W związku z panującą modą, której nie dało się oprzeć, moje drugie „ja” postanowiło założyć w tym miejscu dzienniko-bloga, komentującego piwną sytuację. W miarę systematycznie powinny pojawiać się nowe wpisy - chyba, że hejterzy mnie zlinczują
------------------------------------------------------
Świat zwariował! A może nigdy nie był normalny? Co prawda, sam byłem posądzany o szaleństwo, a wynikało to z rozpuszczonej plotki, jakobym bez odzienia kierował ruchem ulicznym w godzinie szczytu. Wierutne kłamstwo, miałem na sobie wtedy skarpetki i trwało to zaledwie minutę.
Ale do rzeczy. Wszedłem wczoraj do pewnego sklepu, żeby zakupić szczotkę do „tronu” – zdecydowałem się na pomarańczową, z miękkim włosiem firmy BłyszczyLeta, naprawdę polecam - a przy okazji rzucić okiem na dział monopolowy. Wiadomo, weekend w trakcie, a po niedzieli też nie można sobie odmawiać procentowej przyjemności. Wchodzę na dział, niewielki ruch, regały pełne, mój ulubiony trunek w puszce stoi na samym dole i czeka na mnie - ja też za nim tęsknię, gdy nie ma go w pobliżu. Kilka kroków dalej, jakiś facet przebiera nogami przy półce z dziwnymi piwami. Bierze do ręki różne butelki i studiuje etykiety, jakby były podręcznikiem do filozofii. Co on chciał tam wyczytać? Może szukał przepisu na danie w siedem minut, ale najwyraźniej piwo pomyliło mu się z obiadkami w proszku. Zaczął też je obserwować pod światło i robić dziwne miny. Nie wiem czego wypatrywał, ale raczej nie klopsików.
Wiem natomiast, że wzrok miał tak dobry, jak nietoperz w okularach przeciwsłonecznych. Wybrał 3 sztuki i poszedł do kasy. Zerknąłem, co on tam wziął. Ludzie, co za gamoń musi z niego być! Piwa drogie, jak organy na czarnym rynku, a w dodatku wszystkie zepsute – piwa, nie organy. W butelce była jakaś mętna ciecz i w dodatku z podejrzanym osadem na dnie. Już prawie pobiegłem za biedakiem, żeby powiedzieć mu o tych wszystkich wadach, ale szybko się zreflektowałem. Zrozumiałem, że to pewnie jeden z tych hipsterów, o których można wyczytać na różnych forach internetowych. Udaje przed znajomymi twardziela i chce się na siłę wyróżnić, a później poznaje „urokliwe” zakamarki porcelany. Mam nadzieję, że kupił produkt BłyszczyLety, bo w przeciwnym razie nie zazdroszczę jego współlokatorom.
Kupiłem moją ulubioną Nartę Mocną z sympatycznym góralem w stroju kaszubskim i wróciłem do domu, żeby rozmyślać o upadku polskiej kultury picia piwa. Do niedawna spożywaliśmy nasze rodzime trunki nie przejmując się konwenansami. Na ławce, w parku i pociągu, prosto z butelki lub puszki, na stojąco oraz leżąco. W nasze gardła wlewaliśmy pyszne piwa uwarzone przez mistrzów piwowarskich według średniowiecznych receptur na krystalicznie czystej wodzie, pochodzącej z arktycznych lodowców. Ale przez takich ludzi jak ten gość od zepsutego piwa, nadchodzi kres naszej tradycji! Dlatego postanowiłem założyć ten dziennik i próbować walczyć z zagrożeniem. Będę Wam udzielał porad i pisał o negatywnych zjawiskach, Żebyście czasem nie zbłądzili i nie poszli hipsterską ścieżką.
Trzymajcie się i do następnego wpisu.
------------------------------------------------------
Świat zwariował! A może nigdy nie był normalny? Co prawda, sam byłem posądzany o szaleństwo, a wynikało to z rozpuszczonej plotki, jakobym bez odzienia kierował ruchem ulicznym w godzinie szczytu. Wierutne kłamstwo, miałem na sobie wtedy skarpetki i trwało to zaledwie minutę.
Ale do rzeczy. Wszedłem wczoraj do pewnego sklepu, żeby zakupić szczotkę do „tronu” – zdecydowałem się na pomarańczową, z miękkim włosiem firmy BłyszczyLeta, naprawdę polecam - a przy okazji rzucić okiem na dział monopolowy. Wiadomo, weekend w trakcie, a po niedzieli też nie można sobie odmawiać procentowej przyjemności. Wchodzę na dział, niewielki ruch, regały pełne, mój ulubiony trunek w puszce stoi na samym dole i czeka na mnie - ja też za nim tęsknię, gdy nie ma go w pobliżu. Kilka kroków dalej, jakiś facet przebiera nogami przy półce z dziwnymi piwami. Bierze do ręki różne butelki i studiuje etykiety, jakby były podręcznikiem do filozofii. Co on chciał tam wyczytać? Może szukał przepisu na danie w siedem minut, ale najwyraźniej piwo pomyliło mu się z obiadkami w proszku. Zaczął też je obserwować pod światło i robić dziwne miny. Nie wiem czego wypatrywał, ale raczej nie klopsików.
Wiem natomiast, że wzrok miał tak dobry, jak nietoperz w okularach przeciwsłonecznych. Wybrał 3 sztuki i poszedł do kasy. Zerknąłem, co on tam wziął. Ludzie, co za gamoń musi z niego być! Piwa drogie, jak organy na czarnym rynku, a w dodatku wszystkie zepsute – piwa, nie organy. W butelce była jakaś mętna ciecz i w dodatku z podejrzanym osadem na dnie. Już prawie pobiegłem za biedakiem, żeby powiedzieć mu o tych wszystkich wadach, ale szybko się zreflektowałem. Zrozumiałem, że to pewnie jeden z tych hipsterów, o których można wyczytać na różnych forach internetowych. Udaje przed znajomymi twardziela i chce się na siłę wyróżnić, a później poznaje „urokliwe” zakamarki porcelany. Mam nadzieję, że kupił produkt BłyszczyLety, bo w przeciwnym razie nie zazdroszczę jego współlokatorom.
Kupiłem moją ulubioną Nartę Mocną z sympatycznym góralem w stroju kaszubskim i wróciłem do domu, żeby rozmyślać o upadku polskiej kultury picia piwa. Do niedawna spożywaliśmy nasze rodzime trunki nie przejmując się konwenansami. Na ławce, w parku i pociągu, prosto z butelki lub puszki, na stojąco oraz leżąco. W nasze gardła wlewaliśmy pyszne piwa uwarzone przez mistrzów piwowarskich według średniowiecznych receptur na krystalicznie czystej wodzie, pochodzącej z arktycznych lodowców. Ale przez takich ludzi jak ten gość od zepsutego piwa, nadchodzi kres naszej tradycji! Dlatego postanowiłem założyć ten dziennik i próbować walczyć z zagrożeniem. Będę Wam udzielał porad i pisał o negatywnych zjawiskach, Żebyście czasem nie zbłądzili i nie poszli hipsterską ścieżką.
Trzymajcie się i do następnego wpisu.
Comment