miast. Do tego napełnialiśmy bidony w 19 browarach . To na tyle liczb teraz konkrety.
    - DZIEŃ 1
    Większość trasy do startu pokonujemy osobno a powodem jest mała ilość miejsc na rowery w pociągach typu EC lub Pendolino. Nasz odcinek Bohumin-Pardublice na pokładzie pendolino mija bez zakłóceń. Obsługa co rusz dostarcza zimne napoje, po za koncerniakami jest też dostępne piwo z browaru Chroust . W Pardubicach czaka już na nas zgred ze swoją połówką, przed nami jeszcze kilka przesiadek, w tym autobusem ( komunikacja zastępcza ). Tak docieramy do miasteczka Ostromeż, ogólnie zadupie ale ich dworzec w 2017 roku został wybrany najpiękniejszym dworcem w Czechach. Tu mamy godzinę czasu wolnego, już z daleka widzimy neon " Svijany" na budynku dworca. Więc pojawiły się bananki na naszych twarzach, łapiemy za klamkę a ta wredna stawia opór . Czy to nie pech, cały tydzień otwarte od 10,30 a akurat niedziela od 14 ?. A nasz pociąg ma odjazd 13,57 , ale okna są otwarte i ktoś krząta się w środku. Atakujemy przez jedno okno, " ne, otvirame w 2 hodiny ". Atakujemy drugim oknem, zezłoszczona żena zamyka wszystkie okna co za wredne babsko nie zna przykazania ?, " spragnionych należy napoić " ?. No ale w końcu docieramy na nasz start, czyli miasteczko Vrchlabi w Karkonoszach, które ma coś w sobie. Ładna zabudowa, zamek, dwa browary . Dziś mamy tylko 24 km jazdy ale żołądki trzeba napełnić, rumaki też co rusz parskają nozdrzami. Decyzja jest tylko jedna, browar Medved który znajduje się 4 km od dworca. Znamy już to miejsce więc wiemy co zamówić. Na stole lądują gulasze a w raz z nimi głodne, wkur.. osy. Bitwa trwa już kilka minut, osy ponoszą ogromne straty. Ale co rusz do walki kierują kolejne bataliony. Niestety straty są i u nas, Ariusz dostaje cios pod okiem i wycofuje się z pola bitwy. Sam nie mogę utrzymać okopów, wycofujemy się oddając knedlika i trochę sosu.. Trasa Vrchlabi - Hostinne to zwykła szosa ale na szczęście jest mały ruch. Tak docieramy do naszego pierwszego noclegu. Nie łatwo go było odszukać, jakaś dziwna dzielnica. Budynki fabryczne, warsztaty itp. Ale ogólnie polecamy to miejsce, służę namiarami. Wykąpani ruszamy na rekonesans, krótkie zakupy no i czas się na poić. Kierunek to rynek, gdzie znajduje się bardzo ładny ratusz ale nie widać wodopoju . Gdy już wycofujemy się arkadami zauważam że jedne z drzwi są otwarte. W głębi słychać głosy, na zwiad rusza Ariusz. Wraca szczęśliwy i zaprasza nas do środka. Wchodzimy pewnym krokiem i tu nagle gwar barowy zmienia się w przerażającą ciszę. Czyżby coś nie tak z nami ?, niestety środek i ogródek zawalony lokalsami. Wycofujemy się, w drugim lokalu sytuacja się powtarza. Chwila zastanowienia, skąd tu tyle ludzi w barach ?. Alkoholizm, jakoś piwa, przeludnienie, brak barów ?. Do trzech razy sztuka, z daleka widzimy kolejny ogródek i są miejsca wolne . Zadowoleni przyspieszamy aby przypadkiem ktoś nas nie uprzedził. I w tym momencie z za rogu pojawia się autobus który oczywiście zatrzymuje się przy knajpie . Wypada z niego chorda spragnionych kibiców Sparty Praga ( to miasteczko kibicuje Sparcie ). A lokal jest ich bastionem ( U Bicane ), ale na szczęście i dla nas znajduje się miejsce w ogródku. Zamawiamy Krkonosza za 19 Kc, może to jest powód że tylu ludzi siedzi w barach . No ale czas spać jutro 80 km do zrobienia A jeszcze jedna ciekawostka, Hostinne to chyba czeska stolica Jeżyków, jest ich tu tysiące zajmują każde wolne okno w pustostanach ( foto ). Jeśli się podoba tekst to zapraszam do polubienia go oraz polubienia mojego bloga " Piwne szlaki z Raciborza ". Pełna relacja fotograficzne, tutaj.
    No to relacja z naszego wyjazdu. cel to Łabska ścieżka rowerowa a konkretnie jej odcinek na terytorium Czech ( foto ). Na początek trochę statystyk. Na...
    Attached Files
  • Raciborz
    Kapitan Lagerowej Marynarki
    • 2004.06
    • 594

    #2
    DZIEŃ 2
    Kto nie czytał to proponuję najpierw przeczytać dzień 1 . W sumie, pierwsza w nocy to już kolejny dzień. Gdy delektujemy ostatnie piwko przed nasza kwaterą naszą uwagę zwraca światło za budynkiem. Jedno z pomieszczeń jest oświetlone a przed budynkiem jest sporo wody. To może oznaczać tylko jedno , zaciekawiony Ariusz idzie sprawdzić. W pomieszczeniu jest dwóch mocno zmęczonych pracowników a destylarnia idzie pełną mocą . Na pytanko czy można coś kupić pada " bez zgody szefa nie " . No to trza iść spać, wstajemy wypoczęci, zrelaksowani jak to w górach. Śniadanko i o 8 rano ruszamy, odcinek do zapory przed miejscowością Dvur Kralove to częściowo szosa oraz trochę szutru po górkach. Tak docieramy do przepięknej zapory, warto tu spędzić chwilę czasu. Kolejny punkt to zoo w Dvur Kralove a w nim pierwszy browar na terenie zoo. Z informacji wynika że otwarte od ósmej, niestety ta godzina dotyczy gości hotelowych którzy schodzą na śniadanie. Oczywiście można kupić piwo ale trzeba kupić bilet wstępu i wejść na teren zoo. Rezygnujemy z tego pomysłu i udajemy się na rynek. Tu dziewczyny pija kawkę a my svijanki . W tej miejscowości jest jeszcze drugi browar, ale jest tylko informacja o sklepiku firmowym a nic o piwiarni. Ale co tam, zbaczamy z trasy aby to sprawdzić i bingo. Przy sklepiku jest piękny ogródek piwny i lane piwko. Zamawiany kwaśnicową 11-tkę za jedyne 20 kc, bardzo dobre oktany. No ale czas ruszać, kawałek za miastem zaczyna się prawdziwa ścieżka rowerowa. Tak docieramy do zamku Kuks, budowla robi wrażenie. Krótki odpoczynek dla fotoreporterów i ruszamy dalej. Powoli nasze żołądki zaczynają upominać się o kalorie a rumaki o napojenie. Przed miastem Jaromeż natrafiamy na lokal na rzeką z własną hodowlą pstrągów. ich specjalnością jest pstrąg na maśle, palce lizać !. Z pełnymi brzuchami zwiedzamy miasto, godne polecenia na krótkie zwiedzanie. Tuż za nim jest Josefov, jest to miasto fort. Symetryczne ułożenie ulic oraz potężne budynki robią wrażenie. Niestety w chwili obecnej to bastion ciapatych . Nasz cel dnia drugiego czyli Hradec Kralove już na wyciągnięcie ręki. Rzeka robi się coraz szersza, sporo zwierzyny. Nutrie swobodnie pasa się przy samej ścieżce rowerowej. Docieramy do Hradca, ale pierwsze kroki nie są kierowany na nocleg tylko w dzielnicę domków jednorodzinnych. Jest tu umiejscowiony browar " Rodinny Pivovar ", na co dzień nie jest otwarty dla ludzi z ulicy. Ale po wcześniejszym rozmowie telefoniczne umówiliśmy się na delikatną degustacje i wizytę w browarze. Prze miły właściciel i sladek w jednej osobie. Piwa na najwyższym poziomie, u mnie wygrywa klasyka czyli leżak-11. Ciekawostką na kolumnie jest nalewak Gambrinusa z napisem " Netocime " . Napojeni piechotą udajemy się do miejsca noclegu, jest nim akademik w centrum miasta. Tanio, czysto, jedyny minus to bliskość dużego skrzyżowania. Odświeżeni udajemy się na zwiedzanie. Byłem tu wiele razy ale miasta nie zwiedzałem, więc teraz nadarzyła się okazja. Bardzo ładne stare miasto, no ale ile można zwiedzać . Kierujemy swe kroki do drugiego browaru w tym miejscu " pivovar Klenot ". Co tu napisać, odhaczone. Lekko zrozpaczeni wcinamy jeszcze w drodze powrotnej pizzę popijamy piwkiem kupionym na recepcji i nyny. Jutro przed nami kolejne kilometry i atrakcje. Jeśli się podobało to zapraszam do polubienia tekstu jak i bloga " Piwne szlaki z Raciborza ", oraz udostępniania. Relacja fotograficzna tutaj,
    Zaloguj się do Facebooka, aby zacząć udostępniać różne rzeczy oraz łączyć się ze znajomymi, rodziną i ludźmi, których znasz.

    Comment

    • ART
      mAD'MINd
      🥛🥛🥛🥛🥛
      • 2001.02
      • 23925

      #3
      Dziękuję za obszerną relację, ale proszę nie używać rasistowskich określeń wobec innych, nie jest to tutaj akceptowane.
      - Wspieraj swój Browar! Stań się Premium - Użytkownikiem!
      - Moje: zbieranie - Opole & warzenie - Browar Domowy Świński Ryjek ****
      - Uwarz swoje piwo domowe z naszym Centrum Piwowarstwa

      Sprawy dotyczące postów/wpisów/wątków/tematów zgłaszaj proszę narzędziem "Zgłoś [moderatorowi]" (Ikonka flagi przy danym wpisie).

      Comment

      • Raciborz
        Kapitan Lagerowej Marynarki
        • 2004.06
        • 594

        #4
        DZIEŃ 3
        Para buch, koła w ruch no to ruszamy. Dziś przed nami odcinek Hradec Kralove - Tynec nad Labem. Odcinek z Hradca prowadzi alejami bukowymi, ogólnie strasznie dużo jest buków na całej trasie. A tam gdzie buki to i grzyby. Ludzie normalnie w centrum miasta zbierają na porannym spacerze grzyby . Za raz za miastem wzdłuż brzegów
        można podziwiać setki daczy z pomostami na rzekę. Oj co za cudowne miejsce, chciało by się coś takiego. Piwko, pomost i rybki, oj dość marzenia. Dalej ścieżka prowadzi wzdłuż pól i łąk. Odcinek przed samym zamkiem Kuneticka Hora prowadzi szosą. Na co dzień to lokalna droga ale mamy pecha bo aktualnie droga dojazdowa do autostrady jest zamknięta i cały ruch jest skierowany na tą szosę. Oj ci debilni kierowcy tirów, na szczęście bez konsekwencji dla nas. Po zamkiem dziewczyny delektują się kawą a Ariusz postanawia wjechać rowerem na górę zamkową. Do organizmów ląduje kofeina więc odcinek do Pardubic pokonujemy w niezłą średnią. Od wieków Pardubice i Hradec konkurują ze sobą na wielu płaszczyznach. Jeśli chodzi o zabudowę starego miasta to u mnie zdecydowanie wygrywa Hradec. Dość tych zabytków, nasze rumaki bez pomocy mapy same kierują się w stronę pardubickiego browaru . Przed browarem mamy firmową restauracje a w niej 9 piw na kranach, oj posiedziało by się tutaj. Z browarem sąsiaduje osiedle oj co za piękny widok z balkonów maja ci ludzie. Jak że pora obiadowa to postanawiamy wrzucić coś na ruszt. ja wybieram karczek ze zasmażaną kapustą i knedlikami. Uwierzcie miód w ustach, popijam to Summer Citra- genialne piwko. Na deser nie mogło zabraknąć lanego Portera . Z pełnymi bakami i żołądkami udajemy się dalej, kolejny punkt to Kladruby nad Labem i słynna czeska hodowla koni rasowych. Robi to wrażenie, same pastwiska a na nich pasące się stada koni wokół budynków stadniny to setki hektarów. Już tylko 7 kilometrów do dzisiejszego celu i opuszcza nas szczęście. Nagle niespodziewanie z nieba spada deszcz , no cóż bywa. W struga deszczu docieramy do Tynca, na rynku krótki postój i delikatne zakupy. Jeszcze zjazd w dół po śliskiej kostce brukowej i jesteśmy w Marinie nad Łabą. Tak dziś śpimy nad sama rzeką, szybka kąpiel, suche ciuchy i można się rozgrzać Kolegą " Jelinkiem ". W porcie jest knajpa, więc wieczór spędzamy w niej delektując się Rychtarem. Bardzo przyzwoite miejsce i piwo. Dobrou Noc, zapraszam do polubienia posta i bloga " Piwne szlaki z Raciborza "
        Zaloguj się do Facebooka, aby zacząć udostępniać różne rzeczy oraz łączyć się ze znajomymi, rodziną i ludźmi, których znasz.

        Comment

        • Raciborz
          Kapitan Lagerowej Marynarki
          • 2004.06
          • 594

          #5
          Dzień 4
          Jak już pisałem wcześnie, w końcówce poprzedniego dnia złapał nas deszcz. który przez całą noc dudnił nam po dachu naszego domku. Jak dla mnie to był dobry usypiacz przy chrapiących współtowarzyszach podróży . Nad ranem pogoda się ustabilizowała co sprzyjało aby śniadanie zjeść nad rzeką. A więc rochliki + rybi salat + kefir, jest moc możemy ruszać. Dziś je streda 21.08 a przed nam odcinek Tynec nad Labem- Nymburk, pierwsza część trasa to drogi polne co widać po nocnym deszczu. Ale na szczęście szybko pojawia się twarda nawierzchnia i tak docieramy do Kolina. Gdzie na rynku nałogowcy pija kawę a ja w tym czasie pstrykam parę fotek dla potomnych. Trzeba przyznać że ratusz mają przepiękny, robimy jeszcze krótki spacer uliczkami Kolina i ruszamy dalej. Tak docieramy do Libice nad Cidlinou gdzie stoi pomnik " Slavnikovske Hradiste ". Warto się tu zatrzymać na kilka minut i zregenerować siły w miejscowej hospodzie . Zrelaksowani ruszamy w kierunku miasta zdrojowego Podebrady. A że jest w nim również browar to najpierw tam kierujemy swoje kroki. Piwa mają na poziomie, ale za to jedzenie mistrzostwo świata. Gdy wszedłem do pomieszczeń browaru aby się odświeżyć to moje nozdrza zaatakował zapach smażonej kiszonej kapusty. Już wiedziałem co chcę zjeść . Na stole lądują golonka z kapustą i knedlikami, już dawno nie jadłem takiego dobrego golonka. Nażarci udajemy się na zwiedzanie zamku i ogrodów zdrojowych gdzie relaksujemy się w cieniu i szumie przepływających strumieni. No ale czas ruszać, widać że nocny deszcz pobudził wiele stworzeń. Nad rzeką widać buszujące stada dzików, ryby też są aktywne. najpierw jesteśmy świadkami lądującego metrowego suma w siatce jednego z wędkarzy. A jakiś kilometr dalej przepiękny sazan około 15 kg jest gwiazdą fotoreporterów. Nawet nie wiemy kiedy a już przed nami majaczy miasto Nymburk, gdzie żył słynny pisarz Hrabal a miejscowy browar produkuje piwo o nazwie " Postrzyżyny ". Pierwsze kroki kierujemy do browaru, który znajduje się na obrzeżach miasta. Nie ma żadnej wzmianki na stronie browaru o knajpie przy browarze tylko o sklepiku firmowych. Ale i tak postanawiamy się tam udać, przy sklepiku stoi kilkanaście ławek pod wiatą gdzie miejscowa śmietanka delektuje się piwkiem. Postanawiamy też skorzystać a przy okazji obserwując miejscowych. [Admin: ciach] W jednej z dzielnic Nymurku znajduje się browar Cafe Farms, otwarty jakieś 4 tygodnie wstecz. Przed zameldowaniem się w naszym hotelu postanawiamy go również odwiedzić, a tu zonk. Całe piwo z pierwszej warki wypite, a druga jeszcze nie doszła . Kupuje ostatnią butelkę 0,33 za 45 koron aby spokojnie ją zdegustować w hotelu. W drodze do hotelu Ariusz łapie jedyny defekt koła na naszej trasie wzdłuż Łaby. Wykąpani ruszamy w miasto, pierwsze kroki kierujemy do Hrabala. Nie wypada się z nim nie przywitać przy okazji stwierdzamy że na rynku nie napijemy się miejscowego piwka . Do minują tu wszędobylskie koncerniaki, więc nasze kroki kierujemy nad rzekę. Po drodze mijamy boisko do gry w bule, przez chwilę poczułem się jakbym był we Francji. Nad rzeką mamy knajpkę z piwem " Postrzyżyny " jedyny minus to plastik ale za to widoki nagradzają wszystko. Tu relaksujemy się dłuższą chwilę wlewając w siebie kolejne porcje witamin ale czas wracać. W drodze powrotnej zahaczamy jeszcze knajpę z piwem " Medved " z Vrchlabi i zaspokojeni udajemy się na zasłużony odpoczynek. Zachęcam do polubienia posta o mojego bloga " Piwne szlaki z Raciborza "
          Zaloguj się do Facebooka, aby zacząć udostępniać różne rzeczy oraz łączyć się ze znajomymi, rodziną i ludźmi, których znasz.
          Last edited by ART; 2019-09-19, 13:34.

