Witam Serdecznie!
Już od dawna wiedziałem, że z produktami sprzedawanymi nam jako piwo jest coś nie tak.
Dlatego od paru lat aktywnie, często i z przejęciem degustuję produkty rodzimych browarów regionalnych. To samo starałem się czynić na wszelkich występach gościnnych poza granicami. Jakiś czas temu trafiłem na kurs Kopyra, jaki nagrał i wrzucił na youtube. Pooglądałem, poczytałem i zacząłem się zastanawiać, czy dam radę zrobić coś takiego samodzielnie. Ostatecznie stwierdziłem, że skoro z własną babą 8 lat wytrzymałem, to te 6 tygodni od nastawu do degustacji też wytrzymam - cierpliwości mi nie brakuje.
Zamówiłem swój zestaw z browamatora, 30l garnek emaliowany i czekałem na kuriera.
Suma sumarum w piątek wszystkie paczki były na miejscu, więc stwierdziłem, że zaczynamy.
Oczywiście nie byłby to piątek 13-go, gdyby obyło się bez gromkiego 'k....' - sami wiecie co.
Okazało się, że garnek przyszedł poważnie obity, emalia odleciała wewnątrz i na zewnątrz, lecz opakowanie kartonowe nie wzbudzało podejrzeń, zwłaszcza przy dostawie o 22(!), więc żadnego protokołu szkody nie było i czarno widzę zwrot. No trudno, zamówiłem na początek brew-kita, więc mogłem sobie poradzić w mniejszym garze, a następnie rozrzedzić w fermentatorze(fermentorze? - cholera wie, niech znawcy poprawią ). Tak czy owak - nazwa dla browaru nie mogła być inna - 'Piątek 13-go'.
Nauczony doświadczeniami innych postanowiłem drożdże grzecznie poddać rehydratacji jakieś kilkanaście minut przed zagotowaniem brzeczki - w końcu na dworze -3C zaraz się schłodzi.
Ostatecznie chłopaki czekały na brzeczkę ok 6 godzin (do 4 rano), a ja w tym czasie z tatusiem i przy świetle pełni księżyca kombinowaliśmy jak by tu schłodzić brzeczkę na balkonie zanim drożdżakom znudzi się żywot w szklance.
Na szczęście w sobotę w południe piękna piana już dotykała pokrywy fermentora, a chłopaki aż trzęsły rurką fermentacyjną. Mam nadzieję, że podczas skomplikowanego procesu chłodzenia nie udało nam się zakazić już pierwszej warki. Tak, czy owak - nie poddam się nawet po porażce.
Czuję tylko, że jak piwko wyjdzie, to również otrzyma jakąś nazwę z księżycem w tle.
Może jakieś sugestie?
Ach i byłbym zapomniał - słówko o mnie -
26lat, programista w zawodzie, prowadzę własną działalność w tym zakresie. Poprzednio basista rockowy i nie tylko z doświadczeniem scenicznym - obecnie z braku czasu na emeryturze. Pochodzę z Wołowa na dolnym śląsku.
Pozdrawiam wszystkich Piwowarów, Piwowarki oraz Piwoszy i Piwoszki!
Latos.
Już od dawna wiedziałem, że z produktami sprzedawanymi nam jako piwo jest coś nie tak.
Dlatego od paru lat aktywnie, często i z przejęciem degustuję produkty rodzimych browarów regionalnych. To samo starałem się czynić na wszelkich występach gościnnych poza granicami. Jakiś czas temu trafiłem na kurs Kopyra, jaki nagrał i wrzucił na youtube. Pooglądałem, poczytałem i zacząłem się zastanawiać, czy dam radę zrobić coś takiego samodzielnie. Ostatecznie stwierdziłem, że skoro z własną babą 8 lat wytrzymałem, to te 6 tygodni od nastawu do degustacji też wytrzymam - cierpliwości mi nie brakuje.
Zamówiłem swój zestaw z browamatora, 30l garnek emaliowany i czekałem na kuriera.
Suma sumarum w piątek wszystkie paczki były na miejscu, więc stwierdziłem, że zaczynamy.
Oczywiście nie byłby to piątek 13-go, gdyby obyło się bez gromkiego 'k....' - sami wiecie co.
Okazało się, że garnek przyszedł poważnie obity, emalia odleciała wewnątrz i na zewnątrz, lecz opakowanie kartonowe nie wzbudzało podejrzeń, zwłaszcza przy dostawie o 22(!), więc żadnego protokołu szkody nie było i czarno widzę zwrot. No trudno, zamówiłem na początek brew-kita, więc mogłem sobie poradzić w mniejszym garze, a następnie rozrzedzić w fermentatorze(fermentorze? - cholera wie, niech znawcy poprawią ). Tak czy owak - nazwa dla browaru nie mogła być inna - 'Piątek 13-go'.
Nauczony doświadczeniami innych postanowiłem drożdże grzecznie poddać rehydratacji jakieś kilkanaście minut przed zagotowaniem brzeczki - w końcu na dworze -3C zaraz się schłodzi.
Ostatecznie chłopaki czekały na brzeczkę ok 6 godzin (do 4 rano), a ja w tym czasie z tatusiem i przy świetle pełni księżyca kombinowaliśmy jak by tu schłodzić brzeczkę na balkonie zanim drożdżakom znudzi się żywot w szklance.
Na szczęście w sobotę w południe piękna piana już dotykała pokrywy fermentora, a chłopaki aż trzęsły rurką fermentacyjną. Mam nadzieję, że podczas skomplikowanego procesu chłodzenia nie udało nam się zakazić już pierwszej warki. Tak, czy owak - nie poddam się nawet po porażce.
Czuję tylko, że jak piwko wyjdzie, to również otrzyma jakąś nazwę z księżycem w tle.
Może jakieś sugestie?
Ach i byłbym zapomniał - słówko o mnie -
26lat, programista w zawodzie, prowadzę własną działalność w tym zakresie. Poprzednio basista rockowy i nie tylko z doświadczeniem scenicznym - obecnie z braku czasu na emeryturze. Pochodzę z Wołowa na dolnym śląsku.
Pozdrawiam wszystkich Piwowarów, Piwowarki oraz Piwoszy i Piwoszki!
Latos.
Comment