2-0 dla Valencii i bardzo się cieszę, bo to jedna z moich ulubionych zagranicznych drużyn. Pomijając już fakt idiotycznego zagrania Bartheza, to hiszpanie grali po profesorsku. Bez niepotrzebnego latania, bez frajerstwa, z pomysłem, dokładnie i konsekwentnie. Może nie wznieśli się na wyżyny swoich możliwości, ale i nie musieli. Marsylia przeciwstawiła jedynie ambicję i wprawdzie liczne, ale strasznie chaotyczne ataki. Fakt, że momentami te ataki były groźne, ale obiektywnie, Valencia dużo lepsza.
Bardzo mi się podoba polityka tego klubu, który nie robi wokół siebie tyle szumu, co Reale, Manchestery i inne Barcelony, a konsekwentnie utrzymuje silny skład gotów do walki z każdą inną drużyną. Najlepszy na to dowód, to już zdobyte mistrzostwo Hiszpanii.
Bardzo mi się podoba polityka tego klubu, który nie robi wokół siebie tyle szumu, co Reale, Manchestery i inne Barcelony, a konsekwentnie utrzymuje silny skład gotów do walki z każdą inną drużyną. Najlepszy na to dowód, to już zdobyte mistrzostwo Hiszpanii.
Comment