relacja z szafy we wtorek
Kieliszek i Misiekk
Collapse
X
-
Jasne. Ale sprężę się w poniedziałek, bo we wtorek jadę do stolicy, cały dzień będę poza siecią (albo i nie).
Czeka browar Soma i sklepy tak wdzięcznie opisane przez Grzecha i Cezara. Będę musiał sprzedać butelki.
W mordę, może jechać Żukiem???
Comment
-
-
Ja wciąż jeszcze żyje!!!
(Kieliszek pozbawiony jednej nóżki....)
Włos się zjeżył mi na głowie co też uknuto podstępnie
przed grilem.Pomyśleć że zostało to przeprowadzone na ogólnym kanale z pełną premetytacją.
Makabra!
ps. Biedny Radek....taki młody był.... nienadawał się na aperitif.
Comment
-
-
Był kiedyś taki film "Walka o ogień", a w nim scena, jak goście uwolnili panienkę uwiązaną na gałęzi przez ludożercę (???). Druga wisiała obok bez jednej nogi - obcietej i zjedzonej. Na podstawie tego sądzę, że Kieliszek nawet bez jednej nóżki da sobie radę w życiu.
A Radegast ... no cóż, jak ktoś się tak nazywa, to musi sobie zdawać sprawę z tego, że kiedyś może zostać spożyty
Comment
-
-
Krzysiu, pamięć Cię zawodzi.
Film taki rzeczywiście był. Obok tej uwolnionej panienki wisiała na gałęzi nie inna panienka bez nogi ale pan bez ręki. W filmie była scena potrząsania tą obciętą ręką z radosnym oczekiwaniem na pyszne conieco.
Ludożercy wyglądali przy tym na ludzi bardzo zadowolonych z życia i jadłospisu.
Comment
-
-
Jednak jest istotne, że chodzi o nóżkę, Kieliszek napisał "Kieliszek pozbawiony jednej nóżki".
A z filmu najlepsza scena to jak gość siedział pod drzewem, a drugi z góry zwalił mu głaz na głowę i wszyscy się zaśmiewali do rozpuku z dowcipu
Comment
-
-
To chyba najbardziej popieprzony temat na forum!
Nie, żeby inne były bardzo normalne
Comment
-
-
Uwaga - relacja z szafy. Specjalna dedykacja dla Jano.
Krzysiu wszedł do domu głosno trzaskając drzwiami. "K...a" - zaklął szpetnie, zataczając się po przedpokoju. Brodząc w podartych gazetach i pustych butelkach przeszedł do kuchni. Z pokoju ciekawie wyglądała gromadka umorusanych dzieci, ubranych w w sfatygowane sukmany. "Matka" - wrzasnął Krzysiu - " chodź ino" - dumnie pokazywał przez zarośniete pajęczynami okno stertę spróchniałych desek chwiejących się na koślawym wózku - "szafe kupiłem". Żona uśmiechneła się szeroko, siegnęła do poobijanej lodówki, postawiła na stół butelkę denaturatu, dwie musztardówki, z zatłuszczonej gazety odwinęła kawał salcesonu krojąc go kozikiem na grube plastry. "No to żeby robota raźniej szła" - wzniosła toast. Dzieci wrzeszcząc wniebogłosy wnosiły zakurzone deski do kuchni. Krzysiu wstał, spod stołu wyciągną skrzynię, pogrzebał głosno brzęcząc żelastwem, dobył młotek i garść zardzewiałych gwoździ. "Będziemy zbijać szafę" - oznajmił głośno. Dzieci ciekawie tłoczyły sie wokół desek. Krzysiu wziął gwoździa - "krzywy" - pomyślał, przyłożył do stołu walnął młotkiem, resztki salcesonu bryznęły na boki. "Matka, trzymaj deski" - zarządził Krzysiu, chwiejąc się przymierzył gwóźdź, wziął zamach i ...
Eeee, nie tak. Jeszcze raz.
Comment
-
Comment