Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika Pancernik
Zasadniczo połowa wakacji i... nikt nic???
[...]
W sobotę poszedłem z Mszany Dolnej na Luboń Wielki i dalej do Rabki Zdrój. W Mszanie straciłem godzinę na znalezienie prawidłowego szlaku, później szlak gubił się wielokrotnie i szedłem przez łąki i pola. Samo wejście na Luboń jest dość wyczerpujące. Na szczycie urocze, małe schronisko i piwo . Zejście żółtym szlakiem, związanym z założycielem schroniska, po kamieniach. Później z Rabki Zaryte niebieskim szlakiem do Rabki-Zdroju. Czas wyszedł całkiem dobry, ale słońce dawało w...kość
Zasadniczo połowa wakacji i... nikt nic???
Kolestwo w tym sezonie nie górzy, albo górzy po kryjomu?
Mimo, że "korona zaliczona", wyciągnąłem Młodego w Tatry. Sam chciał.
W tym roku byliśmy strasznie ciency kondycyjnie obaj, pewnie przez tzw. przejścia (jego - szkolne, zawodowe - moje).
Zaczęliśmy delikatnie, od Nosala i Wielkiego Kopieńca. Cały czas mgła i mżawka, mokra skała.
Dalej miała być "pielgrzymkowa góra", taka, wiecie, z metalowym krzyżem. Gdy byliśmy na Kondratowej, pogoda się ustabilizowała i zamiast mżyć (i mglić) zaczęło po prostu padać. Z mokrymi i podkulonymi ogonami wróciliśmy na dół.
Kolejnego ranka śmignęliśmy "tramwajem" na Kasprowy, i stamtąd przedreptaliśmy Czerwone Wierchy. Zaczęliśmy we mgle i zimnym wietrze, skończyliśmy w Kościeliskiej w "lampie".
Potem było mozolne włażenie do Murowańca z Palenicy, już od rana w pełnym słońcu. Nie macie pojęcia, jak smakuje lany Okocim w schronisku w Murowańcu! . Przy okazji - jest tam całkiem spory wybór piwa, chyba Kasztelan i Miłosław (butelkowe), o ile kojarzę, oraz ciekawa i smaczna oferta gastro.
Tam nocowaliśmy i raniutko wystartowaliśmy na Granaty, żeby potem brawurowo wejść na Kozi Wierch. Cóż, prawie w połowie drogi, gdy magiczny zegarek Młodego wskazał 1780 m npm, Młody stwierdził, że... dalej nie idziemy. Po krótkich negocjacjach się poddałem, wróciliśmy na jajówę do Murowańca i potem grzecznie poczłapaliśmy na Kasprowy, gdzie przebiliśmy się przez tłum "opalaczy" i znów skorzystaliśmy z "tramwaju". Wstyd, jak beret...
Ostatniego dnia już lajtowo poszliśmy z Kir do Jaskini Mylnej. Ze szlaku, którym w sezonie zasuwają tłumy, trzeba lekko odbić w prawo, skorzystać (albo nie) z łańcucha i wbić się do jaskini. Zwiedza się bez mamy, cioci, przewodnika i oświetlenia. Tzn. czołówkę trzeba mieć. Generalnie polecam, pół godziny w kompletnych ciemnościach (i bez zasięgu ).
My w Wielkanoc przeszliśmy masyw Śnieżnika z Międzylesia do Ostrużnej. Sam śnieg, widok wjeżdżającej lokomotywy, na którą ledwo zdążyliśmy, w zamieci - bezcenny.
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika Pancernik
Cheloł, połowa maja tuż-tuż i co? Nikt nic???
3. kwietnia 2015, Bieszczady, Bieszczadzki Park Narodowy.
Piesza trasa z Ustrzyk Górnych na Tarnicę z zejściem do Wołosatego w ramach corocznie organizowanej z PTTK Rzeszów w Wielki Piątek Drogi Krzyżowej.
Wyjazd z Rzeszowa do Ustrzyk Górnych dwoma autokarami o 6. rano. Godz. 10. wyjście na szlak. Ponad poziomem lasu wiatr o prędkości ok. 90 km/h oraz gęsto padający śnieg, który ograniczał widoczność do kilku metrów i tak przez całe pasmo aż do Tarnicy. Ok. godz. 14. jedynie 12 osób z ok. 100, które zawracały rezygnując z dalszej wędrówki dociera na szczyt - Tarnicę. Do godziny 16 w śniegu po kolana schodzimy do Wołosatego. Łącznie do przejścia pieszo było ok. 14 kilometrów.
Wyjazd oczywiście bezalkoholowy z uwagi na charakter dnia.
W 2. dzień świąt piwa belgijskie smakowały wybornie, szczególnie po sześciotygodniowej przerwie od złocistego napoju, którą zapodałem sobie na czas postu.
