Z innej bajki- jak tam niedźwiedzie i żmijki? Dużo ludzi w Bieszczadach?
Startujemy dopiero po zakończeniu roku szkolnego... ...czyli za tydzień w sobotę.
Trochę, jak w starym szkolnym dowcipie, gdy dziecko wraca ze szkoły oglądając swą cenzurkę: "Jeszcze tylko wp****ol i wakacje..."
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika Pancernik
Ale coś czuję, że Młody mi podziękuję za współpracę - cóż, wiek dojrzewania ma swoje prawa.
Spoko, jak udało Ci się zaszczepić miłość do łażenia, to jeszcze sam będzie Ci proponował współpracę Ja w pewnym momencie byłam w stanie zrobić wszystko, by jechać na samodzielne obozy w góry. Teraz moi rodzice, którzy znają całe Karkonosze, Stołowe lepiej niż własną kieszeń i to po obu stronach granicy, są ekstra kompanami.
Z innej bajki- jak tam niedźwiedzie i żmijki? Dużo ludzi w Bieszczadach?
Mega sprawa. Dla mnie od dziecka marzeniem było przejście szlaku granicami od Bieszczad po Izery... Może jeszcze kiedyś...
A tym czasem będę trzymała kciuki za tego człowieka, zwłaszcza w tę pogodę
Też mi to kiedyś przyszło do głowy, kombinując, co to będzie, jak już pęknie Korona...
Ale coś czuję, że Młody mi podziękuję za współpracę - cóż, wiek dojrzewania ma swoje prawa.
Coś mnie dzisiaj naszło i oglądałem filmiki z Orlej Perci na której...
nigdy nie byłem i pewnie nie będę - kondycja już nie ta, a i z wiekiem pojawił się mały lęk wysokości
Trochę żałuję, że w latach mojej górskiej świetności (początek lat 90tych zeszłego stulecia) nie zaniosło mnie tam.
Tylko czy bym dał radę...
Stąd pytanie (tak z czystej ciekawości) do mających porównanie - czy wtedy mając na koncie Rochacze, Lodowy Szczyt od Lodowej Przełęczy, Przęłecz pod Chłopkiem czy kopczykowany szlak od Wrót Chałubińskiego przez Szpiglasową Przełęcz do Szpiglasowego Wierchu (o Czeskim Raju nie wspominając bo to same drabinki i platformy) miałbym szanse przejść Orlą Perć?
Kiedyś w wieku 16-17 lat przeszedłem fragment Orlej Perci i choć robiła na mnie wrażenie, raczej nie sprawiała mi większych trudności. Jednak widząc takie zdjęcia jak to
nabiera się trochę respektu. A niestety z tym lękiem wysokości, który zwiększa się wprost proporcjonalnie wraz z wiekiem to prawda. I tylko tłumaczę sobie, że jest to większa odpowiedzialność, a nie ilość wypitego piwa
No nic może jak nieco potrenuję to się odważę. Jak na razie jutro na rozgrzewkę Zawrat i mam nadzieję, że nie będzie zbyt dużo śniegu na północnej ścianie.
Ostatnia zmiana dokonana przez YouPeter; 2013-06-20, 23:19.
O wschodzie słońca 20 czerwca stanie na początku czerwonego szlaku w Wołosatem, w Bieszczadach. Przez pięć, może cztery dni będzie pokonywał codziennie ponad 100 kilometrów, po to by stać się człowiekiem, który najszybciej pokonał Główny Szlak Beskidzki, który znaczy drzewa, kamienie, korzenie i łąki całych polskich Karpat. Maciek Więcek, biegacz ultra, który przeczy wielu prawom fizyki, będzie walczył o rekord....
... takiej figury jaką miałem po miesiącu w Tatrach słowackich nigdy nie miałem - znaczy nigdy przedtem ani potem nie miałem widocznych żeber
To co Ty tam jadłeś i piłeś? Bo raczej nie piwo, Haluszki, Langośe itp.
Z innej beczki, przed nami kolejny wyjazd w góry (mam nadzieję jak pogoda dopisze, już za tydzień).
Jednak to prezent dla Piotryego, zatem szczegóły owiane są tajemnicą
Ostatnia zmiana dokonana przez Basik; 2013-06-20, 06:34.
No dobra, zapomniałem o jednym czego mi jeszcze brakuje - takiej figury jaką miałem po miesiącu w Tatrach słowackich nigdy nie miałem - znaczy nigdy przedtem ani potem nie miałem widocznych żeber
Ostatnia zmiana dokonana przez iron; 2013-06-19, 22:56.
