:-) No może dziś to i masz rację :-) ... od 2-ch godzin nie zawiera kamiennych ofert ... ale pewnie jutro znowu będzie ich kilka :-) .... ot... aukcje się skończyły ... a jutro już kolejne w nowej szacie i wraz ze świątecznymi promocjami ...
Ale żeś się Pan nowego piwożłopa (czytaj piwo-forumowicza) czepiasz :-)
Oczywiście, że jest reklamowy ... a i tak się czepiasz :-) ... pewnie za mały zapas piwa na dziś masz :-) ...
A już tak choć troszkę na poważnie ... ktoś szuka - to podaję gdzie znajdzie, a że to już w moim serwisie i u mnie ... cóż zrobię :-) ... co najwyżej ze 3 w zamian za reklamę do serwisu podrzucę :-)
Żą, tak to juz jest - chleby pszenne robi sie najczęsciej na drożdżach, a żytnie na zakwasie.
Zrobiłeś jednak pszenny na zakwasie pszennym. Powiedz mi, robiłeś ten zakwas normalnie, czy jakoś inaczej?
I jeszcze jedno - raz pisałeś, że przechowujesz zakwas koło kaloryfera, a jak nie pieczesz, to co dwa dni odkładasz połowę i dokładasz świeżej mieszanki. Póżniej natomiast pisałeś, że zakwas można przechowywać w lodówce z miesiąc.
Chleby drożdżowe ostatnio bezproblemowo mi wychodzą, w końcu dobrałem najbardziej smakującą mi mieszankę (2 pszenna, 1 żytnia, 1 żytnia razowa, siemię lniane, kminek). No i wrzucam ją do jednej formy, a nie do dwóch jak poprzednio, więc ciasto już nie opada pod własną czterokrotnie wyrośniętą strukturą.
Ce site web est à vendre ! sys21.de réunit des informations et annonces. Nous espérons que vous y trouverez les informations que vous recherchez !
Tam wszyscy jesteśmy i nieustannie pieczemy. Warto do nas zajrzeć, bo dowiesz się wszystkiego, a nawet i więcej. Polecam Ci zwłaszcza porady Mirrabelki, która ma duże doświadczenie w pieczeniu bardzo wielu chlebów i produkcji zakwasów, ale podam Ci tu najzwyklejszy sposób:
Zakwas jest prosty jak drut:
* Kubek mąki żytniej+ kubek letniej wody i odrobina zakwasu z nadwyżki poprzedniego wyrobu albo wyżebrane z piekarni - chętnie dają, tylko weź swój słoik - a z braku laku: nawet ciut zakwasu żurkowego - ale wtedy tylko gęstwy. Jeśli nie masz nic - to dajesz tylko mąkę i wodę, ale operacją może trwać więcej dni. Potem będziesz miała z górki. Trzeba zostawić mieszankę w ciepłym miejscu. Oczywiście przykryć, (wcześniej wyparzone) naczynie tak, żeby zakwas oddychał - np. podziurawionym pergaminem, przytwierdzonym gumką. Tradycja każe też ten np. słoik włożyć w papierową torbę, żeby zakwas miał ciemniej, ale jej nie zamykać, bo słoik już ma ten pergamin, czy inny papier w miejscu zakrętki.
* Po 24 godz. odlać trochę i dodać znowu po kubku mąki i wody, wymieszać drewnianą łyżką.
* Trzeciego dnia to samo, ale bez odlewania części zakwasu.
Wszystko.
Rada: ja codziennie daję mniej niż w przepisie wody niż mąki. Jest lepszy, mocniejszy.
Potem, jak będzie się dbało, można ten zakwas mieć latami. Kiedy akurat nie robi się chleba, a został ten zaczątek na nowy zakwas - to przechowuje się go w lodówce, co kilka dni dokarmiając chociaż łyżką mąki żytniej, dolewając też czasem trochę wody. Zresztą sam zakwasem też możesz przechować w lodówce. Gdy chce się na nowo obudzić drożdże do życia: wyjmuje się słoik z lodówki, czeka aż się ogrzeje do temp. pokojowej i... to samo, co wyżej. A jak gotowy zakwas wyjęłaś to po prostu piecz.
Dobry zakwas, już "zahartowany", ma takie drożdże, że czasem całą procedurę można skrócić do dwóch dni, a nawet... jednego. Po prostu: błyskawicznie fermentują. Czyli w kilka godzin po dodaniu mąki i wody masz zakwas. Moje już teraz takie są i unoszą nawet najbardziej razowe mąki. I nie wierz różnym "specjalistom", że oprócz zakwasu potrzebne są jeszcze drożdże - nie są. Choć rzeczywiście niewiele piekarni, piekących na zakwasie nie dodaje drożdży. Cóż, takie czasy, że kunszt umiera.
Ja piekę w maszynie rzadko (ale też tylko na zakwasie!), częściej używam jej do wyrabiania chleba, a potem piekę go w piekarniku. Chleb, panie dzieju, jak przed wojną... To baaaaaaaaardzo łatwe. Pozdrawiam -dorajl.