Iron, wczoraj nie miałam czasu, ale: jutro śmigamy do Hostinca a Pivovar U Koníčka. Rano, w piątek, szybko mkniemy do Terchowej. Tam zostawiamy pojazd czterokołowy i ruszamy połączeniem mieszanym w okolice Strecna. Stamtąd pniemy się do Chaty pod Suchym. Śpimy. Na drugi dzień wędrujemy do Chaty pod Chlebom. Śpimy. W Niedzielę albo górkami wędrujemy do Chaty na Gruni albo zjeżdżamy do Vratnej i próbujemy się dostać do Terchowej. Po co? Bo tam jest jedna z najlepszych pizzerii ever Po obiadku- powrót i nocleg w Chacie na Gruni. Poniedziałek- luz, książka na miejscu, albo wędrówka- Diery, albo Rozsutec- zobaczymy. Wtorek- wracamy
My tym razem spróbujemy zdradzić Karkonosze/Izery z Fatrą.
Zgroza- trochę po drodze i trochę nie- masz jeszcze browar przy szklarni w Harrachovie. Ale jak byliśmy tam jakoś wczesną wiosną, to nas mocno rozczarował. Piwo nie było tak smaczne, jak zwykle. I coś kiepsko z jedzeniem. Ale może to była jednorazowa wpadka.
Z Wielką czy Małą Fatrą zdradzacie?
Nie wiem czy już odbudowali Vratną po powodzi...
My tym razem spróbujemy zdradzić Karkonosze/Izery z Fatrą.
Zgroza- trochę po drodze i trochę nie- masz jeszcze browar przy szklarni w Harrachovie. Ale jak byliśmy tam jakoś wczesną wiosną, to nas mocno rozczarował. Piwo nie było tak smaczne, jak zwykle. I coś kiepsko z jedzeniem. Ale może to była jednorazowa wpadka.
Wybieramy się w długi weekend (10/11) w góry Izerskie. Na razie plan jest taki, żeby z Bilego Potoku pod Smrkiem przejść do Chatki Górzystów, a następnego dnia do Szklarskiej przez Wysoką Kopę (dusza zaliczaka rwie na KGP). Czy ktoś z browarbizowiczów będzie w rejonie w tym czasie? Czy po drodze są jakieś warte polecenia lokale?
Ja niestety nie będę i nie doradzę konkretnych lokali. Polecam iść przez Jizerkę /miejscowość/ i potem drewnianym mostem przez granicę - w jedną stronę chatka Górzystów, w drugą Orle. Bardzo malownicza trasa.
Wybieramy się w długi weekend (10/11) w góry Izerskie. Na razie plan jest taki, żeby z Bilego Potoku pod Smrkiem przejść do Chatki Górzystów, a następnego dnia do Szklarskiej przez Wysoką Kopę (dusza zaliczaka rwie na KGP). Czy ktoś z browarbizowiczów będzie w rejonie w tym czasie? Czy po drodze są jakieś warte polecenia lokale?
Ja tam sobie nie wyobrażam przy moich gabarytach pchać się w trudny teren (szczególnie na zejściach) w butach bez usztywnionej kostki. Zbyt wiele razy uratowało mnie to przed urazami. Poza tym dobrze zaimpregnowane buciory zachowują się jak kalosze, z tym, że "oddychają". Podczas Przejścia mokre stopy miałem dopiero na głębokim Przedziale, gdzie woda po prostu wlała mi się za cholewki. A tak - gruba warstwa cudokremu i wiśta wio!
Ostatnia zmiana dokonana przez slavoy; 2014-09-27, 14:53.
Wbrew pozorom (nie ważyłem, ważył internet) plecaki Karrimora ciężkie nie są.
Ja mam Bobcata, chyba jakoś 55-65l, a porównywalny (ładniejszy, bo pomarańczowy ) model Deutera waży ponad kilogram więcej .
O butach podejściowych gadaliśmy z fteo na zlocie. One są OK, pod warunkiem, że idziesz "na lekko" (jak fteo mówiła "jak pańcia, z torebką" ), ale jak masz na garbie kilkanaście kilo klamotów (woda, żarcie - to waży najwięcej), to takie laczki mogą nie wystarczyć...
Wielki mam problem z tym piwem (w tytule wątku). Otóż w Potštejnie, gdzie Clock ma już dobrych parę lat swój browar jego właściciele zakupili historyczną fabrykę Fenetra i tam warzą nowe piwa pod nową marką. Chodzi o piwa kojarzące się z Belgią - saisony, spontaniczna fermentacja, itd....
Zastanawiałem się długo cóż mógłbym napisać o browarkach w których próbowałem piwa, ale ich nie widziałem od wewnątrz co mi się rzadko zdarza.
Ale coś napisać trzeba, nie zawsze musi być kawior, jak brzmiał tytuł pewnego filmu.
Leave a comment: