Między nami metalami

Collapse
X
 
  • Filtruj
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • Christoff
    D(r)u(c)h nieuchwytny
    • 2013.04
    • 2

    Między nami metalami

    Tej powieści w dziale Twórczośc jeszcze nie ma, więc postanowiłem dodac. Napisałem ją w końcu lat 90-ych i jest o piciu hurtowych ilości piwa i muzyce metalowej. Ogółem: dzień bez kaca jest dniem straconym..


    "14 LIPCA

    Poranek. Słoneczko świeci. Zapowiada się cieplutko, bez deszczu. Przeciągam się na wyrku, w głowie resztki kaca po wczorajszym grzaniu w barze.
    Na zegarku jedenasta za pięć. Pora wywalać, bo za pół haka przyjdzie Tomas. Krótkie przeciąganie gnatów, wędrówka do sprzęta i już jak miło. Melodyjne gotyckie brzęczenie rozwiewa ślady po złym samopoczuciu. Skok pod prysznic i jeszcze lepiej. Długie minuty mijają na rozczesywaniu swoich włochów, chwilę później jazda maszynką po brodzie. Spojrzenie w lustro. Jest git. Teraz jazda do kuchni. Toster rozpoczyna swą pracę. Świeżutkie tosty aż chrupią.
    Dzwonek do drzwi. Wciągam szybko czarne sztany i grzeję do przedpokoju.
    - Siemka Ramirez! – witam niezbyt wysokiego metalowca w podkoszulce Vadera.
    - No witka chłopie. Jest Tomas?
    - Nie, jeszcze nie przylazł. Czekamy na niego?
    - Wypadałoby – Ramirez rozsiadł się na sofie – Wiesz gdzie się dzisiaj kopsniemy?
    - No właśnie gdzie?
    - Parę dni temu odkryłem fajne ruiny niedaleko stąd. Pusto, żadnych drechów. Warto by se tam pograć i obalić kilka browców. Co ty na to?
    - Zajebiście, nie ma sprawy.
    W tym momencie znowu dzwonek do drzwi.
    - No wreszcie jesteś – mówię do blond włosego gościa w skórze – Czeka na ciebie Ramirez.
    - Sorki, że tak późno, ale stara mnie wywaliła po zakupy. Przy okazji patrzcie, co mam – Tomas wyciągnął z plecaka dwie duże butelki taniego piwa.
    - Genialnie chłopie! – Ramirez podniósł butelki do góry – Mamy zaopatrzenie.
    - To jak, idziemy? – Wciągałem glany na nogi.
    - Spoko.
    - Ciepło? – spytałem nie wiedząc, co włożyć.
    - Ze 25 to będzie – odpowiedział Tomas, oglądając jedno z moich pism – Za ciepło się ubrałem.
    Na zewnątrz uderzyło w nas gorące powietrze. Zero wiatru.
    - Chłopaki, poczekajcie chwilkę. Skoczę do domu i zostawię tą skórę – powiedział Tomas, gdy przechodziliśmy koło jego domu.
    - Dobra, tylko się streszczaj! – odpowiedziałem i walnąłem do Ramireza – Jak
    myślisz, kupić jakieś browarki?
    - Owszem, przydałyby się. Kup mi trzy Warki Strong – Ramirez wygrzebał z kieszeni dychę i przekazał w moje ręce.
    Kopsnąłem się do sklepu w bloku Tomasa.
    - Poproszę trzy Warki Strong i trzy czarne Okocimie.
    Sprzedawca, taki koleś w techno stylu postawił piwa na ladzie i wystukiwał kwotę.
    - Jeszcze Marlboro.
    - Które? – padło pytanie.
    - Zwykłe.
    - Do zapłaty 24 złote – odpowiedział sprzedawca.
    Chwilę pogrzebałem w kieszeni i wysypałem garść drobniaków. Sprzedawca spiorunował mnie wzrokiem i zaczął liczyć. Zwrócił złotówkę, bo było za dużo. Załadowałem browary do kostki i wyszedłem. W tym momencie pewnym krokiem przyszedł Tomas.
    - Co to, jeszcze piwa dokupiliście?- spytał widząc mnie podającego piwa Ramirezowi.
    - Dwie butelki na trzech to nie wystarczą.
    - To wasz wybór, ale gdzie się wybieramy?
    - Na bardzo czadowe ruiny – odparłem.
    Poszliśmy na przystanek obciążeni nie tylko alkoholem, ale i też gitarami. Jak na złość uciekł nam autobus, więc przez ten czas popijaliśmy piwko i rozmawialiśmy.
    - Cześć chłopaki! – nie wiadomo skąd się wzięła Kaśka, kumpela z osiedla – Gdzie jedziecie?
    - Ramirez zna miejsce, gdzie można w spokoju pograć i wypić, a co najważniejsze nie ma tam dresów – w skrócie wyjaśniłem.
    - A mogę z wami jechać? – spytała.
    - Oczywiście, będzie lepiej – ucieszyliśmy się, a ja w tym czasie wyjąłem komórkę z kieszeni i zadzwoniłem do swojej dziewczyny. Po krótkiej rozmowie oznajmiłem – Aneta będzie za dziesięć minut na przystanku przy Skalistej.
    - Bus jest o dwunastej czterdzieści sześć, więc nie wiem czy zdąży.
    - Mam nadzieję – mruknąłem sącząc Stronga.
    Autobus, nie dość że był pełny, to jeszcze się spóźnił. Załadowaliśmy się na koniec i czytaliśmy naklejki przy tylnej szybie.
    Aneta zdążyła i jak tylko drzwi się otworzyły, to od razu rzuciła się w moje ramiona.
    - Daleko jedziemy? – zapytała.
    - Do końca, a potem jescze kawałek z buta – odpowiedział jej Ramirez.
    Gdy dojechaliśmy na miejsce naszym oczom ukazało się wiejskie zadupie. Pola, łąki, trochę drzew i w oddali kilka chałup. Ramirez przodem, my posłusznie za nim. Kawałek szliśmy polną drogą pełną gór i dołów, ale to nic w porównaniu z następnym odcinkiem trasy. Pokrzywy do pasa, wystające korzenie i straszne dziury, w które ciągle wpadaliśmy. Aneta kurczowo trzymała się mojej ręki, żeby się nie wywalić. Wreszcie, po przejściu przez mały lasek, ujrzeliśmy ruiny starego pałacyku.
    Niemal wszystkie ściany były bez tynku; czerwone cegły przypominały średniowieczny zamek. Od razu zaczęliśmy łazić po wszystkich pomieszczeniach. Nic nie wskazywało na to, by ktoś tam przychodził. Ściany bez żadnych napisów, kamienne podłogi bez czyichkolwiek śladów. W podziemiach to nie wiadomo, bo było zbyt ciemno, by móc coś dostrzec. Jako idealne miejsce na posiedzenie wybraliśmy duży salon na piętrze. Rozsiedliśmy się wygodnie i zaczęliśmy popijać.
    - Idę się odlać – oznajmił nam Ramirez podnosząc się z miejsca i schodząc w dół.
    - Uważaj, bo cię duchy zjedzą! – krzyknąłem do niego.
    - Nie zalewaj – usłyszeliśmy gdzieś z dołu i rypnęliśmy śmiechem.
    Brzdąkając na gitarach popijaliśmy i nie wiadomo skąd ściemniło się, a z oddali rozległ się złowieszczy pomruk."

    Zapodaję tu tylko kilka pierwszych stron, bo to maxi długie jest..
  • minibrowary
    D(r)u(c)h nieuchwytny
    • 2011.05
    • 28

    #2
    A ja mam wierszyk

    Dobre Ja wczoraj pod wpływem alkoholowego przypływu weny twórczej napisałem wierszyk, mimo, że dosyć rzadko się udzielam na forum to go tu zamieszczę, a nóż komuś się spodoba i pomoże mi go zatytułować oto i on:

    Piwo z rana jak śmietana,
    tak mawiała moja mama.
    Mama mądrą jest kobietą,
    fanką piwa z prawdziwą krzepą.
    Zaprawiona w piwnym boju,
    różne smaki zna tych napojów.
    Gdy zły humor mam i mi źle,
    mama zawsze dobrym browarem pocieszy mnie.
    Nie wiem skąd, nie wiem jak,
    ale moja mama zna piwa dobry smak.
    Last edited by minibrowary; 2013-08-20, 07:57. Powód: zapomniałem dodać wstępu ;)

    Comment

    Przetwarzanie...
    X