Originally posted by ANDRO czy najpierw przeczytać a potem obejrzeć (ale już na CD ) czy najpierw obejrzeć ale za to w kinie?
Trudny wybór Oczywiście nie ma to jak wielka duszna sala kinowa ale mimo wszystko zalecałbym poprzedzić obejrzenie filmu lekturą książki. Przy odrobinie wysiłku może przebrniesz w 2/3 tygodnie
[
A znacie "Mechaniczną Pomarańczę"? W tym wypadku jeden tłumacz od razu zrobił dwie wersji tłumaczenia ("R" oraz "A"). Ale w tym wypadku miało to pewien sens.
A posłowie tłumacza do tej książki zajmowało tyle samo stron co książka.
Najbardziej pamiętam z posłowia, że tłumacz Robert S. nie zmienił specjalnie tytuły książki bo była znana już pod tą nazwą a wg niego tytuł powinien brzmieć "Nakręcana pomarańcza" bo po angielsku tytuł brzmiał clockwork orange
Z tego co wiem to Robert Stiller ma zamysł na wersję "N".
Jest"Mechaniczna pomarańcza", "Nakręcana ...." i ma być "Sprężynowa..."
Ale taka jest specyfika tej książki, że można na to sobie pozwolić.
Podobnie było z "Ulissesem" Joyce'a. Słomczyński przetłumaczył go po raz pierwszy w latach 60-tych, a później pod koniec życia w 90-tych. Te tłumaczenia różnią się bardzo od siebie, autor przekładu tłumaczył to tym, że jako anglista, znacznie rozwinął swe umiejętności i nie mógł juz patrzeć na starą wersję....
Troszkę dziwna jest ta opinia Słomczyńskiego o jego coraz lepszej znajomości angielskiego. Czytałem, że był on od dzieciństwa dwujęzyczny. Jego matka była Angielką.
Ale Słomczyński potrafił robić zastanawiające rzeczy. Niemal gotowy przekład "Robinsona Cruzoe" wrzucił do kosza. Po prostu stwierdził, że tłumaczenia dokonał jako człowiek z doświadczeniami XX wieku a nie - z naiwnym nieco - podejściem do świata bohatera powieści. Książkę przetłumaczył jeszcze raz od początku.
Uwielbiam fantasy. Film WP jest super. Szkoda że Polacy nie potrafią robić porządnych filmów - za przykład może posłużyć Wiedźmin. Jak można był popsuć tak dobre opowiadania.
Przepraszam jeżeli będę się powtarzał ale po tygodniowej nieobecności nie mam siły czytać dokładnie całej dyskusji. Dla mnie Władca jest najlepszą książką jaką w życiu czytałem. Znam ją pewnie na pamięć i dlatego kilka rzeczyw filmie mi się zdecydowanie nie podobało a szczególnie pozbycie się Glorfindela (zamiana go na Arwenę - chyba tylko po to aby pokazać kobiecą gwiazdę filmową lub wporwadzić wątek feministyczny) w scenie przy Brodzie. I kilka innych takichb rzeczy, niestety w kilku momentach film jest zbyt rozwlekły a w innych za mało pewne rzeczy zostały zaakcentowanei dlatego uważam, że jeżeli ktoś nie czytał Tolkiena to będzie to dla niego super film, dla osób które czytały co prawda ale nie są fanatykami to film będzie też dobry ale tacy jak ja zakopchani w Tolkienie będą mieli sporo uwag. Ale ogólnie bardzo dobry film.
To inaczej miało być, przyjaciele,
To nie o to walczyliśmy, burząc mur,
Nie ma pracy, nie ma chleba, próżny trud!
Czy naprawdę aż tak wiele chcemy?
Chleba i pracy chcemy! Pracy i chleba!
Rządzący światem samowładnie
Królowie banków, fabryk, hut
Tym mocni są, że każdy kradnie
Bogactwa, które stwarza lud.
Faktycznie akcent z Arweną to chyba jedyne uchybienie w całym filmie ale tak małe, iż prawie niezauważalne. Oczywiście nie szło zobrazować wszystkich scen z książki w ciągu 3 godzin (Stary Las, Mogilne Kopce) ale najważniejsze momenty został według mnie idealnie zaprezentowane i mimo iż film oglądałem po północy ani trochę nie czułem znużenia.
Nicolae napisal/a Uwielbiam fantasy. Film WP jest super. Szkoda że Polacy nie potrafią robić porządnych filmów - za przykład może posłużyć Wiedźmin. Jak można był popsuć tak dobre opowiadania.
Polacy nie mają tyle pieniędzy na zrobienie filmu, a pozatym Wiedzmin mi się podobał i wara od niego.
Byłem w sobotę o 22.30, i muszę powiedzieć, że byłem pozytywnie zaskoczony. Nie jest to forum filmowe, więc ograniczę się do stwierdzenia, że warto iść do kina.
Pewnie że warto. Nie tak dobre jak książke i dlatego, oczywiście, lepiej znać wcześniej książkę. Pewnie za jakiś tydzień pójdę jeszcze raz. No i czekam na ciąg dalszy.
Nie pojmuję tworzenia nowych tłumaczeń w takich wypadkach, jak "Władca Pierścieni" czy "Diuna". Ale widać wydawcy nie liczą sie z kosztami i dają zarobić kolegom tłumaczom.
Skibniewska to klasyka. I basta!
Z tego co wiem, to wydawcy dają zarobić nowym tłumaczom często właśnie dlatego, że liczą się z kosztami - prawa autorskie kosztują.
Comment