Podobnie jak w temacie o literaturze, prosiłbym o przybliżenie polecanych przez siebie wykonawców. Tak, wiem co to eMule, niemniej...
Nick Holmes = wokalista Paradise Lost (kiedyś była to kapela metalowa, teraz metal-popem, albo rock-popem, albo depeche-popem bym to nazwała), a Icon i Shades of God to tytuły ich płyt.
Michael Buble = młody swingujący człowiek; niektórzy nazywają go drugim F. Sinatrą, ale wg mnie to zupełnie inna jakość. MB jest młody, przeżywa na scenie całym sobą to, co śpiewa, a na koncertach śpiewa na razie głównie standardy - mam nadzieję, że z czasem, kiedy juz się wybije, będą to nowe ciekawe utwory
Czesio śpiewa w środku, w Czesiu...
Tłumaczę, przewodzę i wiecznie zabieram się za uporządkowanie kolekcji wafli i szkła.
po przeżyciach wczorajszego "live in concert" : GORDON HASKELL polecam Muzyka, który potwierdza tezę:"stary człowiek i może..." dać niezłego czadu!
gitarowo-bluesowo-jazzowo, nostalgiczno-lirycznie z czadem i przytupem.Piekny glos!
do piwa w samotnosci! polecam właśnie:Gordona Haskella.
A ja polecam oczywiście wszystkie utwory Franka Sinatry. Jeszcze nie natrafiłem się na takiego, który by się nie podobał. Oprócz tego świetne jest REM, np. płyty "Automatic for the people", "Out of time", czy "New Adventures in Hi-Fi".
A co do Michaela Buble, to jest to na pewno zdolny artysta, ale porównywać go z Frankiem Sinatrą, to wielka przesada. Nie ten porywający głos, nie te wyczucie rytmu, po prostu wszystko nie to samo. Inne też może być oczywiście dobre, ale w tym przypadku chyba nie za bardzo. Już bardziej podobały mi się niektóre wykonania utworów Sinatry przez Robbiego Williamsa.
Czy ktoś z szanownych forumowiczów słuchał już nowej płyty Maleńczuka ?
Reklamują ją jako "powrót do korzeni" - czyli Maleńczuk solo + gitara akustyczna + blues.
Nie wiem, czy można wierzyć reklamie, a ostatnia płyta Homo Twist jest (poza dwoma kawałkami) niesłuchalna.
Dalekosiężny
Obserwator
Obiektów
Dynamicznie
Epatujących
Ciekawymi
Koncepcjami
Ostatnio sprawdzam, co tam King Crimson miał ciekawego do powiedzenia po swoim olśniewającym debiucie. Do końca jeszcze się nie oswoiłem (za dużo płyt naraz), ale z pierwszych odsłuchań najbardziej mi podeszła szósta, Starless and Bible Black. Podobna brzmieniowo do swojej poprzednicy (Larks' Tongues in Aspic), ale jakby ciekawsza. Surowe brzmienie, połamane rytmy, no i ten bas, momentami niczym z Primusa (brzmieniowo i technicznie).
Się objawił nowy Porcupine Tree - Deadwing.
Się podoba.
Sie gra
Sie ma
tak jest rewelacyjna płytka
siostra mi przywiozła płytkę z autografem Stevena i Richarda
chyba będzie wisieć na ścianie w kąciku "patrzcie i zazdroście"
Comment