robox napisał(a) No i piraci nie spali.
Podobno przed premierą, film na DVD można było kupić na stadionie w Warszawie.
Nie tylko w Warszawie, w całej Polsce. I szły jak woda. W Chełmie i Lublinie zabrakło i trzeba było na gwałt dogrywać.
Ale rzwczywiście, oglądanie tego pierwszy raz na małym ekranie to bardzo duża strata. Najpierw trzeba pójść do kina, a potem oglądać w domu do woli.
byłem na filmie dla mnie rewelacyjny. zaznaczam iż czytałem ksiażkę i rozbierzności przytoczone nie przeszkadzają mi wielce.
jestem pod wielkim wrażeniem scen wojennych, a szczególnie ataku entów. przed filmem starałem się wyobrazić sobie jak zostana one zrobione. po obejrzeniu stwierdziłem, że lepiej zrobione być nie mogły.
A co do tych różnic. To czy nie zastanawialiście się przypadkiem, ze może to być kwestia przekładu z oryginału na jedynie słuszną Skibniewską?? Czy przypadkiem juz tu nie występują jakieś różnice?
Wszak scenariusz był pisany na bazie oryginału.
Może ktoś czytał i potrafi cos w tej kwestii powiedzieć??
maryhh napisał(a)
To czy nie zastanawialiście się przypadkiem, ze może to być kwestia przekładu z oryginału na jedynie słuszną Skibniewską?? Czy przypadkiem juz tu nie występują jakieś różnice?
Czytałem "Władcę Pierścieni" w oryginale już po tym, jak przeczytałem go w tłumaczeniu Skibniewskiej i muszę stwierdzić, że Skibniewska wcale tak dobrej roboty nie wykonała - można się przyczepić do wielu szczegółów. Podaję tu tylko takie, które szczególnie zwróciły moją uwagę:
- koń Gandalfa nazywał się Shadowfax - imię właściwie nieprzetłumaczalne, ale chyba dobrze oddaje cechy tego rumaka niż Gryf;
- Aragorn miał przydomek Strider, co wcale nie znaczy Obieżyświat, tylko raczej Laskonogi, Stawiający Długie Kroki - co było ewidentnym nawiązaniem do jego wyglądu;
- gospoda, do której kierują się hobbici, ale którą w końcu omijają, u Skibniewskiej nazywa się "Pod Złotą Tyczką" - w oryginale to brzmi "The Golden Perch"; perch owszem znaczy tyczka, kijek, ale znaczy również okoń, co chyba bardziej odpowiada nazwie karczmy w miejscowości położonej nad rzeką;
- na końcu opowieści, gdy wyruszają już z Rivendell, Elrond mówi Frodowi, by czekał na niego za rok o tej porze (na jesień) w lasach Shire; według akcji jednak upływają do tego spotkania dwa lata; w rzeczywistości ten fragment brzmi "for about this time of the year, when the leaves are gold before they fall..." - tu jest tylko mowa o czekaniu o tej porze roku, bez wskazywania na to czy to ma być za rok, dwa, czy za pięć lat;
- w polskiej wersji nie ma ani słowa o tym, że na końcu razem z Gandalfem na Szarej Przystani czekał jego koń Shadowfax (i że, jak można przypuszczać, odpłynął razem z nim);
Jak widać Skibniewska pewne rzeczy potraktowała lekko, więc ja raczej szukał bym różnic między filmem a tekstem oryginalnym, a nie między polskim tłumaczeniem.
A ja zamierzam niedługo przeczytać tłumaczenie Łozińskiego. Po pobieżnym rzuceniu na to okiem mogę jednak już powiedzieć, że na pewno nie podpisałbym się pod twierdzeniem, że tak książek nie należy tłumaczyć.
Może i Skibniewska przegięła pałę w paru momentach, ale polscy tolkienolodzy na niej się wychowali i innego tłumaczenia nie znoszą. Ja też się przyzwyczaiłem do Złotej Tyczki i Złoty Okoń raczej będzie mnie raził. A do Laskonogiego zamiast Obieżyświata na pewno się nie przyzwyczają, tym bardziej, że u nas pod tym przydomkiem znany jest ksiażę Władysław, syn Mieszka Starego.
A różnice w przekładzie mogą byc spore. Pamiętacie pewnie ze szkoły średniej podane obok siebie dwa tłumaczenia "Króla Olch", zupełnie do siebie niepodobne, ale w jednym i drugim treść była ta sama.
Mnie osobiście po jej przeczytaniu ogarnął śmiech. Pomijając pierwszą część artykułu odnoszącą się do ścieżki dźwiękowej, która rewelacyjna nie była, ale nie to jest chyba w filmie najważniejsze. Zresztą - najważniejsza dla mnie kopmozycja samej ścieżki była bardzo dobra i nie psuła efektu estetycznego a jak wiadomo kino to nie sala koncertowa i takie wymagania są troche nie na miejscu.
Ale zabierając się za drugą część tych wypocin - autor sili się na oszkalowanie filmu, o którego podwalinach (powieść) nie ma zielonego pojęcia i niejednokrotnie zaprzecza sam sobie.
"Długi i nudny film pozwolił na robienie różnego rodzaju spostrzeżeń, co normalnie, gdy widz jest pochłonięty akcją, byłyby niemożliwe" - Długi i nudny? W "Dwóch Wieżach" akcja zasuwa z szybkością ekspresu i za wielki sukces uważam zmieszczenie tego wszystkiego przez reżysera w 3 godzinach. Chyba, że autorowi chodzi o "akcję" z filmów typu "Goldeneye" - jak najwięcej wybuchów, fruwających ciał i nagich kobiet.
A już parę linijek dalej czytamy: "Powstała mieszanka horroru, zwidów chorych psychicznie, infantylnego bohaterstwa, krwawych jatek rozdzieranych ciał i spalonych trupów..." itp. itd. Nie wiem kim jest recenzent ale wątpie czy czytał trylogię a film obejrzał pewnie w wersji "bazarowej"
Jak dla mnie film świetny - lepszy od pierwszej części, gdzie reżyser wreszcie wykazał trochę inicjatywy i nie trzymał się sztywno powieści w kwestiach nie zaburzających wydźwięku całości. Wielgachny plusior i z jeszcze większym apetytem czekam na "Powrót Króla".
podp:do tematu .. Przyznam racje ze to wygladalo ja husaria na torkow ...
ALE CO TY MASZ DO Galadiery ;! , ale o gustach sie nie rozmawia ( szkoda ze tak malo jej bylo teraz ). (arwena beee)
Dlamnie warazenie jednak wywarl Gimil dobre takie jak trzeba... tarza sie tam , skacze , topi w tej kalurzy wyzszej niz on sam ale ciacha tym toporkiem 2 metrowe orki ... piekne ...
A i tak nazgulki byly najperfekcyjniej zrobione ...( a nawet jakby nie byly to ... )
ps. troche smiechu tez bylo ... poczatek barlog z gandalfem ... dzieciaki jakies wrzeszcza ale super smok ! normalnie niewytrzymalem , po dwa zgupialem jak zobaczylem tego legolasa i jego ultra wstaczno zawijaso wskakiwanie na konia
Lokii, czytam Twoje posty i zaczynam mieć poważne wątpliwości, czy Ty masz rzeczywiście tyle lat, ile podajesz. Po tym co napisałeś powyżej i w innym temacie, piętnaście, nie więcej.
Odrazu dwanaście , i się bronic już nie będę , niech pozory mylą ... Ja tam moge być kim chcecie . Może i piszę skrótami myślowymi ale mówie ze bede sie starać specjalnie dla was ... no i musze przebrnąć przez te otrzepiny ;P
Gollum, wiem, że zażartowałeś ale nie bardzo Ci to wyszło.
Przynajmniej w świetle treści książki. Posiedzę wieczorem chwilę nad książką i napiszę szczegółowo dlaczego tak uważam. Przecież o jednym z najpiękniejszym wątków książki (wątku nie będącym batalistyką, nawalanką czy powieścią łotrzykowską) też można powiedzieć - gerontofilia. A to nie jest takie proste.
Ja jako tzw. fachowiec mam wątpliwości co do ataku konnicy po stoku piargowym nachylonym do podłoża pod kątem 45 stopni.
Po pierwsze tych jeźdźców miało być 2000 i zjeżdżali po sypkim podłożu, wystarczy, że jeden koń by się potknął i już wszyscy byliby na dole w postaci kupy mięsa.
Po drugie podłoże było sypkie, zaraz zrobiłaby się lawinka.
A poza tym skąd oni w wieży wzieli koniki? I tak w piątkę strącili z mostu 1000 orków?
Ja wiem, że to wszystko Tolkien napisał, ale lepiej się to czytało jak się ogląda.
pieczarek napisał(a) Gollum, wiem, że zażartowałeś ale nie bardzo Ci to wyszło.
Przynajmniej w świetle treści książki. Posiedzę wieczorem chwilę nad książką i napiszę szczegółowo dlaczego tak uważam. Przecież o jednym z najpiękniejszym wątków książki (wątku nie będącym batalistyką, nawalanką czy powieścią łotrzykowską) też można powiedzieć - gerontofilia. A to nie jest takie proste.
Ta młodsza, Arwena, miała ponad 2,6 tys. lat. Była więc dość wiekowa O starszej, Galadrieli, nawet nie wspominam.
Czy natomiast fragmenty arwenowsko-aragornowskie są jednymi z najpiękniejszych? Według mnie (powtarzam: mnie) nie. Tolkien sprawę potraktował krótko: drugi w historii przypadek po Luthien, kiedy to elfka dobrowolnie zrzekła się niesmiertelności, aby związać się z człowiekiem. Gdyby sprawę rozwijać, wyszłoby z tego tanie romansidło. Tolkien zatrzymał się we właściwym momencie (to wszak historia wojny o pierścień, a nie Aragorna i Arweny) natomiast Jackson przeholował, robiąc z tego jeden z wazniejszych wątków.
Gollum napisał(a)
(to wszak historia wojny o pierścień, a nie Aragorna i Arweny) natomiast Jackson przeholował, robiąc z tego jeden z wazniejszych wątków.
nie sądzę, gdyż ten wątek został szerzej potraktowany w przypisach
i dla mnie nie przysłania on głównej myśli tolkienowskiej
Comment