Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika tomolek
Wyświetlenie odpowiedzi
A wcześniej byłem na feralnym meczu Sparty ze Stalą Rzeszów i widziałem upadek Richardsona na żywo. Będąc na meczu myślałem że to efekt koleiny lub dziur na wyjściu z pierwszego łuku, bowiem widać było wyraźnie w meczu że coś jest nie tak na tym kawałku toru i oprócz Anglika były tam jeszcze co najmniej 2 upadki, a w każdym biegu ktoś się ratował przed kraksą. Widać było że przywalił w bandę na jej odcinku "drewnianym", ale wydawało się wszystkim że skończyło się na ogólnych potłuczeniach - może jakieś złamanie, wstrząs mózgu... Odwieziono go do szpitala na badania - taki był komunikat i każdy zajął się meczem. Wieczorem jadę autem i nagle słyszę w wiadomościach Radia Wrocław że Lee Richardson zmarł na stole operacyjnym... szok... Dzisiaj oglądałem na necie filmik z wypadku, rzeczywiście jednak zahaczył o inne motory i raczej w tym wypadku stan toru nie miał nic do rzeczy... W piątkowej Wrocławskiej czytałem zapowiedź wczorajszego meczu. Gazeciany znawca, red. Koerber śmiało stawiał tam tezę że Anglik powinien udać się do... psychiatry, ponieważ jego słaba postawa w tym sezonie miała rzekomo podłoże psychiczne- bał się odkręcać manetkę z gazem aby wyprzedzać robiących błędy rywali... Od razu przyszło skojarzenie że już coś z nim było nie tak ostatnio i jakby bał się czegoś i coś złego przeczuwał... Spoczywaj w pokoju Lee[*]
Comment