He he, od dzisiaj nie wierzę w żadne piatki trzynastego! Co prawda nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca, ale po pierwsze słońce już dawno zaszło, a po drugie posłuchajcie tego:
Jadę sobie bez biletu, czyli jak zwykle od ponad miesiąca. Nagle patrzę: kanarzy!
[tu napięcie sięga zenitu, przerwa na reklamę]
Patrzę: kanarzy! Stoją na przystanku i spisują jakiegoś nieszczęśliwca! Siedzę i myślę do kierowcy: człowieku, zamykaj te drzwi i odjeżdżaj!!!
Chwila trwa wieczność. Drzwi robią psssyk, bach, ja robię ufffff...
To jeszcze nie koniec. Trzy godziny później wracam tą samą trasą i wypatruję jedynego z tych kanarów, którego zapamiętałem - faceta z siwiejącą brodą. Doznaję dwóch zawałów, gdy do autobusu wsiadają osobnicy w tym typie, ale wszystko kończy się po disneyowsku.
Ahumba napisał(a) a u mnie w firmie kontrola po moim kierunku na razie jeszcze do mnie nie dotarli (odpukać)
No i jak? jaki jest ciąg dalszy?
Mam kilka sposobów jak wyjść z takich opresji:
1. Możesz udawać stan zawałowy. 2.Możesz napisać kartkę z informacją REMONT i powieśić na drzwiach.3. Można rozsypać na korytarzach mąkę i narobić paniki że po korytarzach kręcił się jakiś chudy typ z brodą w turbanie ( to działa).4.Weź ciężki młotek i walnij nim od serca w grzejnik, bedziesz miał w pokoju później zimno ale zalejesz w ten sposób cały budynek gorącą wodą.
Napisz jak to się skończyło.
Comment