          Comment

          • Raciborz
            Kapitan Lagerowej Marynarki
            • 2004.06
            • 594

            #6
            DZIEŃ 5
            Przed nami odcinek Nymburk - Melnik. Jako że zapowiada się słoneczny dzień to postanawiamy wyjechać wcześniej i zjeść śniadanie nad rzeką. Z pełnymi brzuchami ruszamy, och te widoki, kolory. Jedyne co mnie denerwuje to te dacze nad rzeką, po prostu zżera mnie zazdrość . Tak docieramy do Lysa nad Labem, gdzie mamy w planach zobaczyć ładny zamek w którym jest dom starców. Za zamkiem są przepiękne ogrody, krótka sesja fotograficzna i ruszamy w kierunku Brandys nad Labem. Tu znowu mamy brzydki zamek ale głownie wjechaliśmy do tej miejscowości ze względu na browar Cestmir. Jesteśmy umówieni z właścicielem więc szybko podążamy w tamtym kierunku. Niestety ktoś nas olał , no i jest tragedia dwa baki już puste pozostałe na oparach. Na szczęście droga z browaru do rzeki jest z górki więc na luzie zjeżdżamy do niej z nadzieją że w tym miejscu będzie jakaś stacja. Niestety jeden bak wysechł całkowicie, bierzemy go na hol z nadzieją że za którymś zakrętem pojawi się upragnione źródełko. I jest malutka, ale przytulna stacja z paliwem wysoko oktanowym " Holba ". tankujemy do pełna aby sytuacja się nie powtórzyła.Kolejny punkt to browar Kaberna w wiosce Neratovice, wiem że gospodarz ma humorki i otwiera jak mu się podoba . Chyba trafiliśmy na zły dzień, no cóż wsiadamy na nasze niezawodne rumaki i ruszamy dalej. Ciągle ta brzydka rzeka i mnóstwo grzybów od czasu do czasu jakiś zając samobójca rzuca się nam pod koła. I tak docieramy do Melnika, którego położenie jest niesamowite. No ale trzeba tam najpierw wjechać, a nachylenie ponad 20 % robi swoje. Gdy już jesteśmy umordowani na szczycie jedna z płci brzydkiej stwierdza że gdzieś na dole zgubiła ( zostawiła ) okulary. Wspaniały mąż wsiada na rower i zjeżdża na dół w celu poszukiwania. W momencie gdy znikną za rogiem, małżonka stwierdza że coś ją uciska pod kaskiem. Dalej chyba nie muszę kończyć , a biedny mąż powtórny podjazd odczuwał przez kilka dni . Krótki rekonesans na szczycie i musimy zjechać z drugiej strony na dół bo niestety noclegi mamy w dolinie. Zjazd też niczego sobie, dzisiejszy nocleg miał być atrakcją. Mieliśmy spać w beczkach po winie, ale po otwarciu beczek ten zapach ze środka nas trochę ostudził. Jeśli ktoś spał w kempingach w latach 80-90 to pewnie wie o czym mówię, stęchlizna, wilgoć itp.Na szczęście są wolne apartamenty, więc szybka decyzja. Dopłacamy różnicę, kąpiel i w miasto. Cholera znowu musimy wejść pod tą górę, ale co tam warto było. Piękny ryneczek, zamek no i te widoki na całą okolicę. Ze szczytu cudownie widać wijącą się Łabę z wpadającą do niej Veltawę. Kolejne kroki kierujemy do azjatyckiej knajpy, wrzucamy coś na ruszt i ruszamy w kierunku browaru Nemy Medved. Ciekawe miejsce, dobre piwa i szybka obsługa. Ciekawostką są też gniazda jeżyków w środku. Co ciekawe aby dolecieć do swoich gniazd muszą pokonać kilka zakrętów nad głowami klientów lokalu. Napojeni postanawiamy wracać i co nieco zdegustować na naszym tarasie przy apartamencie . Dobrou Noc, zapraszam do polubienia posta w mojego bloga " Piwne szlaki z Raciborza "

            Comment

            • Raciborz
              Kapitan Lagerowej Marynarki
              • 2004.06
              • 594

              #7
              DZIEŃ 6
              Dziś przed nami najkrótszy odcinek Melnik - Litomerice, więc pozwalamy sobie na dłuższe leniuchowanie. Nasz dzisiejszy cel to najświętsze miejsce w Czechach . Litomerice to stolica arcybiskupa, na samym starym mieście jest 8 kościołów i 3 klasztory. Zresztą w jednym z nich będziemy spać . Dobra śniadanko i ruszamy, jeszcze krótkie spojrzenie na Melnik z drugiej strony rzeki i nasze rumaki ruszają kłusem. Oj jak ta rzeka cudownie wygląda z rana. po drodze mijamy pomnik upamiętniający wszystkie humorki rzeki ( zdjęcie ). Proszę spojrzeć na tą kreskę pod samym daszkiem, to powódź w 2002 roku. Tak docieramy do woski Racice gdzie znajduje się tor wioślarski i stolica czeskiego wioślarstwa. Obserwujemy trenujących adeptów w międzyczasie popijając kawę. No ale czas na nas, widać że wjeżdżamy w region uprawy chmielu. Co kawałek czy to z prawej czy z lewej rozciągają się połacie tej cudownej przyprawy. Zamierzam w tym roku z niej skorzystać, w planach cydr z chmielem . Kolejny przystanek to Roudnice nad Labem, jak w każdym większym mieście wzdłuż Łaby mamy tu klub wioślarski + tor kajakowy. Miasteczko i zamek są urokliwie położone ale czas na nas. Litomerice coraz bliżej, już w oddali majaczy górka Dlouchy Vrch 635 m.n.p.m. Robimy jeszcze postój na kofolę no tak nie samym piwem i kawą człowiek żyje . Fajna miejscówka, przyglądamy się jak 10-cio latkowie śmigają po rzece na deskach robiąc pompki i przysiady na nich. Przed Litomericamy odbijamy w lewo aby odwiedzić browar znajdujący się na peryferiach miasta. A jest nim " pivovar Koliba ", z informacji z ich strony powinien być otwarty od 12. A tu lokal zapięty na cztery kłódki. W warsztacie samochodowym który jest obok dowiadujemy się że otviraja od 17 , a kij im w d...Mamy jeszcze dwa inne w mieście . Kierujemy swe kroki to browaru Labut który znajduje się w centrum. Wypijamy po piwku, fajny lokal miła obsługa. Postanawiamy wrócić tu wieczorem . Tak docieramy do dzisiejszego naszego celu klasztoru sv. Stepana. Zanim zameldujemy się to postanawiamy zjeść obiad w browarze który również znajduje się w tym klasztorze . To nie przypadek że właśnie tu wybrałem nasz nocleg . Zamawiamy po piwku i wszyscy solidarnie kaczkę, poezja w ustach. Kaczuszka, piwko i obsługa na najwyższym poziomie. Widać że lokal cieszy się popularnością, prawie na wszystkich stołach już rezerwacje na wieczór. Dla nas tu zbyt sztywno, Labut zrobił bardzie luziarskie wrażenie. Meldujemy się, zostawiamy rowery w pod opieką świętych i zmierzamy surowymi korytarzami w kierunku nasz pokoi. Robią te korytarze jak i obrazy świętych wrażenie. Przypomina mi to wizyty w dzieciństwie w naszym klasztorze w Raciborzu. Odświeżeni uderzamy w miasto, po drodze mijamy stary browar. katedrę no i te kilka kościołów. Ale starczy już tych świętych miejsc, w ustach sucho czas się napoić świętym trunkiem. W porównaniu do południa to teraz w browarze Labut już tłumy. Mamy tu dwa ogródki jeden zamknięty z placem zabaw i kilkoma stołami. Oczywiście przepełniony na szczęście w tym drugim znajdujemy wolny stolik. Kolejno na stolik lądują ich piwa w międzyczasie obserwuję obsługę. Spożycie jest tu tak duże że jeden z kelnerów non stop nalewa. Praktycznie krany nie są zakręcane, ale i on ma kryzys. Zioło zaczyna działać , przyjmuje zamówienie. A po kilku minutach wysyła młodszego kolegę po kolejne zamówienie, który informuje nas że poprzedni zapomniał co zamawialiśmy . Jeszcze jedno piwko + utopenec i hrmelin i udajemy się na nocny spacer w kierunku naszego noclegu. Gdy docieramy do klasztoru to w tamtejszym browarze jeszcze tłumy . Ale jesteśmy twardzi i udajemy się na zasłużony odpoczynek. Zapraszam do polubienia posta jak i mojego bloga " Piwne szlaki z Raciborza ".
              Relacja fotograficzna, tutaj
              Zaloguj się do Facebooka, aby zacząć udostępniać różne rzeczy oraz łączyć się ze znajomymi, rodziną i ludźmi, których znasz.

              Comment

              • Raciborz
                Kapitan Lagerowej Marynarki
                • 2004.06
                • 594

                #8
                DZIEŃ 7
                No i niestety meta coraz bliżej , dziś czeka nas odcinek Litomerice - Decin. Poranna modlitwa w klasztornej kaplicy i ruszamy. A zapomniałem jeszcze krótka wizyta na rynku no przecież kawa musi być . Zaraz za miastem mamy zamek Libochovany, ale tym razem nawet nie zatrzymujemy naszych rumaków które galopem mkną do najbliższego wodopoju. Ogólnie nie dziwię się im dziś bo kilka górek jest za nami . Tak docieramy do hradu Strekov, nikt nie decyduje się na podjazd rowerem. Kolejny pit stop to Usti nad Labem i browar na Rychte. Pierwszy raz spotykam się że rowery można zaparkować wewnątrz lokalu , co z chęcią czynimy. Niech i one mają coś z tego wyjazdu . Zamiast jęczmienia do ich worów wlewamy ciemne ich rżenie wskazuje że są zadowolone z zamiany. Dolewamy im jeszcze pszenicę dla wzmocnienia. My tym razem my zamawiamy tylko rosół, nasze rowery później stwierdziły że piwa w tym lokalu były takie sobie. One napojone my z lekko zapełnionymi żołądkami ruszamy. Tak docieramy do Velke Brezno gdzie znajduje się browar mego znajomego hrabiego
                Brzeźniaka z Katowic. Niestety nie znajdujemy go na włościach ale za to w przy browarnianym ogródku degustujemy jego produkty. To co mi się podoba w Czechach to to że w każdym dużym browarze jest ogródek gdzie można spróbować ich wyroby . Baki pełne ruszamy, obiad postanawiamy zjeść w restauracji przy wjeździe do Decina a jest nią " Kocanda ". Co tu powiedzieć, najsłabsze jedzenie podczas całego pobytu . Lekko rozczarowanie docieramy do naszego noclegu, wita nas bardzo miła Pani. Co do samego pensjonatu to czas zatrzymał się tu w latach 80-tych. Ale jest czysto, przyjemnie, cicho, polecam to miejsce. W planach po kąpieli było zwiedzanie miasta, ale grupa mnie przegłosowała że dziś luzik. Czyli zakupy i degustacje w pokoju. Spokojnie jutro mamy zapas czasowy i będzie czas na zwiedzanie. To wasze zdrowie, zapraszam do polubienia posta i mojego bloga " Piwne szlaki z Raciborza ". Tu relacja fotograficzna
                Zaloguj się do Facebooka, aby zacząć udostępniać różne rzeczy oraz łączyć się ze znajomymi, rodziną i ludźmi, których znasz.

                Comment

                • Raciborz
                  Kapitan Lagerowej Marynarki
                  • 2004.06
                  • 594

                  #9
                  DZIEŃ 8
                  To dziś przed nami ostatni etap , dojazd do granicy z niymcami i piwko w tamtejszym browarze. Wstajemy wypoczęci, śniadanko, serial Arabela który właśnie leci na CT 2 i ruszamy. Odcinek Decin - granica to rowerowa autostrada z tą różnicą że tu mamy przepiękne widoki a na autostradzie ni . Naszych dziewczyn to raczej nie interesowało bo wyrwały do przodu z takim impetem że mijały czeskich rowerzystów. Dwóch z nich nie wytrzymało " Holki, neeeeeeee, i podkręciło obroty ". Przed granicą są dwie knajpy leja tutaj piwo z browaru Cvikov a w drugiej Breznaka. Jest też tutaj przeprawa promem o wiele tańsza niż po niemieckiej stronie ( 20 Kc, dalej 2,50 euro ) oczywiście w jedną stronę. Minus jest taki że jeśli jedziemy dalej to główną drogą na Niemcy . A po lewym brzegu dalej autostrada rowerowa. Tak docieramy do granicy, kilka fotek dla upamiętnienia tego wyczynu i dalej mkniemy w Niemcy, Padło nawet hasło że jak noga kręci to dajemy na Hamburg . Po drodze krótki postój przy Hrensko, niestety z drugiej strony rzeki i śmigamy dalej. Przeprawiamy się do wioski Schmilka, gdzie znajduje się browar Schmilkaer. W knajpie obok degustujemy dwa dostępne piwa Helles i Bernstein za jedyne 3,60 euro za 0,4 l. Za tą cenę spodziewałbym się czegoś lepszego, sama zabudowa wioski jest cudowna. Ale po kilkunastu minutach zaczyna mi przeszkadzać szwargotanie, oj jak ja nie cierpię tego języka. I w tym momencie upadł pomysł aby dojechać Łabą aż do Hamburga. A po co skoro mamy tyle pięknych rzek w Czechach i oczywiście ścieżek rowerowych przy nich ( Veltava, Morava, Ohre .. ). Przeprawiamy się na drugą stronę i mkniemy na Decin. Tak docieramy do budynków starego browaru gdzie podobnie jak w Opavie zrobiono galerię. Ale znaleziono również miejsce aby ulokować tu browar restauracyjny " Pivovar Decin ". Piwa na najwyższym poziomie, a ciemne powaliło na kolana. Do tego dokładamy gulasz na ciemnym piwie i mamy piorunujący efekt. W drodze do naszego pensjonatu zatrzymujemy się via ferrata w Decinie. Niezła ścianka, 95 metrów i 16 tras . Szybka kąpiel w pensjonacie i ruszamy na miasto, zwiedzamy zamek. A na deser zostawiamy sobie browar Nomad który znajduje się przy winnicach zamkowych. Lokalizacja, obsługa, piwa to lewel światowy. Mógłbym tu siedzieć godzinami. Ale wszystko co piękne kiedyś się kończy, jutro wracamy . Gdyby ktoś chciał przejechać tą trasę to służę pomocą, nocelgi itp. Zapraszam do polubienia posta jak i mojego bloga " Piwne szlaki z Raciborza "THE END.
                  Tu relacja fotograficzna
                  Zaloguj się do Facebooka, aby zacząć udostępniać różne rzeczy oraz łączyć się ze znajomymi, rodziną i ludźmi, których znasz.

                  Comment

                  • Krzysiu
                    D(r)u(c)h nieuchwytny
                    • 2001.02
                    • 14936

                    #10
                    Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika Raciborz Wyświetlenie odpowiedzi
                    Tak docieramy do zamku Kuks
                    Właściwie to nie zamek, a przytułek dla weteranów, ale faktycznie robi wrażenie pałacu.

                    Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika Raciborz Wyświetlenie odpowiedzi
                    w chwili obecnej to bastion ciapatych
                    W chwili obecnej już nie. Dawniej znaczna część miasta była zajęta przez wojsko, a po jego wyjściu zwieziono tu Cyganów z całych Czech. Jak byłem tam pierwszy raz, 14 lat temu, to bałem się wysiąść z auta, a było nas pięciu chłopa z bronią. Teraz to już mały pikuś, jest ich niewielu i są niegroźni.

                    Comment

                    Przetwarzanie...
                    X