Nie wiem czy Cię to ucieszy, czy zasmuci ale w mojej ocenie...miałbyś szanse. Może nigdy potem (tak jak ja) ale ten jeden raz Ja przeszłam Orlą mając jakieś 13 lat. Było to dla mnie nieco traumatyczne, bo mam lęk wysokości, rodzice pędzili przed siebie jak kozice, łańcuchy były przed remontem i widziałam, jak odpadają od skał. Ale te widoki i satysfakcja!
No tyle, że jak już wspomniałam- nigdy potem nie wróciłam. Inna sprawa, że wiele jest takich miejsc z łańcuchami, w które nie wracam, bo i raz to dla mnie dużo.
Do tej pory natomiast z chęcią wspinam się na Granaty. Według mnie- przereklamowane jeżeli chodzi o trudność. Co nie znaczy, że super łatwe. Trzeba zachować sporą ostrożność, bo dużo mniej zabezpieczeń łańcuchowych. I lekkie napady lęku też się zdarzają. Natomiast można dojść na Kozi i zejść omijając atrakcje Perci.
Też nie wiem, czy mnie to zasmuciło, czy ucieszyło
Tyle, że chyba najbardziej mi brakuje właśnie tych atrakcji - mobilizującego stresu, wyrzutu adrenaliny i zajebistej satysfakcji po
Stąd pytanie (tak z czystej ciekawości) do mających porównanie - czy wtedy mając na koncie Rochacze, Lodowy Szczyt od Lodowej Przełęczy, Przęłecz pod Chłopkiem czy kopczykowany szlak od Wrót Chałubińskiego przez Szpiglasową Przełęcz do Szpiglasowego Wierchu (o Czeskim Raju nie wspominając bo to same drabinki i platformy) miałbym szanse przejść Orlą Perć?
Nie wiem czy Cię to ucieszy, czy zasmuci ale w mojej ocenie...miałbyś szanse. Może nigdy potem (tak jak ja) ale ten jeden raz Ja przeszłam Orlą mając jakieś 13 lat. Było to dla mnie nieco traumatyczne, bo mam lęk wysokości, rodzice pędzili przed siebie jak kozice, łańcuchy były przed remontem i widziałam, jak odpadają od skał. Ale te widoki i satysfakcja!
No tyle, że jak już wspomniałam- nigdy potem nie wróciłam. Inna sprawa, że wiele jest takich miejsc z łańcuchami, w które nie wracam, bo i raz to dla mnie dużo.
Do tej pory natomiast z chęcią wspinam się na Granaty. Według mnie- przereklamowane jeżeli chodzi o trudność. Co nie znaczy, że super łatwe. Trzeba zachować sporą ostrożność, bo dużo mniej zabezpieczeń łańcuchowych. I lekkie napady lęku też się zdarzają. Natomiast można dojść na Kozi i zejść omijając atrakcje Perci.
Się mię przypomniało - w żywiecki piątek, wspólnie z Bombą, wbiliśmy się na Skrzyczne. Z Twardorzeczki/Leśnej żółtym i zielonym przez Malinowską Skałę, następnie powrót niebieskim do auta. Niebieski szlak stosunkowo ostry i składający się głównie z osuwających się tłuczonych kamieni, w większości nie do ominięcia bokiem. Zejście dało więc nieco w kość...
Na szczycie oczywiście kupa luda - wszyscy wyciągiem, a na szlaku widzieliśmy może cztery osoby plus dwóch rowerzystów-masochistów . 15,3km/750m w górę/790 w dół.
A pogoda dopisała? Z miesiąc temu też się wybrałem, pociąg z Opola do Katowic i tam przesiadka na Wisłę Głębce. W Wiśle już pieszo z pociągu na Skrzyczne (czarny+żółty+zielony) i ze szczytu zejście do Szczyrku. Ludzi garstka, również paru rowerzystów na szlaku, widoczność nie więcej jak kilkadziesiąt metrów ale trasa bardzo przyjemna. W Szczyrku załapałem się na nocleg w schronisku Hondrasik, polecam
Wielki mam problem z tym piwem (w tytule wątku). Otóż w Potštejnie, gdzie Clock ma już dobrych parę lat swój browar jego właściciele zakupili historyczną fabrykę Fenetra i tam warzą nowe piwa pod nową marką. Chodzi o piwa kojarzące się z Belgią - saisony, spontaniczna fermentacja, itd....
Zastanawiałem się długo cóż mógłbym napisać o browarkach w których próbowałem piwa, ale ich nie widziałem od wewnątrz co mi się rzadko zdarza.
Ale coś napisać trzeba, nie zawsze musi być kawior, jak brzmiał tytuł pewnego filmu.
Leave a comment: