Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika ZIOMEK2
W schronisku przy zdepatnym Zielonym Stawie (to taki trochę odpowiednik naszego Morskiego Oka) puściutko (tylko trochę Polaków). Dodam, że były wakacje, środek sezonu i piękna słoneczna pogoda. Ale schronisko duże, może nam się udało...
Idziemy dalej na południe. Małe, jedno z najbardziej niedostępnych schronisk w słowackich Tatrach - chata Tery'ego (Mala Studena dolina) o godz. 21.00 (tak zeszliśmy ze szlaku) - miejsca na podłodze bez problemu (pamiętam, co się dzieje o tej porze w Murowańcu ).
Idziemy dalej - Dolina Wielicka i Śląski Dom, bez problemu, no ale to właściwie hotel, nie schronisko, duży, droższy, nawet ciepła woda była
Nawet maleńkie schronisko - Chata pod Soliskiem - za dnia oblegane tłumnie dzięki górnej stacji kolejki ze Strbskiego Plesa - ugościło nas miejscami na łóżkach (a tu np. w ogóle nie było wody).
Dodam, że były nas 2 osoby i żadnego noclegu nie rezerwowaliśmy z wyprzedzeniem. Sytuacja miała miejsce 2 lata temu i być może mieliśmy po prostu wielkie szczęście. Faktem jest, że słowackie Tatry wspominam jako fantastyczne przeżycie głównie dlatego, że było pusto, turyści i pseudoturyści nie przepychali się na szlakach, a do łańcuchów nie ustawiały się kolejki.
Z tych też powodów już od wielu lat nie jeżdżę w polskie Tatry, które udało mi się w całości zejść jeszcze, jak było trochę luźniej i przynajmniej mam miłe wspomnienia. Rzeczywiście są piękne, ale nie wartościowałbym - po obu stronach granicy góry są po prostu inne.
Comment