Witam!
W oczekiwaniu na dzisiejszą emisję w Polsacie filmu "Obcy:Przebudzenie" postanowiłem nabić kolejnego posta na forum przedstawiając się.
Na browar.biz rezyduję od dwóch miesięcy. Trochę piszę, dużo czytam, czytam i czytam. W końcu postanowiłem uzupełnić profil i ujawnić działalność jednoosobowej sekcji lwówecko-wrocławskiej. A właściwie wrocławsko-lwóweckiej. Bo we Wrocławiu mieszkam już 10 lat, a do Lwówka Śl. jeżdżę przynajmniej raz na miesiąc.
Jak wiele mam wspólnego z piwem? Może nie dużo, ale na pewno od dzieciństwa piwne tematy mam wpisane w życiorys (w geny w sumie też). Ojciec do 1988 roku pracował we lwóweckim browarze jako kierowca. Rozwoził lwóweckie specjały po całej Polsce i z tego tytułu mam w spadku po nim kolekcję etykiet z kilkudziesięciu polskich browarów z okresu Polski jaruzelskiej. Jak byłem małym berbeciem, to zabrał mnie na starą butelkownię (obecna wówczas nie istniała) w browarze. Do dziś pamiętam jak przez mgłę sznurek pustych butelek sunący do napełnienia.
Z dzieciństwa pamiętam pewne historie, które wówczas nie bardzo rozumiałem. Na początku lat 90-tych pomagałem ojcu na budowie (tzn. nosiłem pustaki ). Zwyczajem było, że wysyłano mnie do sklepu po piwo, oczywiście lwóweckie Basztowe lub Książęce. Pamiętam jak dziś instrukcję od ojca: zanim zapłacisz obróć każdą butelkę do góry dnem i zobacz ile paprochów pływa w butelce; jak będzie za dużo to wymień. Później tłumaczył, że jak paprochów jest dużo, to mu piasek chrzęści między zębami. Cóż, świadczy to "standardach produkcyjnych" w tamtych czasach.
Później nastały czasy Bauera: Książęcego i Dobrego Mocnego. Na studiach krzewiłem wśród współlokatorów picie lwóweckich specyfików. Pomagał mi w tym niesamowity zbieg okoliczności: za każdym razem, gdy zmieniałem wynajmowane mieszkanie, to zawsze w odległości max 300 metrów od nowego mieszkania znajdował się sklep, gdzie mogłem nabyć lwóweckie piwo I jak tu nie wierzyć w Boga i jego cuda?
Dwa lata temu Bauer zwinął działalność. Cóż mi pozostało? Przerzuciłem się na koncernówki. Główną sprawcą mojego opilstwa stał się "wrocławski" Książ - najtańsza szeroko dostępna koncernówka. Piłem najtańsze, bo wychodząc z założenia, że wszystkie kwasiżury smakują tak samo, to po co przepłacać?
No i nastał Wielki Dzień 1 marzec 2009. Nudząc się w niedzielę przypadkiem trafiłem na browar.biz. Boże, błogosław internet i tych, którzy go wymyślili! Co się działo od tego dnia? Wypiłem ponad 100 (dziś podliczałem) różnych piw, mam z tego tytułu ponad 100 pustych butelek czekających (mam nadzieję) na napełnienie moimi pierwszymi własnoręcznie uwarzonymi warkami. Odkryłem 3 piwne sklepy we Wrocławiu no i oczywiście Czeski Raj. Zapomniałem już jak smakuje "wrocławski" Książ
Myślę, że moje "Przywitaj się" jest dobrą okazją do otwarcia La Trappe Tripel (kupionego na specjalną okazję) i wypicia go za zdrowie obecnych i przyszłych piwowarów, tych praktykujących i niepraktykujących
Kurcze, muszę kończyć, bo od 30 minut leci już "Obcy"
W oczekiwaniu na dzisiejszą emisję w Polsacie filmu "Obcy:Przebudzenie" postanowiłem nabić kolejnego posta na forum przedstawiając się.
Na browar.biz rezyduję od dwóch miesięcy. Trochę piszę, dużo czytam, czytam i czytam. W końcu postanowiłem uzupełnić profil i ujawnić działalność jednoosobowej sekcji lwówecko-wrocławskiej. A właściwie wrocławsko-lwóweckiej. Bo we Wrocławiu mieszkam już 10 lat, a do Lwówka Śl. jeżdżę przynajmniej raz na miesiąc.
Jak wiele mam wspólnego z piwem? Może nie dużo, ale na pewno od dzieciństwa piwne tematy mam wpisane w życiorys (w geny w sumie też). Ojciec do 1988 roku pracował we lwóweckim browarze jako kierowca. Rozwoził lwóweckie specjały po całej Polsce i z tego tytułu mam w spadku po nim kolekcję etykiet z kilkudziesięciu polskich browarów z okresu Polski jaruzelskiej. Jak byłem małym berbeciem, to zabrał mnie na starą butelkownię (obecna wówczas nie istniała) w browarze. Do dziś pamiętam jak przez mgłę sznurek pustych butelek sunący do napełnienia.
Z dzieciństwa pamiętam pewne historie, które wówczas nie bardzo rozumiałem. Na początku lat 90-tych pomagałem ojcu na budowie (tzn. nosiłem pustaki ). Zwyczajem było, że wysyłano mnie do sklepu po piwo, oczywiście lwóweckie Basztowe lub Książęce. Pamiętam jak dziś instrukcję od ojca: zanim zapłacisz obróć każdą butelkę do góry dnem i zobacz ile paprochów pływa w butelce; jak będzie za dużo to wymień. Później tłumaczył, że jak paprochów jest dużo, to mu piasek chrzęści między zębami. Cóż, świadczy to "standardach produkcyjnych" w tamtych czasach.
Później nastały czasy Bauera: Książęcego i Dobrego Mocnego. Na studiach krzewiłem wśród współlokatorów picie lwóweckich specyfików. Pomagał mi w tym niesamowity zbieg okoliczności: za każdym razem, gdy zmieniałem wynajmowane mieszkanie, to zawsze w odległości max 300 metrów od nowego mieszkania znajdował się sklep, gdzie mogłem nabyć lwóweckie piwo I jak tu nie wierzyć w Boga i jego cuda?
Dwa lata temu Bauer zwinął działalność. Cóż mi pozostało? Przerzuciłem się na koncernówki. Główną sprawcą mojego opilstwa stał się "wrocławski" Książ - najtańsza szeroko dostępna koncernówka. Piłem najtańsze, bo wychodząc z założenia, że wszystkie kwasiżury smakują tak samo, to po co przepłacać?
No i nastał Wielki Dzień 1 marzec 2009. Nudząc się w niedzielę przypadkiem trafiłem na browar.biz. Boże, błogosław internet i tych, którzy go wymyślili! Co się działo od tego dnia? Wypiłem ponad 100 (dziś podliczałem) różnych piw, mam z tego tytułu ponad 100 pustych butelek czekających (mam nadzieję) na napełnienie moimi pierwszymi własnoręcznie uwarzonymi warkami. Odkryłem 3 piwne sklepy we Wrocławiu no i oczywiście Czeski Raj. Zapomniałem już jak smakuje "wrocławski" Książ
Myślę, że moje "Przywitaj się" jest dobrą okazją do otwarcia La Trappe Tripel (kupionego na specjalną okazję) i wypicia go za zdrowie obecnych i przyszłych piwowarów, tych praktykujących i niepraktykujących
Kurcze, muszę kończyć, bo od 30 minut leci już "Obcy"
Comment