Pewnego mroźnego, lutowego poranka (czyli ok. 12.00), anno domini 2013 roku, Marusia przeciągnęła się na kupie szmat w swoim kartonie. "Pora wstawać" pomyślała. "Jednak mocno wieje pod tym mostem, trzeba będzie poszukać czegoś zaciszniejszego" - kontynuowała swoją myśl składając drogocenne szmatki na kupkę.
Plan dnia był prosty: przeszukać okoliczne śmietniki, wpaść na zupkę do schroniska dla bezdomnych, spalić z kumplami parę kiepów, no i - najważniejsze - wyżebrać na piwko. Tu Marusia wyróżniała się w dziwną stronę wśród współpijaków, którzy jak jeden mąż grzali tanie wina. Cóż, jakiś taki został kobiecie nawyk z czasów gdy to miała niezłą pracę i była nawet jeszcze powiedzmy młoda. Pozostały nawet niektóre znajomości w sklepach i na całe szczęście niektórzy pamiętali, ile to zostawiła onegdaj pieniędzy na złoty trunek i rzucali buteleczkę na otarcie łez od czasu do czasu.
Zmierzała własnie w kierunku jednego z tych przybytków, gdy nagle ostro zahamował obok butelkowozielony Lexus...
cdn.
Plan dnia był prosty: przeszukać okoliczne śmietniki, wpaść na zupkę do schroniska dla bezdomnych, spalić z kumplami parę kiepów, no i - najważniejsze - wyżebrać na piwko. Tu Marusia wyróżniała się w dziwną stronę wśród współpijaków, którzy jak jeden mąż grzali tanie wina. Cóż, jakiś taki został kobiecie nawyk z czasów gdy to miała niezłą pracę i była nawet jeszcze powiedzmy młoda. Pozostały nawet niektóre znajomości w sklepach i na całe szczęście niektórzy pamiętali, ile to zostawiła onegdaj pieniędzy na złoty trunek i rzucali buteleczkę na otarcie łez od czasu do czasu.
Zmierzała własnie w kierunku jednego z tych przybytków, gdy nagle ostro zahamował obok butelkowozielony Lexus...
cdn.
Comment