Zrobiłeś jednak pszenny na zakwasie pszennym. Powiedz mi, robiłeś ten zakwas normalnie, czy jakoś inaczej?
I jeszcze jedno - raz pisałeś, że przechowujesz zakwas koło kaloryfera, a jak nie pieczesz, to co dwa dni odkładasz połowę i dokładasz świeżej mieszanki. Póżniej natomiast pisałeś, że zakwas można przechowywać w lodówce z miesiąc.
Chleby drożdżowe ostatnio bezproblemowo mi wychodzą, w końcu dobrałem najbardziej smakującą mi mieszankę (2 pszenna, 1 żytnia, 1 żytnia razowa, siemię lniane, kminek). No i wrzucam ją do jednej formy, a nie do dwóch jak poprzednio, więc ciasto już nie opada pod własną czterokrotnie wyrośniętą strukturą.
Muszę przyznać, że w ostatnich miesiącach praca tak mnie dopadła, że piekarnia działa raz w miesiącu :-( Ale zakwas w lodówce to przeczeka.
Zakwas pszenny jest w zasadzie identyczny jak żytni. Jeśli masz żytni, to wystarczy wziąć jego odrobinę i dodać do tego pszennej mąki i wody.
Mój sposób na zwykły jasny chleb jest taki. Jeśli piekę w sobotę, to zaczynam w czwartek wieczorem - wyjmuję zakwas z lodówki (niewielka ilość - max 100g). Rano dodaję 100 g mąki i 100 g wody i stawiam w cieple. W piątek wieczorem znowu po 100 g mąki i wody i to samo w sobotę rano. Po południu dodaję mąki pszennej chlebowej chyba z 300-400 g (robię to "na oko")i ew. wody, by ciasto dało się wyrobić. Odstawiam na 30-40 min, dodaję sól i ponownie wyrabiam. Odstawiam do wyrośnięcia w piekarniku (w specjalnych koszyczkach, aż co najmniej podwoi objętość) z włączoną żarówką (wtedy temperatura jest w sam raz). Potem wyjmuje chleb na blachę, piekarnik nagrzewam do 230 st, wstawiam 2 talerze z wodą, dodatkowo spryskuje wnętrze i wstawiam chleb na niższą półkę. Po 10 min temp obniżam do 210 a po kolejnych 10 min do 190 st i piekę, aż będzie dopieczony i wypieczony. Po wyjęciu posmaruj chleb zwilżonym wodą pędzelkiem - skórka nabierze ładnego koloru i będzie błyszczeć.
Nie musisz odkładać połowy jako zaczątku na nowy zakwas, tylko pół szklanki, albo nawet mniej. Jeśli Twój zakwas już popracował parę razy, czyli dzikie drożdże się "wyrobiły", są dokarmione, zadowolone i chętne do pracy (albo pochodzą od jakieś dobrej duszy, która o nie dbała jak należy) to możesz mieć zakwas i na następnego dnia. Wszystko zależy, ile go potrzebujesz do danego przepisu, bo pamiętaj, że dokarmiając drożdże zakwasowe dajesz tyle mąki... ile dajesz. One sobie pracują przez noc, trochę się mnożą, ale zakładam, że masz jakieś ciepłe miejsce (powiedzmy 26-32 stopnie, nie dużo więcej, bo zakwas szlag trafi), no to powinny się wyrobić. Jeśli są to dobre szczepy to możesz czujnie dokarmić je ze dwa razy co 6-8 godzin i masz jak w banku. Ale jeżeli dopiero zaczynasz przygodę z zakwasem to daj sobie ze trzy dni. Dobry zakwas poznajesz po bombelkach na powierzchni i kwaskowym, ale nie niemiłym zapachu. Czasem pachnie jak lekki ocet jabłkowy, ale to zależy od dzikich drożdży. Ewidentnie skiszony sam łatwo poznasz i oczywiście wywalisz. Ja zwykle robię jednorazowo dwa nieduże bochenki, więc potrzebuję trochę więcej zakwasu . Dokarmiam go więc dwa- trzy dni. Powodzenia!
Wczoraj zajrzałam sobie na stronkę polecaną przez nową koleżankę i efektem jest pszenny chlebek z kminkiem i gałką muszkatołową. Przepis prosty, jako początkujący piekarz wszystko jest dla mnie nowe, więc tu było nowe dodanie masła zamiast oleju, który widnieje w przepisach "maszynkowych". Bo mleka zamiast wody i żółtko to już wcześniej dodawałam.
Chlebek ma wyjątkowo chrupiącą skórkę - czyżby to właśnie przez to masełko?
Po za tym oczywiście jest pyszny, jeśli ktoś lubi kminek
Po świętach zamierzam uzupełnić zapasy mąki o żytnią i żytnią razową i biorę się za hodowlę zakwasu
Comment