Witajcie obżrtuchy.
Jako że pogoda jest nie tylko pod psem, ale pod całym stadem zdechłych kundli, postanowiłem zapodać Wam przepis na danie znakomicie poprawiające samopoczucie w takie dni. Oryginalny przepis nazywa się jak w temacie, ale moja praktyka pokazuje że wcale nie musi to być wołowina.
Potrzebujemy:
- mięso odtłuszczone - wołowina na bitki lub ligawa, lub łopatka czy szynka wieprzowa
- ziemniaki
- pomidory
- cebulę
- sól, pieprz, przyprawy
Mięso kroimy w plastry i traktujemy tłuczkiem w celu zmiękczenia. Ziemniaki, pomidory i cebule również kroimy w plastry. Po przygotowaniu składników, w ( najlepiej żeliwnym ) garnku lub naczyniu do pieczenia mięs umieszczamy warstwowo:
- pomidory
- ziemniaki
- mięso
- cebulę
Każdą warstwę doprawiamy delikatnie solą, pieprzem, papryką i oregano lub ziołami prowansalskimi. UWAGA: bardzo ważne jest, by pierwszą warstwę stanowiły pomidory. Zapobiegnie to przypaleniu się calości w dalszym etapie obróbki.
Później znów pomidory, ziemniaki, mięso, cebula, pomidory, ziemniaki, mięso.....
Aż do osiągnięcia brzegu naczynia. Każdą warstwę traktujemy solą, pieprzem itd.
Ostatnią warstwą powinny być pomidory.
Całość ugniatamy delikatnie łapami.
Następnie naczynie zakrywamy pokrywką i stawiamy na maleńkim gazie na 2 -3 godziny. Żadnej wody, smalcu ( brrr ), oliwy czy czegoś innego. Całość ma się delikatnie pyrkolić przez dośc długo. Osobiście polecam po wstawieniu na maleńki gaz udać się na spacer, bo zapachy wydobywające się z garnka po pół godzinie powoduja wzmożony ślinotok i chęć próbowania. Nic z tego!!!! Nie ruszać, nie grzebać, nie odkrywać!!!
I po trzech godzinach wracacie do domu, a tam już czeka gotowa do spożycia potrawa godna greckich bogów. Do tego polecam zimnego pilsnerka, a dla najukochńszej żony kieliszek czerwonego wytrawnego wina.
Smacznego.
PS. Nie wiem czy przypadkiem tego przepisu już tu nie umieściłem. Nie chce mi się grzebać. Jeśli się powtarzam i komus to przeszkadza- serdecznie przepraszam.
Jako że pogoda jest nie tylko pod psem, ale pod całym stadem zdechłych kundli, postanowiłem zapodać Wam przepis na danie znakomicie poprawiające samopoczucie w takie dni. Oryginalny przepis nazywa się jak w temacie, ale moja praktyka pokazuje że wcale nie musi to być wołowina.
Potrzebujemy:
- mięso odtłuszczone - wołowina na bitki lub ligawa, lub łopatka czy szynka wieprzowa
- ziemniaki
- pomidory
- cebulę
- sól, pieprz, przyprawy
Mięso kroimy w plastry i traktujemy tłuczkiem w celu zmiękczenia. Ziemniaki, pomidory i cebule również kroimy w plastry. Po przygotowaniu składników, w ( najlepiej żeliwnym ) garnku lub naczyniu do pieczenia mięs umieszczamy warstwowo:
- pomidory
- ziemniaki
- mięso
- cebulę
Każdą warstwę doprawiamy delikatnie solą, pieprzem, papryką i oregano lub ziołami prowansalskimi. UWAGA: bardzo ważne jest, by pierwszą warstwę stanowiły pomidory. Zapobiegnie to przypaleniu się calości w dalszym etapie obróbki.
Później znów pomidory, ziemniaki, mięso, cebula, pomidory, ziemniaki, mięso.....
Aż do osiągnięcia brzegu naczynia. Każdą warstwę traktujemy solą, pieprzem itd.
Ostatnią warstwą powinny być pomidory.
Całość ugniatamy delikatnie łapami.
Następnie naczynie zakrywamy pokrywką i stawiamy na maleńkim gazie na 2 -3 godziny. Żadnej wody, smalcu ( brrr ), oliwy czy czegoś innego. Całość ma się delikatnie pyrkolić przez dośc długo. Osobiście polecam po wstawieniu na maleńki gaz udać się na spacer, bo zapachy wydobywające się z garnka po pół godzinie powoduja wzmożony ślinotok i chęć próbowania. Nic z tego!!!! Nie ruszać, nie grzebać, nie odkrywać!!!
I po trzech godzinach wracacie do domu, a tam już czeka gotowa do spożycia potrawa godna greckich bogów. Do tego polecam zimnego pilsnerka, a dla najukochńszej żony kieliszek czerwonego wytrawnego wina.
Smacznego.
PS. Nie wiem czy przypadkiem tego przepisu już tu nie umieściłem. Nie chce mi się grzebać. Jeśli się powtarzam i komus to przeszkadza- serdecznie przepraszam.
Comment