do Holandii w te wakacje popędziło wielu młodzików (i nie tylko) z Polski na szparagi ogórki etc (do pracy). niektórzy byli przyjmowani lepiej inni gorzej.
Znajomego np. nie chciano wpuścić na camping, gdy ten pokazał paszport polski.
Ten sam znajomy wraz z kolegami został jednak w innym miejscu ugoszczony zupełnie przyzwoicie przez całkiem obcych mu Holendrów.
Bez problemów też można poruszać się autostopem, nawet można pojeździć niezłymi cackami w stylu Cadillac (convertible) z 56 z odtwarzaczem do... płyt winylowych
(tekst na temat NL napisany przez anonima i kiedys opubliwowany
na jednym z forow polonijnych)
"Ogloszenie prasowe w Kurierze Polskim wydalo sie Zofii kuszace:40-letni mezczyzna poszukuje kandydatki…do prowadzenia domu.Zadna gradka,gdyby nie to,ze mezczyzna zamieszkuje w Holandii,a w koncowce ofery wspomnial niesmialo; malzenstwo niewykluczone.Dwa slowa ktore natychmiast ozywily kobieca wyobraznie.
Zofia nie zastanawiala sie dlugo,ale na wszelki wypadek przedyskutowala rzecz cala z mama i najlepsza kolezanka. Zaryzykuj,radzily obie,choc matka z mniejszym przekonaniem.Przyjaciolka za to perswadowala: zarabiasz tu niewiele, w dodatku nie wiesz czy cie za pare miesiecy z zakladu nie zwolnia.Ledwie wiazesz koniec z koncem,nic w zyciu nie widzialas- a tu HOLANDIA! . Marzenie.
Pewnie,zgodzila sie Zofia,robiac na poczekaniu zyciowy rachunekierwsze wiosny juz dawno minely,ksiaze z bajki jakos sie nie zjawil,choc kolezankom dzieci juz podrastaja. A przeciezi niebrzydka jest,i nieglupia,i roboty zadnej sie nie boi.Wiec moze tym razem los postanowil usmiechnac sie do niej?
Odpisala Holendrowi,laczac do listu zdjecie,niespecjalnie rozne od oryginalu.
Z niecierpliwoscia czekala na odpowiedz.Serdeczne zaproszenie do Holandii nadeszlo po trzech tygodniach.Autor ogloszenia pytal,czy nie zechcialaby witac z nim Nowego Roku.Ta propozycja wydala sie jej bardzo taktowna,a nawet nieco romantyczna.Mimo to przez dwa nastepne tygodnie walczyla z uczuciami; radoscia i strachem na przemian.Drugiego dnia swiat wyslala telegramrzyjezdzam,a w kilka dni pozniej ruszyla przez dwie miedze/granice/, po swoja zyciowa szanse i przygode.
Miasto bylo dwukrotnie wieksze jak Koszalin, oczarowalo ja od razu, w przeciwienstwie do absztifikanta.Od poczatku wydal jej sie podejrzany.Niby mily, ale tak jakby po tylko.Taksowal ja jak rasowa holenderke , szacujac wartosc.Ona z przerazeniem najpierw dostrzegla przerzedzone i silnie ufarbowane wlosy na czarno,potem podejrzanie bialy garnitur zebow.Wkrotce miala sie przekonac, ze to wyjsciowa proteza,zazwyczaj moczona w szklance przy lozku.Nic takiego to, wmawiala sobie na poczatku.Lepsze porcelanowe zeby, niz sprochniale,choc jednak te protezy napawaly ja wstretem,podobnie jak brud pod paznokciami. W dodatku facet wygladal na lat 55 ,albo klamal w ofercie,albo byl tak zyciem sterany.
Niebawem okazalo sie ,ze to styl zycia tak go postarzal.Pan Holender posiadal maly domek a mieszkla razem z umyslowo niedorozwinietym synem z pierwszego malzenstwa.Z nastepnymi zonami szczesliwie nie mial potomstwa.Obowiazek ten,polaczony z prowadzeniem domu najwyrazniej go przerastal.
Zofia troche slyszala o holenderskiej pedanterii i czystosci,ze na widok brudu i zaniedbania domu swego pracodawcy –absztyfikanta,doznala wstrzasu.Trzeba bedzie mocno zakasac rekawy,pomyslala,majac na uwadze role sprzataczki,bo wizja szczesliwej narzeczonej jakos jej przybladla.Po kilku dniach pobytu pod dachem Holendra mgla ostatecznie opadla Zofii z oczu.Okazalo sie bowiem,ze mezczyzna z jej snow,liczyl glownie na sile robocza niezbedna do utrzymania domu, opieki nad doroslym synem bez omowienia zaplaty.
