W moim "prywatnym" rankingu serowych przegryzek podium przedstawia się następująco:
1. miękkie pleśniowe, a wśród nich ostatnio moim ulubionym jest Lazur Perłowy;
2. żółte twarde, zwłaszcza Mazdamery;
3. oscypki, zwłaszcza jak się ich plasterki usmaży.
Mniam!
co jest z tą ankietą? na dole jest napisane - oddano 19 głosów a w sumie na wszystkie serki oddano ok 45 głosów?
Gdybyśmy nie mieli Warszawy w Generalnym Gubernatorstwie, to nie mielibyśmy 4/5 trudności, z którymi musimy walczyć. Warszawa jest i pozostanie ogniskiem zamętu, punktem, z którego rozprzestrzenia się niepokój w tym kraju - Hans Frank 14.12.1943http://zamkidwory.forumoteka.pl
Może można oddać głos bez zaznaczania żadnej opcji, tyle że nie wpłynie on na wyniki. Ankieta dyskryminuje "niezagryzających", ale nie chodzi o to "czy", ale "jakim" zagryzamy...
Ja zagryzam praktycznie każdym rodzajem sera (ale nie zaznaczyłem wszystkich opcji, żeby nie ściemniać wyników; wybrałem tylko te rzeczywiście częste typy), który mam dostępny w lodówce - rzadko zdarza się taka katastrofa, że nie ma żadnego (o klęsce żywiołowej polegającej na braku i piwa i sera w lodówce nawet nie wspomnę, brrr ). No, wykluczam homogenizowane (zwłaszcza owocowe ). Oraz dietetyczne, typu "light", bo takich nie jadam wcale.
Preferuję oscypki (nie zaznaczyłem w ankiecie, bo jeszcze nie było ) i inne sery wędzone, brie oraz dziurawe twardziele typu "Ementaler". Również ser zasmażany (dziedzictwo wojaży po Słowacji: na obiad zamawiałem "Vypražany syr" i np. "Mnicha", całość razy dwa).
Chciałem tylko zauważyć, że pytania są tendencyjne. Ponadto dzięki temu separatystycznemu tematowi nastąpił podział na tych co zagryzają serkiem i innych (czyt. gorszych). Czuję się pokrzywdzony. Idę sobie stąd.
Na pocieszenie lub nie dla grzech'a. Ja serkiem zagryzam ale nie zawsze. Stwierdze nawet, że nieczęsto. Ale w pytaniu chodziło o rodzaj sera a nie częstotliwość więc się wpisałem.
W sumie najczęściej nie zagryzam czymkolwiek. Częściej zapijam następnym piwkiem
Nie często zagryzam piwo serem, więc ekspertem nie jestem, ale ostatnio, kiedy żona przyjaciela wyjechała na dłuższy czas, mieliśmy okazję spędzić kilka wieczorów przy Lwówku Śląskim i desce sera. Proszę nie mylić z deską serów
Mianowicie zestawem obowiązkowym było piwo (wzmiankowany Lwówek) w ilości "wystarczającej" oraz ser żółty typu - szynka w parafinie - czyli pierwszy z brzegu, pocięty w kostkę na desce i przysypany: pieprzem, pieprzem ziołowym i papryką, czy co tam jeszcze zostało w spiżarni.
Smakowało wyśmienicie. Wydaję mi się, że był to ser - po prostu żółty i tego się będę trzymał
KONIEC BROWARÓW WARSZAWSKICH.PONAD 150 LAT TRADYCJI DIABLI WZIĘLI
Comment