Pieniądz (w tym przypadku zagraniczny), to taki sam towar jak jabłka czy krzesła. Jednak na tyle uniwersalny, że zwykle nie ma kłopotów z jego wymianą na dowolny inny towar. Podlega tym samym prawom popytu i podaży, co wszystkie inne rzeczy. A pieniądza zagranicznego jest teraz bardzo dużo, więc staje się on względnie tani. Źródłami zagranicznych pieniędzy - olbrzymich w porównaniu z sytuacją sprzed kilku lat - pojawiających się na polskim rynku są:
- dotacje z UE
- transfery walut od emigrantów zarobkowych
- inwestycje zagraniczne (także te w akcje, obligacje czy złotówkę)
- eksport.
Dopóki będą istniały te obfite źródła walut raczej nie ma mowy o nagłej i istotnej korekcie kursu złotego. Tym bardziej, że istnieje także takie fundamentalne zjawisko, jak wyższy wzrost wydajności pracy w Polsce niż w USA czy "starej" UE. W dłuższym okresie prowadzi to zawsze do wzmocnienia krajowego pieniądza.
Ciekawostką jest fakt, że wg części polityków i wszystkich eksporterów "zdrowy" kurs złotówki jest zawsze o jakieś 10% korzystniejszy niż aktualny. Gdy euro było po 4 zł, to takim optymalnym kursem miało być 4,30-4,40. Gdy euro było po 3,5, to kursem właściwym, odpowiadającym zrównoważonemu wzrostowi gospodarczemu miało być 3,80 zł.
A kto jeszcze pamięta dosyć oryginalnego ministra finansów Grzegorza Kołodkę? Za swojej pierwszej ministerialnej kadencji (1994-1997) namawiał emerytów do kupowania dolarów po 3,80 zł, ponieważ "dolar już nigdy nie będzie tańszy". Kto by też wówczas sądził, że średnia polska płaca brutto, to będzie 18 tysięcy dolarów rocznie (w czasach Kołodki, do 3 tysięcy dolarów).
- dotacje z UE
- transfery walut od emigrantów zarobkowych
- inwestycje zagraniczne (także te w akcje, obligacje czy złotówkę)
- eksport.
Dopóki będą istniały te obfite źródła walut raczej nie ma mowy o nagłej i istotnej korekcie kursu złotego. Tym bardziej, że istnieje także takie fundamentalne zjawisko, jak wyższy wzrost wydajności pracy w Polsce niż w USA czy "starej" UE. W dłuższym okresie prowadzi to zawsze do wzmocnienia krajowego pieniądza.
Ciekawostką jest fakt, że wg części polityków i wszystkich eksporterów "zdrowy" kurs złotówki jest zawsze o jakieś 10% korzystniejszy niż aktualny. Gdy euro było po 4 zł, to takim optymalnym kursem miało być 4,30-4,40. Gdy euro było po 3,5, to kursem właściwym, odpowiadającym zrównoważonemu wzrostowi gospodarczemu miało być 3,80 zł.
A kto jeszcze pamięta dosyć oryginalnego ministra finansów Grzegorza Kołodkę? Za swojej pierwszej ministerialnej kadencji (1994-1997) namawiał emerytów do kupowania dolarów po 3,80 zł, ponieważ "dolar już nigdy nie będzie tańszy". Kto by też wówczas sądził, że średnia polska płaca brutto, to będzie 18 tysięcy dolarów rocznie (w czasach Kołodki, do 3 tysięcy dolarów).
Comment