Na uregulowanie czekalo na lawie mnostwo rachunkow i kar.Okazalo sie , ze Holender ¾ skromnej renty oddawal na obowiazkowe comiesieczne wydatki, a reszta guldenikow wystarczyla na dwutygodniowe tylko przezycie.Od czasu do czasu cos na czarno dorobil. No i co tu kryc, kombinowal jak mogl zadzierajac nawet z prawem. Na przyklad zaproponowal Zofii by zglosila w Polsce fikcyjne wlamanie do samochodu, tym samym bylaby okazja do wziecia odszkodowania.Kiedy Holender zaproponowal Zofii jeszcze kilka innych kombinacji
I tzw na wspolna ich przyszlosc, otrzasnela sie ze zludzen. W koncu miala swoje lata a i glowe nie od parady. Co ja tu robie?- myslala w panice,poplakujac samotnie w poduszke.
Ale przeciez wracac do Polski za nic nie chciala,spalilaby sie ze wstydu,chciala zostac tylko jak najdalej od tego Holendra z feralnego ogloszenia.Z opresji pomogla jej wybrnac pewna Polka .Dala jej ogloszenie do pewnego biura matrymonialnego ,ofert przyszlo kilka, w koncu wybrala i to trafnie.Solidnego posrednika firmy ubezpieczeniowej.
Zofia nie musi pracowac,uczy sie w szkole jezyka, prowadzi dom mezowi.Zapewnia , ze jest wreszcie szczesliwa.
A ten pierwszy farbowany Holender ? Uparl sie jednak na Polke.Kolejna oferta skusil panne ze wsi, panne ale ze swoim dzieckiem.Zofia wrozy jej czarna przyszlosc u boku Holendra. A moze sie myli ?? "
A mi Holandia kojarzy się z nieuczciwością. Oszukiwano mnie w barze w Amsterdamie, w autobusie w Utrechcie i na dworcu w Alkmaar. Dobrze, że więcej nie jeździłem.
Co do skąpstwa, to miałem dziwną sytuację. Odwiedziłem jednego gościa na uniwersytecie w Utrechcie. Cały dzień trzymał mnie o suchym pysku. Myślę, że obawiał się, iż nie będzie mnie stać na obiad, a sam zapewne nie miał zamiaru za niego płacić. Tak więc obaj dzielnie trwaliśmy w głodzie.
Mister napisał(a) Marcopolok juz sie odzywal Marusia...
Być może, ale nie w tym temacie, Mądralo
A propos gościnności ogólnie - bo w Holandii nie byłam - to temat jest dość trudny, bo każdy ma jakies tam inne granice. Np. zbytnia gościnność może być krępująca, gdyż wizytujący może się czuć zobowiązany do podobnego rewanżu, na który może niekoniecznie go stać. Taki gość następnym razem albo nie przyjedzie, albo przyjedzie z jakimś szykownym prezentem i wtedy gospodarzowi bedzie głupio, że biedula tak sie wykosztowała ponad stan.
Ale spotkałam się też z "gościnnością" w stylu, że lodówka kompletnie pusta, więc robi człek zakupy, a gospodarz nie tyle nawet co partycypuje w żarciu, co właściwie większość zjada sam I to nie jakiś biedak, tylko żyła jakich mało . Oczywiście rozumiem, że miała byc to jakaś forma zapłaty za darmowy nocleg, ale jakoś tak nieprzyjemnie się poczułam jak dla mnie strawy zabrakło.
Co do mojej gościnności - sama jestem ciekawa, jak moi goście mnie postrzegają, bo ja w zasadzie gośćmi po prostu zbytnio sie nie przejmuję A jako że z reguły doma mnie niet, więc w lodówce przysłowiowy przeciąg. Ale zapasów gościom nie wyżeram
Co do lodówki - jakbyś tak miała ją napełniać dla każdego przybywającego w odwiedziny forumowicza, to chyba byś zBANKrutowała. Tak więc wybaczamy ci ten przeciąg w lodówce.
Na wczorajsza recepcje z okazji 11-go listopada w ambasadzie RP w Hadze zaproszono w sumie 238 osob. Wiekszosc sie pojawila, bylo dosyc tloczno. Nowy ambassador, Jan Michalowski , okazal sie osoba sympatyczna i zaiteresowana kontaktami z miejscowa Polonia. Spotkalem sporo znajomych – m.in. pisarza Milo Anstadta, piszacego do „Wprost“ Slawka Magale (profesora uniwersytetu im.Erazma w Rotterdamie), Zofie Schroten-Czerniejewicz (szefowa „Sceny Polskiej“), Jana Minkiewicza (dziennikarza ) z zona, ex rzecznikiem gdanskiej „Solidarnosci“, Alfreda Wieliszka, Jana Nowinskiego,Jana Eberle,Adriana Stope,”Dzionka” Dziakiewicza – szefow rozngo rodzaju organizacji polonijnych,niemal kompletny zarzad Polski-Niderlandzkiego Stowarzyszenia Kulturalnego.Panstwa Cichockich dzialajacych w “Scenie” (a przyjaciol rezysera Jerzego Hoffmana). Na sali bylo widac sporo mundurow – tak z attachetu jak i oficerow lotnictwa detaszowanych niedawno do placowki NATO na poludniu Nl,byl nawet pulkownik policji. Byla tez Lisetta Stembor – tlumaczka literatury polskiej (specjalnosc : Stanislaw Lem) oraz zdolna plastyczka Ania Zieba.Oczywiscie tez nieoceniona pani Wanda Sieradzka-de Ruig,poetka i autorka tekstow piosenek (m.in. “Nie placz,kiedy odjade”).
Cateringiem zajela sie firma pana Gutowskiego z Bremy ( z szefem na czele). Z cieplych potraw byl swietny bigos oraz pierogi. Cala gama salatek oraz polmiski swietnych wedlin (wyrob wlasny Gutowskiego). Alkoholowo bylo calkie,calkiem – nawet piwo browaru zywieckiego z beczki, wodeczka wyborowa oraz zubrowka, cala gama win oraz whisky.
Po blisko 4 godzinach “recepcjowania” z pewnym zalem opuscilismy goscinne progi Ambasady.
Mister napisał(a) No i ?
Moze warto sie dowiedziec, ze Polonia w NL to nie kupa
dzikusow zajmujaca sie wylacznie uprawa pomidorow o smaku kartofli...
A co ci przeszkadzaja biedne kartofle?
Lwów zawsze polski,Bytom zawsze niemiecki.
1 FOLKSDOJCZ BROWARU :D
Da seufzt sie still, ja still und flüstert leise:
Mein Schlesierland, mein Heimatland,
So von Natur, Natur in alter Weise,
Wir sehn uns wieder, mein Schlesierland,
Wir sehn uns wieder am Oderstrand.
Alchemia slowa
Kupilem kiedys ksiazeczke autorstwa S.P.Tabaksblatta “Jezyk polski w podrozy” (rozmowki dla Holendrow wybierajacych sie do Polski). Ciekawa to lektura.
Rozdzial “Napisy i zalecenia”:
Spis wykonany porzadnie,alfabetycznie,zaczyna sie od biura informacyjnego ,konczy na
zajety.Niezupelnie tylko rozumiem co znaczy “wychod”.Czy to to samo,co bracia Czesi nazywaja “zachodem”,a niektorzy (nieokrzesani ) rodacy “wychodkiem” ?
Restauracja.Polska gastronomia jest z pewnoscia panu T. bardzo bliska dziedzina.”Kielnera” nalezy poprosic o “stolik nad oknem”,nastepnie warto zaopatrzyc sie w “Spis potraw” wraz z informacja “czy wino w cenie wlaczone”.Niestety obsluga nie zawsze staje na wysokosci zadania: “za godzine mozecie jesc”.Polscy kelnerzy nie maja pojecia o zupelnie podstawowych rzeczach.O wszystko trzeba prosic:”kielner,dajcie mi lyzke”.
Rozdzial konczy sie z duzym poczuciem kultury i znajomoscia miejscowych zwyczajow: “kielner,to jest dla was!”.
Dla Holendrow lubiacych podroze morskie mamy rozdzial p.t. Okret.
Poplynac mozemy “kabina pierwszoklasowa wewnetrzna lub zewnetrzna” ewentualanie “luksusowa”.Warto,by personel wiedzial,ze “kufer kajutowy” wezmiemy ze soba.Szkoda tylko,ze “okret sie kolysa”.Rozdzial konczy sie zapewnieniem “my opuscimy okret”.
Miasto.
“osobliwosci miasta,ja ide sie rozgladac w miescie,trotuar,tramwaj,zwierzyniec,policjant,most do drugiej strony,magistrat,autobus,gielda,kolej podziemna”.
W razie bolu zeba udajemy sie oczywiscie do…
“ja potrzebuje dientisty,gdzie ja moge znalesc dientisty?,czy mozecie napelnic ten zab?,czy trzeba go wyciagnac?,czy to boli?
Ryby: “okun,sledz wedzony,sledz marinowany,sledz,kabljon,wegorz (nad o kreseczka),watlusz,gleba czyli jezyk (?).”
Mieso:”rzeznik,wolowina,wieprzowina,cielecina.ozor ,kotlet wieprzowy,smalec”.
Eroplan: “ja latam do Krakowa,helikopterem,lotnictwo,pole lotnicze (blednie nazywane lotnsikiem?)”.
I na koniec pytania:
Czy moge was coz (nad o kreseczka) zapytac ?
Jak wy sie nazywacie?
Jak drogo to jest?
Czy to dozwolono?
Czy oni mnie rozumieja?
Dlaczego jestes zly?
Co mam zrobic ?
Panie Tabaksblatt,czy moze was coz (kreseczka nad o) zapytac?
Dlaczego nie napiszesz pan,jako literat,dluzszego opowiadania p.t. “Jak nabilem wydawnictwo “Van Goor i synowie “ w butelke ?
Comment