szostak napisał(a) To bardzo poważna sprawa. Mam nadzieję, że znasz się dobrze z nefrologami.
aż za dobrze...
pułaś
--------------------------------- "(...)W kącikach flechtów wieczór już Lśni jak porzeczka krwawa Ukradkiem z rdzy wycieram nóż I między bajki wkładam"
Pracują nad tym!
Ale przynajmniej mam wymówkę jak po piwku wracam do domu, że przecież to tylko w celach leczniczych
pułaś
--------------------------------- "(...)W kącikach flechtów wieczór już Lśni jak porzeczka krwawa Ukradkiem z rdzy wycieram nóż I między bajki wkładam"
To nie jest wymówka. To część kuracji.
Ja w czasie, gdy mnie nerki doparły, miałem za dziewczynę zaprzysięgłą abstynentkę. I mnie chciała przerobić na abstynenta. warunkowo zezwoliła na piwo na czas kuracji, by potem systematycznie zmniejszać ilość piwa, by skończyć na zerze. Jak się domyślacie krótko byliśmy razem
Krzysiu napisał(a) Mój sąsiad na początku lat siedemdziesiątych na schorzałe nerki otrzymał od lekarza coś w rodzaju recepty na zakup "Grodzisza" !!!
gdzie ci lekarze z tamtych lat
ps. czy była to recepta bezpłatna?
pułaś
--------------------------------- "(...)W kącikach flechtów wieczór już Lśni jak porzeczka krwawa Ukradkiem z rdzy wycieram nóż I między bajki wkładam"
W tych czasach wielu zapłaciłoby za taką receptę. Piwo było może nie na kartki, ale spod lady. Sam pamietam, jaki bój musiałem stoczyć w 1988 roku, kiedy to, jako młody działacz Związku Młodzieży Wiejskiej dostałem polecenie szefowej, by zdobyć jak najwięcej piwa. Dwóch nas było od tego poszukiwania, zjechaliśmy cały Lublin, aż dopadliśmy. Ja pakowałem piwo do plecaka, a kolega, jako że roślejszy, chronił mnie przed rozjuszonymi amatorami złotego trunku. Udało się. Przytaszczyliśmy kilkadziesiat flaszek do akademika. I ja, młody naiwny, poszedłem sobie, uważając, że piwo beda pić ci ważniejsi. Jakoż myliłem się, zebrałem potem joby od szefowej za absencję. I odtąd nie przepuszczam żadnej okazji.
Istnieje i ma się bardzo dobrze. Ja już jestem tylko honorowym członkiem, wszak 35 lat skończone, a do tego jestem ostatnim prezesem (czytaj-likwidatorem) ZMW przy Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej (był rok 1990 i wszyscy zapisywali się do NZS). Ale z aktualnymi działaczami mam dobry kontakt (szczególnie z jedną taką bardzo apetyczną - niestety, jeszcze lepszy z nią kontakt ma żona ). Byli działacze tez nie próżnują, najrzadziej raz na rok organizujemy spotkania przy piwku i innym trunku, a gdy sobie popijemy, to jako starzy wyjadacze, uczymy młodych działalności, starając się przy tym podskubać co ładniesze działaczki
Ja jakieś rok temu czytałem w Rzeczpospolitej naukowy artykuł mówiący o zdrowotnych skutkach picia piwa i wina. Jednak to piwo znacznie bardziej obniża np. ryzyko zachorowań na choroby układu krążenia - o ok. 50%, natomiast wino o ok. 5%.
Poza tym w winie nie ma tylu substancji odżywczych co w piwie, w szczególności w piwie niefiltrowanym. Jakieś dwa tygodnie napisano artykuł o zbawiennym wpływie kwasu foliowego. I drożdże piwne zostały wymienione jako produkt, w którym jest bardzo dużo tej witaminy, a zarazem jest ona bardzo łatwo wchłanialna.
Ja czytałem niedawno, że "dla zdrowotności" codziennie powinno się wypijać butelkę piwa, lampkę wina lub kieliszek wódki. Picie większych ilości niestety szkodzi zdrowiu.
Ja czytałem niedawno, że "dla zdrowotności" codziennie powinno się wypijać butelkę piwa, lampkę wina lub kieliszek wódki. Picie większych ilości niestety szkodzi zdrowiu.
Ja czytałem, że "dla zdrowotności" przeciętnego mężczyzny powinno się wypijać 1 litr piwa. Jednak wszystko zależy od organizmu. Dla tych, którzy gorzej absorbują alkohol będzie to za dużo, natomiast dla tych, którzy lepiej go absorbują będzie to za mało.
Jeśli ktoś pije zawsze na pusty żołądek, to nawet niewielka ilość alhoholu nie będzie służyła jego zdrowiu. Jeśli ktoś jednak przed piciem dobrze sobie zje, to może więcej sobie wypić bez uszczerbku na zdrowiu.
Comment