Aparat cyfrowy

Collapse
X
 
  • Filtruj
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • pieczarek
    Pułkownik Chmielowy Ekspert
    • 2001.06
    • 5011

    W "Wysokich obcasach" - babskim dodatku do Gazety Wyborczej - ciekawy felietonik o aparatach cyfrowych. Nie o technice, a o mentalności ludzi trzaskających setki i tysiące cyfrowych fotografii. Moje przemyślenia były bardzo podobne i dlatego na razie całkiem świadomie tkwię przy aparatach na zwykły film.
    Cierpliwych zapraszam do lektury:

    Zrób cziz czyli fotomania

    Jak to było miło, jak nie było fotografii. Człowiek mógł sobie pochodzić, popatrzeć, coś zapamiętać, niektórzy to nawet rysowali lub malowali. To, co nie było ciekawe, się zapominało. Widocznie nie było warte zapamiętania

    Wyjeżdżałam do kuzynów w Londynie i chciałam zabrać zdjęcia dzieci, pokazać, jak jedne urosły, a inne się zestarzały. Każdy lubi pochwalić się zdjęciami dzieci. Moje koleżanki mają w portfelu, a niektóre także na biurku w pracy całe drzewa genealogiczne. Poprosiłam więc pana Bojańczyka, który u nas w domu pełni funkcję fotoedytora, żeby z biliona zdjęć, które znajdują się w jego komputerze, udostępnił mi parę.

    Otworzył laptopa i na ekranie ukazało się kilkaset plików obejmujących ostatnie lata naszego życia. Wigilie, Wielkanoce, chrzty, weekendy na wsi, wakacje w Białogórze, Toskania, narty, sylwestry, pogrzeby, rozpoczęcia roku szkolnego, spacery z psem na Kabatach. Był nasz sąsiad w Bryńsku pan Kazio z pługiem, siostrzenice i bratanice, dzieci zdmuchujące coraz większą liczbę świeczek na tortach, pies leżący, skaczący, śpiący oraz dziesiątki niezidentyfikowanych twarzy w niezidentyfikowanych miejscach. Dokumentacja, którą można by obsłużyć kilka pism podróżniczych i magazyn kynologiczny.

    Moi rodzice mieli kilka albumów ze zdjęciami, w tym jeden mój ulubiony, drewniany z szarotką na okładce, z kartkami z czarnego papieru i zdjęciami włożonymi w specjalne rogi. Zaczynał się od rytualnego zdjęcia mnie jako niemowlęcia na futrze, po czym w porządku chronologicznym następowały: dzieciństwo, przedszkole, szkoła, matura itp. Liczył może z 50 zdjęć. Można go było przejrzeć w 10 min i zawsze był pod ręką. Zresztą jest do dziś.

    Teraz cyfrówką mój mąż trzaska zdjęcie co minutę. Szczególnie kiedy wyjeżdżamy gdziekolwiek, nawet 5 km za Warszawę, pan Bojańczyk jak Japończyk uzbrojony w nikony rusza do akcji. Czy możesz stanąć pod tym drzewem? Czy możesz zdjąć okulary, proszę, ustaw się tak, żebym mógł objąć tę bramę (portal, płot...).

    I myślę sobie wtedy, jak to było miło, jak nie było fotografii. Człowiek mógł pochodzić, popatrzeć, coś zapamiętać, niektórzy to nawet rysowali lub malowali. To, co nie było ciekawe, się zapominało. Widocznie nie było warte zapamiętania.

    Dzisiaj nie ma mowy, żeby cokolwiek zapomnieć. Rejestruje się wszystko. Niestety, również mnie w pozach i sytuacjach, w których wcale nie mam ochoty być zarejestrowana (w rzeczywistości jestem o wiele ładniejsza niż na zdjęciach, słowo daję).

    Ale nawet gdyby uznać, że całe to fotografowanie ma jakiś sens, to tylko wtedy, jeżeli zdjęcia można by kiedyś obejrzeć. Ale nie, one zapadają się w czeluść komputera, z której nawet zainteresowanym nie chce się ich wyciągnąć, a co dopiero, gdyby chciał to obejrzeć ktoś znajomy. Uruchomić komputer, poszukać, otworzyć. Nie, nie opłaca się.

