Jako świeżo upieczona wieśniara chętnie wymieniłabym się z innymi takimi wsiokami spostrzeżeniami na temat różnic między życiem w mieście, a na wsi.
Wstępnie krótko:
- wiadomo, świeże powietrze - chyba, że sąsiad akurat nawozi pole gnojówką, mniej upalnie niż w mieście i w ogóle fajnie jest. Zalety zresztą chyba powszechnie znane wiejskiego życia
- póki co absolutne zero komarów. W tym roku ugryzł mnie jeden. Na copiątkowym spotkaniu w Lamusie we Wrocławiu
- zaopatrzenie w sklepach w warzywa beznadziejne, pewnie wszyscy hodują sobie na działkach, trzeba o tym pomyśleć, bo póki co jak chcę dobre pomidory kupić to do pobliskiego Plusa jeżdżę, który, odmiennie do miejskich marketów, ma świeże i bardzo smaczne warzywa. Po truskawki trzeba jechac bezpośrednio na pobliską plantację.
- sąsiedzi wszystko wiedzą, a nawet jeszcze więcej
- przed świętami malowanie trawników niemalże odchodzi. Ostatnio z okazji Bożego Ciała sąsiedzi podcięli mi część trawnika, który zostawiłam przy brzegach zarośnięty No i ołtarze z brzózkami
- sąsiedzi i listonoszka wchodzą bezpośrednio po zapukaniu w drzwi, trzeba być ubranym lub trzymać drzwi zamknięte
- zasięg sieci Orange jest, na schodkach od tarasu i przy oknie w łazience
- do Wrocka niedaleko, ale na imprę to tylko z noclegiem, bo ostatni autobus odjeżdża z Wrocławia o jakiejś śmiesznej godzinie, jak właśnie spożywasz pierwsze piwo.
Oczywiście nie chodzi mi o to, że mnie to wkurza, bo raczej mnie bawi (no, oprócz Orange), po za tym przenosząc się na wieś liczyłam się z takimi niedogodnościami, ale ciekawa jestem, co mnie jeszcze czeka, może bardziej doświadczeni się podzielą informacjami
Acha, mam ślimaki w piwnicy Takie bez skorup, zżerają nam etykiety z piw domowych (klej biurowy smaczny i zdrowy) Jak to się tępi??
Wstępnie krótko:
- wiadomo, świeże powietrze - chyba, że sąsiad akurat nawozi pole gnojówką, mniej upalnie niż w mieście i w ogóle fajnie jest. Zalety zresztą chyba powszechnie znane wiejskiego życia
- póki co absolutne zero komarów. W tym roku ugryzł mnie jeden. Na copiątkowym spotkaniu w Lamusie we Wrocławiu
- zaopatrzenie w sklepach w warzywa beznadziejne, pewnie wszyscy hodują sobie na działkach, trzeba o tym pomyśleć, bo póki co jak chcę dobre pomidory kupić to do pobliskiego Plusa jeżdżę, który, odmiennie do miejskich marketów, ma świeże i bardzo smaczne warzywa. Po truskawki trzeba jechac bezpośrednio na pobliską plantację.
- sąsiedzi wszystko wiedzą, a nawet jeszcze więcej
- przed świętami malowanie trawników niemalże odchodzi. Ostatnio z okazji Bożego Ciała sąsiedzi podcięli mi część trawnika, który zostawiłam przy brzegach zarośnięty No i ołtarze z brzózkami
- sąsiedzi i listonoszka wchodzą bezpośrednio po zapukaniu w drzwi, trzeba być ubranym lub trzymać drzwi zamknięte
- zasięg sieci Orange jest, na schodkach od tarasu i przy oknie w łazience
- do Wrocka niedaleko, ale na imprę to tylko z noclegiem, bo ostatni autobus odjeżdża z Wrocławia o jakiejś śmiesznej godzinie, jak właśnie spożywasz pierwsze piwo.
Oczywiście nie chodzi mi o to, że mnie to wkurza, bo raczej mnie bawi (no, oprócz Orange), po za tym przenosząc się na wieś liczyłam się z takimi niedogodnościami, ale ciekawa jestem, co mnie jeszcze czeka, może bardziej doświadczeni się podzielą informacjami
Acha, mam ślimaki w piwnicy Takie bez skorup, zżerają nam etykiety z piw domowych (klej biurowy smaczny i zdrowy) Jak to się tępi??
Comment