Dobra, skoro zaliczam swój powrót na łono tegoż forum, to należało się spodziewać jakiegoś tematu egzystencjalnego.
Tym razem jednak tylko temat do marudzenia będzie.
Po fali zachwytów nad życiem przez pryzmat ciekawej pracy, nadeszła jesień... Wczoraj spotkanie z jedną osobą => odwołane, umawiam się z drugą => odwołane, umawiam się z trzecią... Chyba nie muszę kończyć! A akurat wczoraj mój mózg stwierdził, że to nie jest dobry dzień na picie w samotności.
Dzisiaj kolejny sajgon w robocie, w trakcie spożywania pierwszego posiłku 3 telefony, do tego inspekcja "góry", no nic tylko jak się napić! A tu dzwoni kolejna osoba, że dwudniową imprezę odwołuje...
Mam spiżarnię i lodówkę pełną alkoholu, mam ochotę się napić, a jutro rano muszę wstać i chuchać prezesowi-abstynentowi, który rozstrzygnie o mojej przyszłości, więc nie mogę ani kropli alkoholu...
To tyle mojego marudzenia.
Tym razem jednak tylko temat do marudzenia będzie.
Po fali zachwytów nad życiem przez pryzmat ciekawej pracy, nadeszła jesień... Wczoraj spotkanie z jedną osobą => odwołane, umawiam się z drugą => odwołane, umawiam się z trzecią... Chyba nie muszę kończyć! A akurat wczoraj mój mózg stwierdził, że to nie jest dobry dzień na picie w samotności.
Dzisiaj kolejny sajgon w robocie, w trakcie spożywania pierwszego posiłku 3 telefony, do tego inspekcja "góry", no nic tylko jak się napić! A tu dzwoni kolejna osoba, że dwudniową imprezę odwołuje...
Mam spiżarnię i lodówkę pełną alkoholu, mam ochotę się napić, a jutro rano muszę wstać i chuchać prezesowi-abstynentowi, który rozstrzygnie o mojej przyszłości, więc nie mogę ani kropli alkoholu...
To tyle mojego marudzenia.
Comment