    Z fotografią cyfrową związana jest też inna plaga. Rozsyłania hurtowych ilości fotek po internecie. Niektóre miewają, co gorsza, tzw. dowcipne podpisy. Boki zrywać. Bliskiej rodzinie oraz przyjaciołom na antypodach wybaczam, nawet chcę zobaczyć, jak wyglądają. Dalszym już nie. I przysięgam, że nigdy nie zapchałam niczyjej skrzynki mailowej pocztówkami z Grecji. Mimo że takowymi, owszem, dysponuję.

    Pozostawiam je jednak na intymne wieczory, na których, jeśli dojdzie do oglądania, będą obecne wyłącznie osoby figurujące na zdjęciach. Zaświadczam również, że nigdy nie zdarzyło mi się urządzić wieczoru slajdów, na których znajomi zmuszani są do oglądania wakacji gospodarzy.

    Oczywiście, że przemawia przeze mnie niska zawiść, bo sama nie robię zdjęć. Ale uwielbiam je oglądać. Zwłaszcza te, na których jest moja rodzina. Zwłaszcza te stare, z epoki przedcyfrowej, czarno-białe albo zżółkłe nieudolne orwochromy z lat 70. Papierowe, dotykalne. Obiecuję sobie, że zrobię porządek w szufladzie, gdzie kłębią się ich tony (te, na których wyszłam najgorzej, usunęłam), i powkładam do albumów, wszystkie będą podpisane.

    Rozumie się samo przez się, że podobny jak do cyfrówki, a nawet gorszy stosunek mam do kamery wideo. To znaczy nie przeszkadza mi, jak panowie na plaży filmują swoje żony wcierające olejek i dzieci budujące zamek, ale sama bym na to nie poszła. Na różnych naszych uroczystościach rodzinnych nie było nigdy filmowania, czego w zasadzie nie żałuję.

    Ale ostatnio zaprosili nas znajomi na kolację. Znajomi ci posiadali kamerę w czasach, kiedy kosztowała tyle co pół fiata 125p. - Nagraliśmy nasze stare filmy na płyty - powiedzieli. - Są tam wasze dzieci. Chcecie zobaczyć?

    Chcieliśmy, zwłaszcza ja. Na filmach były urodziny w Zalesiu, gdzie grupka znajomych dzieci, uwijając się wokół stołu w ogrodzie, cokolwiek spłoszona obecnością kamery, wpatrywała się w nią podejrzliwie. Na krzesłach tatusiowie z włosami do ramion oraz mamusie. Między innymi ja w wielkich okularach a la 'Polowanie na muchy'. Gdzieś mignęły nasze małe chłopaki, ale w tle, bo właściciele kamery filmowali głównie swoje dzieci.

    - Wiesz, jednak taka kamera to fajna rzecz - powiedziałam do pana Bojańczyka. - Przecież ci mówiłem, ale zawsze byłaś przeciw - odpowiedział z triumfem.

    Joanna Bojańczyk

    Comment

    • żąleną
      D(r)u(c)h nieuchwytny
      • 2002.01
      • 13239

      Mnie nie grozi cykanie co minutę, bo zrobienie zdjęcia zajmuje mi co najmniej minut pięć.

      Ale to wszystko prawda. Postanowiłem sobie, że na każdym wyjeździe z aparatem zrobię tyle fotek, ile z reguły robiłem analogowym (czyli 36 na tydzień do 10 dni)

      Comment

      • dziku
        Major Piwnych Rewolucji
        • 2002.12
        • 1992

        Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika żąleną
        (...)Ale to wszystko prawda. Postanowiłem sobie, że na każdym wyjeździe z aparatem zrobię tyle fotek, ile z reguły robiłem analogowym (czyli 36 na tydzień do 10 dni)
        Wcale nie prawda. Albo raczej nie do końca prawda. Artykuł to efekt bardzo pobieżnej obserwacji i/lub braku czasu na przemyślenie problemu.
        Żą - rób cyfróką ile się da - o ile motyw wart tego. Zawsze efekty (fotograficzne) przynosi jedynie selekcja motywów. Oszczędność materiału na motyw wart sfotografowania rodzi tylko rozczarowania. Za to owa staranna selekcja motywów skutkuje oszczędnością materiałów.
        Każda cyfrówka ma przycisk "usuń" (ang. "delete", lub ikonka kosza na śmieci). I to z tego przyciku trzeba korzystać na bieżąco. A potem po zgraniu na dysk - znowu kosz Twoim najlepszym przyjacielem
        To nie cyfrówka jest wrogiem spokoju, relaksu, astetyki i czego tam chcesz. To ludzie są leniwi.
        Jako człek zawodowo oglądający sporo zdjęć powiem tak - w dobie "przedcyfrowej" widywałem dużo więcej knotów naświetlonych na papier niż teraz. Obecnie (jeśli nie jesteś leniem) możesz naświetlić najlepsze foty i się nimi chwalić. Dawniej - katowano nas w albumach wszelkimi knotami, bo... zapłaconej odbitki szkoda było wyrzucić, a ocenić kolory z negatywu nie każdy potrafił (albo raczej prawie nikt nie potrafił).
        Dziku


        Comment

        • darek99
          Major Piwnych Rewolucji
          • 2002.04
          • 2147

          Ja jak tylko nie mam zajętych rąk trzymaniem kufla robię sporo zdjęć na imprezach , spotkaniach itp. , efekt jest taki że z tych powiedzmy 200 zdjęć 50 to zdjęcia ciekawe a trafia się czasami przy takiej ilości kilka perełek.
          Czymże jesteś śmierci ! Gdzie jest twój oścień?
          Skoro my istniejemy, śmierć jest nieobecna,
          skoro tylko śmierć się pojawi nas już nie ma.
          Epikur z Samos.

          Comment

          • żąleną
            D(r)u(c)h nieuchwytny
            • 2002.01
            • 13239

            Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika dziku
            Wcale nie prawda. Albo raczej nie do końca prawda.
            W sumie prawda, że nie do końca prawda. Miałem na myśli cykanie (i archiwizowanie) miliona tematów, a nie miliona ujęć jednego tematu.

            Comment

            • becik
              Generał Wszelkich Fermentacji
              🍼🍼
              • 2002.07
              • 14999

              Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika dziku
              Wcale nie prawda. Albo raczej nie do końca prawda. Artykuł to efekt bardzo pobieżnej obserwacji i/lub braku czasu na przemyślenie problemu.
              Żą - rób cyfróką ile się da - o ile motyw wart tego. Zawsze efekty (fotograficzne) przynosi jedynie selekcja motywów. Oszczędność materiału na motyw wart sfotografowania rodzi tylko rozczarowania. Za to owa staranna selekcja motywów skutkuje oszczędnością materiałów.
              Każda cyfrówka ma przycisk "usuń" (ang. "delete", lub ikonka kosza na śmieci). I to z tego przyciku trzeba korzystać na bieżąco. A potem po zgraniu na dysk - znowu kosz Twoim najlepszym przyjacielem
              To nie cyfrówka jest wrogiem spokoju, relaksu, astetyki i czego tam chcesz. To ludzie są leniwi.
              Jako człek zawodowo oglądający sporo zdjęć powiem tak - w dobie "przedcyfrowej" widywałem dużo więcej knotów naświetlonych na papier niż teraz. Obecnie (jeśli nie jesteś leniem) możesz naświetlić najlepsze foty i się nimi chwalić. Dawniej - katowano nas w albumach wszelkimi knotami, bo... zapłaconej odbitki szkoda było wyrzucić, a ocenić kolory z negatywu nie każdy potrafił (albo raczej prawie nikt nie potrafił).

              Nie zgodzę się z tym co napisałeś.
              Jak widzę wychodzisz z założenia: cykaj tyle zdjęć ile wlezie bo kilka napewno wyjdzie. Po prostu zachowuj sie jak "małpka" klik, klik i poczekamy
              Pod wzgledem fotografi jestem konserwatywny. Uzywam tylkko i wyłącznie lustrzanki w którą inwestuję.
              Jasne, łatwiej jest zrobić setke zdjęć w miejscu i wybrać 5 najładniejszych, a gdzie sama przyjemność z fotografowania? Piszę "przyjemność" a nie beznamiętne klikanie z cyfrówki. Gdzie później po wywołaniu filmu ta radość i samozadowolenie po dobrze wykonanych zdjeciach bądź przeciwne odczucia kiedy coś nie wyjdzie. Ja cały czas uczę sie robić zdjęcia, staram sie poprawiać swoje błędy, odkrywam nowe możliwości sfotogrowania danego obiektu, każde coraz lepsze zdjęcie daje mi uczucie satysfakcji i przyjemność, bo to zdjęcie ja zrobiłem, a nie automat.
              Jak widzę niektóre zdjęcia z cyfrzaka to zastanawiam się na co patrzę, np kiedy niebo jest tak jaskrawo niebieskie to zastanawiam się ile jest prawdy w takim zdjęciu, czym może sie róznić od obrazu stworzonego na komputerze, gdzie tu jest realizm, prawda...

              Wszytko jest dla ludzi, tak jak i piwo, jedni wolą naturalne warzenie, inni nowoczesne w pełni zautomatyzowanie, akurat w tym przypadku jestem za naturalnością.

              Nikt mi nie odbierze tej przyjemności wkładania zdjęć do albumu i opisywania ich, zamiast przęglądania z dyskietki na komputerze.
              Gdybyśmy nie mieli Warszawy w Generalnym Gubernatorstwie, to nie mielibyśmy 4/5 trudności, z którymi musimy walczyć. Warszawa jest i pozostanie ogniskiem zamętu, punktem, z którego rozprzestrzenia się niepokój w tym kraju - Hans Frank 14.12.1943 http://zamkidwory.forumoteka.pl

              Comment

              • żąleną
                D(r)u(c)h nieuchwytny
                • 2002.01
                • 13239

                Nikt też nie odbiera ci przyjemności wywołania zdjęć cyfrowych.

                Comment

                • pieczarek
                  Pułkownik Chmielowy Ekspert
                  • 2001.06
                  • 5011

                  Dziku, napisałeś pięknie, ale niestety w oderwaniu od rzeczywistości. Kiedyś ludziom było żal wyrzucić, porwać spaprane odbitki. I tu można się dziwić, można niezgadzać, ale trzeba zrozumieć, że nie każdy ma na tyle silną wolę aby wyrzucić 1 zł (w przypadku śmiesznego formatu 10x15). Przy cyfrówkach wcale nie jest lepiej. Rzadko kiedy można spotkać kogoś, kto bez ceregieli skasuje np. 95% zapisanych plików. I potem takie osoby (tzn. niekasujące) molestują rodzinę i znajomych, aby raczyli obejrzeć 3672 zdjęcia z wycieczki do Tunezji. Jednym słowem wierzę, że Ty robisz ostrą selekcję zdjęć, wierzę, że osoby z Twojego środowiska miłośników fotografii przyrodniczej (a może i innej) robią to samo. Szara rzeczywistość jest zupełnie inna - plików się nie kasuje. Kartę się wypróżnia do komputera, zgrywa na CD, zapomina i absolutnie nie robi papierowych odbitek. No bo to kosztuje, a fotografia cyfrowa jest przecież z założenia tania.

                  Moja żona podczas zakładowej wycieczki do Wiednia jako jedyna miała aparat na zwykły film, wszyscy pozostali mieli cyfrówki. Razem naświetlono 1 film i ponad 12 tysięcy plików cyfrowych (wiem bo zliczyłem wszystko). Dzisiaj, po roku od wycieczki, do obejrzenia na papierze jest zaledwie kilkanaście zdjęć zrobionych na filmie. Cała reszta dogorywa gdzieś w czeluściach komputerów.

                  Comment

                  • żąleną
                    D(r)u(c)h nieuchwytny
                    • 2002.01
                    • 13239

                    Ja z kolei pamiętam, jak w liceum na wycieczce do Włoch w tydzień nasiekałem 7 klisz po 36 zdjęć.

                    Comment

                    • slavoy
                      Pułkownik Chmielowy Ekspert
                      🥛🥛🥛
                      • 2001.10
                      • 5055

                      Bardzo lubię zdjęcia w czeluściach komputera. Nie lubię papierowych albumów ze zdjęciami - dla mnie są to niepotrzebne zapychacze półek i zbieracze kurzu. Nawet nie mam pojęcia gdzie znajduje się większość odbitek z ery przedcyfrowej, za to prawie wszystkie (te do których zachowały się negatywy) mam zaskanowane i ułożone ładniutko w czeluściach przepastnego dysku. Nie łechce mnie też to o czym pisze Becik, za to mocno skłaniam się do zdania Dzika i takoż też od dłuższego czasu robię - selekcja i out do kosza. Choć sprzęt mam niby dość nikczemny - czeroletni HP PhotoSmart715, prawie kompletny głuptak, to zdjęcia robi moim zdaniem lepsze niż niejeden współczesny odpowiednik (zwłaszcza te kieszonkowe...). Ba - pewnie że chciabym coś lepszego, może nawet lustrzankę, bo _odrobinę_ (bez wielominutowego obcyndalania się, ręcznych pomiarów światła i innych zbędnych dla mnie zabiegów) większa ingerencja w zdjęcie by się przydała. Jest to i będzie jeszcze długo (prawdopodbnie do śmierci wspomnianego wyżej HP-ka) za małe zwiększenie przyjemności za zbyt dużą cenę.
                      Pieczarek coś kiedyś wspominał o konieczności biegania z komputerem, gdy chce się komuś pokazać fotki. Błąd. Obecnie doskonała większość znanych mi osób posiada w domu komputer, bądź odtwarzacz DVD. Myślę że obraz z monitora/TV to coś fajniejszego niż nikczemnej wielkości odbitki, które w dodatku sporo kosztują. W dodatku zawsze można sobie obraz powięszyć itp. Pewnie, że w takiej sytuacji nie pokażę znajomym zdjęć będąd gdzieś w plenerze. Jest to faktycznie jakaś tam niedogodność, a jest to znowu jak wyżej - za mała przyjemność za zbyt dużą sumę.

                      uff... Na razie tyle.

                      PS
                      Ja też nie lubię kamer i to żadnego typu. Dla mnie to zabijacze wspomnień. Poza tym i tak nigdy nikt tego materiału później nie ogląda.
                      Dick Laurent is dead.

                      Comment

                      • slavoy
                        Pułkownik Chmielowy Ekspert
                        🥛🥛🥛
                        • 2001.10
                        • 5055

                        Aha - przez ponad cztery lata użytkowania licznik aparatu pokazuje ok. 11000 zapisanych plików. Z tego uchowało się przed koszem chyba coś koło 5000.
                        Dick Laurent is dead.

                        Comment

                        • becik
                          Generał Wszelkich Fermentacji
                          🍼🍼
                          • 2002.07
                          • 14999

                          Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika żąleną
                          Nikt też nie odbiera ci przyjemności wywołania zdjęć cyfrowych.
                          Wszystkich?
                          Przy aparacie klasycznym zwracasz uwagę na to co fotografujesz i nie klikasz bez sensu, wywolanie kosztuje więc jest to zrozumiale, że łapiesz w obiektyw bądź starasz się łapać coś szczególnie interesującego.

                          Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika żąleną
                          Ja z kolei pamiętam, jak w liceum na wycieczce do Włoch w tydzień nasiekałem 7 klisz po 36 zdjęć.
                          robię na urlopie tyle samo, średnio 30 zdjęć dziennie

                          Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika slavoy
                          Bardzo lubię zdjęcia w czeluściach komputera. Nie lubię papierowych albumów ze zdjęciami - dla mnie są to niepotrzebne zapychacze półek i zbieracze kurzu. Nawet nie mam pojęcia gdzie znajduje się większość odbitek z ery przedcyfrowej, za to prawie wszystkie (te do których zachowały się negatywy) mam zaskanowane i ułożone ładniutko w czeluściach przepastnego dysku. Nie łechce mnie też to o czym pisze Becik, za to mocno skłaniam się do zdania Dzika i takoż też od dłuższego czasu robię - selekcja i out do kosza.
                          (...)
                          Pieczarek coś kiedyś wspominał o konieczności biegania z komputerem, gdy chce się komuś pokazać fotki. Błąd. Obecnie doskonała większość znanych mi osób posiada w domu komputer, bądź odtwarzacz DVD. Myślę że obraz z monitora/TV to coś fajniejszego niż nikczemnej wielkości odbitki, które w dodatku sporo kosztują. W dodatku zawsze można sobie obraz powięszyć itp. Pewnie, że w takiej sytuacji nie pokażę znajomym zdjęć będąd gdzieś w plenerze. Jest to faktycznie jakaś tam niedogodność, a jest to znowu jak wyżej - za mała przyjemność za zbyt dużą sumę.
                          Ja za to lubię papierowe albumy, nie uważam że zapychają półki i zbierają kurz (wystarczy raz na jakiś czas sprzątnąć Dla nas są ozdobą po którą naprawdę często sięgamy lub zabieramy do znajomych...którzy nie muszą mieć komputera, bądź odpowiedniego telewizora do ktorego mozna coś tam podlączyć (oglądanie zdjęć na telewizorze - o matko ) - znam wiele osób które takowego nie posiadają nie mówiąc o rodzicach czy rodzinie. Takie zdjęcia mają swój urok. Ale to tylko moje zdanie.

                          No i napewno nie jestem narażony na to że przez przypadek pęknie mi płytka.
                          Gdybyśmy nie mieli Warszawy w Generalnym Gubernatorstwie, to nie mielibyśmy 4/5 trudności, z którymi musimy walczyć. Warszawa jest i pozostanie ogniskiem zamętu, punktem, z którego rozprzestrzenia się niepokój w tym kraju - Hans Frank 14.12.1943 http://zamkidwory.forumoteka.pl

                          Comment

                          • dziku
                            Major Piwnych Rewolucji
                            • 2002.12
                            • 1992

                            Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika becik
                            Jak widzę wychodzisz z założenia: cykaj tyle zdjęć ile wlezie bo kilka napewno wyjdzie. Po prostu zachowuj sie jak "małpka" klik, klik i poczekamy
                            A mogę wiedzieć w której części mojego tekstu to wyczytałeś?
                            Zacytuję własne fragmenty i co nieco wytłuszczę. Ale proszę przeczytaj całość ze zrozumieniem. Tego, że ewentualnie kwestionujesz moje doświadczenia z oglądaniem zdjęć nie komentuję. W końcu absolutnie nie musisz mi wierzyć....

                            Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika dziku
                            (...)rób cyfrówką ile się da - o ile motyw wart tego. Zawsze efekty (fotograficzne) przynosi jedynie selekcja motywów. Oszczędność materiału na motyw wart sfotografowania rodzi tylko rozczarowania. Za to owa staranna selekcja motywów skutkuje oszczędnością materiałów.
                            Każda cyfrówka ma przycisk "usuń"
                            (...) A potem po zgraniu na dysk - znowu kosz Twoim najlepszym przyjacielem
                            To nie cyfrówka jest wrogiem spokoju, relaksu, astetyki i czego tam chcesz. To ludzie są leniwi.(...)
                            Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika pieczarek
                            Dziku, napisałeś pięknie, ale niestety w oderwaniu od rzeczywistości.
                            (...)Rzadko kiedy można spotkać kogoś, kto bez ceregieli skasuje np. 95% zapisanych plików. I potem takie osoby (tzn. niekasujące) molestują rodzinę i znajomych, aby raczyli obejrzeć 3672 zdjęcia (...)
                            Widzę Pieczarku, że cały czas piszesz w oderwaniu od własnej cyfrowej praktyki fotograficznej... Przy prezentowanym przez Ciebie podejściu do fotografii przecież wcale nie musisz bać się zalewu własnych fotografii cyfrowych. I znowu sugeruję odrobinę zrozumienia przy czytaniu mojego tekstu. To nie cyfraki są winne zalewowowi kiepskich zdjęć - to leniwi ludzie są temu winni.
                            A co do oglądania masy zdjęć na monitorze to... nikt Cię nie zmusza byś to czynił. To i tak jest tylko zabawa. Zrozum, że patrząc na monitor możesz od bardzo dużej biedy pogadać o kompozycji. O barwach już absolutnie nie... Czemu? Wytłumaczę Ci to Pieczarku na bliskim Twej wiedzy i sercu przykładzie piłkarskim. Kto sędziuje wszystkie spotkania piłkarskie? - Ten sam znany w całym kraju sędzia, którego nazwisko solidarnie skandują kibice wszystkich klubów na każdym meczu, wrzeszcząc "Sędzia ch..."
                            Podobnie jest z monitorami. Większość ludzi ma w systemie zainstalowany monitor jednej, ale bardzo znanej firmy "monitor domyślny". To jak chcesz rozmawiać o barwie - oglądając jedną z tysięcy wariacji na temat kolorów danego zdjęcia? Daj sobie trochę luzu i dystansu w temacie oglądania fot na monitorach. To każdemu dobrze zrobi. Czy Ty myślisz, że mnie nie zamęczają propozycjami obejrzenia bogatych dyskowych archiwów. Jestem jednak (jako galernik) w tej dobrej sytuacji, że zawsze mogę poprosić (i proszę!) "wybierz 10, 20 czy 100 najlepszych zdjęć i pokaż je w postaci odbitek 20 x 30 lub większych". No bo przecież monitorów na ścianie galerii się nie powiesi. Jeszcze się nie powiesi...
                            Dziku


                            Comment

                            • dziku
                              Major Piwnych Rewolucji
                              • 2002.12
                              • 1992

                              Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika żąleną
                              Ja z kolei pamiętam, jak w liceum na wycieczce do Włoch w tydzień nasiekałem 7 klisz po 36 zdjęć.
                              Cóż... przyznam się. Zapewne utonę w oceanie kpin i bezmiarze pogardy Pieczarka i Becika, ale... tyle slajdów potrafiłem w dawnych czasach zrobić jednego poranka.
                              Ile wywalałem potem - różnie bywało. Czasem nawet całość! Nieraz zostawało tylko kilka sztuk... Rozumiem, że np ze mną Pieczarek nie chciałby się umówić nawet na oglądanie tradycyjnych slajdów. Z nad samej Drawy (taki ulubiony rejon) mam ich kilka tysięcy. Pomimo tego, że slajdy od dawna wywołuję sam - co redukuje koszty i zapewnia wysoką jakość - obecna fotografia cyfrowa jest sporo tańsza, a archiwum zajmuje mniej miejsca i jest łatwiejsze w przejżeniu i opisaniu. Tyle, że cyfra nie do wszystkiego się nadaje. Dlatego co najmniej dwa aparaty analogowe (jeden stale - ten z filmem czarno białym) jeżdżą ze mną w teren....
                              Dziku


                              Comment

                              • becik
                                Generał Wszelkich Fermentacji
                                🍼🍼
                                • 2002.07
                                • 14999

                                Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika dziku
                                A mogę wiedzieć w której części mojego tekstu to wyczytałeś?
                                Zacytuję własne fragmenty i co nieco wytłuszczę. Ale proszę przeczytaj całość ze zrozumieniem. Tego, że ewentualnie kwestionujesz moje doświadczenia z oglądaniem zdjęć nie komentuję. W końcu absolutnie nie musisz mi wierzyć....
                                Twojego doświadczenia absolutnie nie kwestionuję, w której częsci mojego tekstu to wyczytałeś?

                                A skąd wyczytałem ten sporny fragment? Ten sam który zacytowaleś gdzie sugerujesz fotografować interesujący motyw "ile się da". Czy fotografowanie na zasadzie "ile się da" nie jest Twoim zdaniem takim cykaniem bez sensu? Dalej segregacja z ktorej wybierasz tylko kilka zdjęć.
                                Przeczytalem to ze zrozumieniem i zrozumialem tak jak napisałeś poniżej

                                Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika dziku
                                (...)rób cyfrówką ile się da - o ile motyw wart tego. Zawsze efekty (fotograficzne) przynosi jedynie selekcja motywów. Oszczędność materiału na motyw wart sfotografowania rodzi tylko rozczarowania. Za to owa staranna selekcja motywów skutkuje oszczędnością materiałów.(...)
                                Gdybyśmy nie mieli Warszawy w Generalnym Gubernatorstwie, to nie mielibyśmy 4/5 trudności, z którymi musimy walczyć. Warszawa jest i pozostanie ogniskiem zamętu, punktem, z którego rozprzestrzenia się niepokój w tym kraju - Hans Frank 14.12.1943 http://zamkidwory.forumoteka.pl

                                Comment

                                Przetwarzanie...
                                X