Odc. 23
Wojacy, jak jeden mąż, skoczyli w stronę swojego władcy. Ale Mulder był szybszy:
- Easy! Cool! - uspokoił ich. Przez kilka sekund dotykał książęcego czoła, potem skroni. Ujął również za przegub, sprawdzając tętno. Wreszcie zdjął złocony nagolennik i zbliżył metalicznie lśniącą powierzchnię do ust ofiary. - Żyje! - oświadczył.
Na potwierdzenie jego słów, metal zmatowiał pod wpływem wydychanej pary. Mulder powąchał drobne kropelki i szybko odwrócił nos. Jechało spirytusem.
- Jest w stanie upojenia alkoholowego. Za parę godzin mu przejdzie.
Kompania odetchnęła z ulgą. Delikatnie unieśli nieprzytomne ciało Leszka i usadowili je w siodle, podtrzymując z obu stron przed kolejnym upadkiem.
Tak dotarli na zamek.
***
Po godzinie od utraty, książę odzyskał przytomność. Głowa bolała go niemożebnie, a gardło paliło żywym ogniem.
***
Tuż przed zmrokiem (i zamknięciem bramy) do zamku przybył szlachetny rycerz na wspaniałym rumaku. Zbroja rycerza była najprzedniejszej jakości, w prawej ręce dzierżył kopię, lewą dłonią zaś trzymał tarczę herbową w biało-granatową szachownicę, ozdobioną tajemniczą dewizą:
"Y E B V U E B".
U pasa zwisał mu miecz, z bogato zdobioną rękojeścią. Rycerzowi towarzyszyło trzydziestu pieszych słusznej postury - każdy z nich nosił na plecach długi miecz, a na głowie włosy spięte w ogonek.
***
Kilka godzin później książę już wydobrzał i można było rozpocząć ucztę. Zebrał się kwiat rycerstwa, zaś przybyły przed zmierzchem zajął poczesne miejsce po prawicy księcia Leszka. Po lewicy siedział nowy doradca - radny Koziołek.
- Wasza Wysokość, jest dla mnie zaszczytem zaoferować Tobie swe usługi. Nazywam się Reinheits von Gebot, herbu Brauerei i jestem dzielnym rycerzem, o czym najlepiej świadczy niniejszy list referencyjny - powiedział obcy rycerz, skłonił się i wręczył Jego Wysokości pergamin.
Książę rozwinął go i czytał przez chwilę:
- Zaiste, rycerzu, wielkieście zasługi położyli dotychczas. I znamienite macie referencje. To zaszczyt dla mnie, że swą broń zechcecie użyć w mej skromnej sprawie i wyruszyć jutro ze mną, aby pognębić mych wschodnich sąsiadów, których piwo urąga dobremu imieniu tego szlachetnego trunku. Ale to dopiero jutro - dziś pijmy i ucztujmy! Zaraz każę podać Ci puchar, panie von Gebot!
Książę skinął dłonią. A Koziołek nachylił się do jego ucha i wyszeptał: "Została jeszcze jedna puszka od tych nędznych trucicieli. Może dajmy ją rycerzowi, niech powiększy jego gniew. Po czymś takim zresztą, wasze piwo wyda mu się ambrozją."
Leszek zwany Ciepłym groźnie spojrzał na swego doradcę, ale potem pokiwał głową na znak zgody. Doradca oddalił się na moment.
- Szlachetny rycerzu - zagaił tymczasem książęcy chorąży. - Zastanawiamy się, cóż znaczy wasza dewiza? - wskazał dłonią na ryngraf ozdobiony herbem i wspomnianymi już literami.
- Och, to moja dewiza rodowa. Trudno to przetłumaczyć, ale w naszej starożytnej mowie znaczy tyle, że mój ród bardzo dzielnie staje w polu i odznacza się dużą skutecznością w bezpośredniej walce.
- Wasze zdrowie zatem, panie von Gebot!
Waleczny Reinheits ujął w dłonie szczerozłoty puchar, inkrustowany na kształt chmielowych szyszek:
- Zdrowie szlachetnego księcia Leszka i jego dzielnych rycerzy! - upił łyk płynu. Jego dłoń upuściła puchar na stół, oczy wyszły z orbit, plunął z ust na pół sali chyba.
- Herr Gott! Cóż za ohyda!
- Wybacz, rycerzu - ozwał się książę. - Dostaliście płyn, który nasi wrogowie warzą i śmią nazywać piwem! Bardzo was przepraszam za te niemiłe przeżycia.
- Gorze im!!! Plemię, które tak podłe piwo warzy, nie jest godne, by po ziemi stąpać!
- Zaiste, słuszność macie - potwierdził książę, wręczając osobiście nowy puchar gościowi. Ten skłonił się w pas i odebrał naczynie. Ostrożnie upił łyk.
- Ja, sehr gut! Pyszne piwo warzycie, Wasza Książęca Wysokość! Wznoszę puchar za Waszą pomyślność i na pohybel Waszym podłym wrogom!
Wojacy, jak jeden mąż, skoczyli w stronę swojego władcy. Ale Mulder był szybszy:
- Easy! Cool! - uspokoił ich. Przez kilka sekund dotykał książęcego czoła, potem skroni. Ujął również za przegub, sprawdzając tętno. Wreszcie zdjął złocony nagolennik i zbliżył metalicznie lśniącą powierzchnię do ust ofiary. - Żyje! - oświadczył.
Na potwierdzenie jego słów, metal zmatowiał pod wpływem wydychanej pary. Mulder powąchał drobne kropelki i szybko odwrócił nos. Jechało spirytusem.
- Jest w stanie upojenia alkoholowego. Za parę godzin mu przejdzie.
Kompania odetchnęła z ulgą. Delikatnie unieśli nieprzytomne ciało Leszka i usadowili je w siodle, podtrzymując z obu stron przed kolejnym upadkiem.
Tak dotarli na zamek.
***
Po godzinie od utraty, książę odzyskał przytomność. Głowa bolała go niemożebnie, a gardło paliło żywym ogniem.
***
Tuż przed zmrokiem (i zamknięciem bramy) do zamku przybył szlachetny rycerz na wspaniałym rumaku. Zbroja rycerza była najprzedniejszej jakości, w prawej ręce dzierżył kopię, lewą dłonią zaś trzymał tarczę herbową w biało-granatową szachownicę, ozdobioną tajemniczą dewizą:
"Y E B V U E B".
U pasa zwisał mu miecz, z bogato zdobioną rękojeścią. Rycerzowi towarzyszyło trzydziestu pieszych słusznej postury - każdy z nich nosił na plecach długi miecz, a na głowie włosy spięte w ogonek.
***
Kilka godzin później książę już wydobrzał i można było rozpocząć ucztę. Zebrał się kwiat rycerstwa, zaś przybyły przed zmierzchem zajął poczesne miejsce po prawicy księcia Leszka. Po lewicy siedział nowy doradca - radny Koziołek.
- Wasza Wysokość, jest dla mnie zaszczytem zaoferować Tobie swe usługi. Nazywam się Reinheits von Gebot, herbu Brauerei i jestem dzielnym rycerzem, o czym najlepiej świadczy niniejszy list referencyjny - powiedział obcy rycerz, skłonił się i wręczył Jego Wysokości pergamin.
Książę rozwinął go i czytał przez chwilę:
- Zaiste, rycerzu, wielkieście zasługi położyli dotychczas. I znamienite macie referencje. To zaszczyt dla mnie, że swą broń zechcecie użyć w mej skromnej sprawie i wyruszyć jutro ze mną, aby pognębić mych wschodnich sąsiadów, których piwo urąga dobremu imieniu tego szlachetnego trunku. Ale to dopiero jutro - dziś pijmy i ucztujmy! Zaraz każę podać Ci puchar, panie von Gebot!
Książę skinął dłonią. A Koziołek nachylił się do jego ucha i wyszeptał: "Została jeszcze jedna puszka od tych nędznych trucicieli. Może dajmy ją rycerzowi, niech powiększy jego gniew. Po czymś takim zresztą, wasze piwo wyda mu się ambrozją."
Leszek zwany Ciepłym groźnie spojrzał na swego doradcę, ale potem pokiwał głową na znak zgody. Doradca oddalił się na moment.
- Szlachetny rycerzu - zagaił tymczasem książęcy chorąży. - Zastanawiamy się, cóż znaczy wasza dewiza? - wskazał dłonią na ryngraf ozdobiony herbem i wspomnianymi już literami.
- Och, to moja dewiza rodowa. Trudno to przetłumaczyć, ale w naszej starożytnej mowie znaczy tyle, że mój ród bardzo dzielnie staje w polu i odznacza się dużą skutecznością w bezpośredniej walce.
- Wasze zdrowie zatem, panie von Gebot!
Waleczny Reinheits ujął w dłonie szczerozłoty puchar, inkrustowany na kształt chmielowych szyszek:
- Zdrowie szlachetnego księcia Leszka i jego dzielnych rycerzy! - upił łyk płynu. Jego dłoń upuściła puchar na stół, oczy wyszły z orbit, plunął z ust na pół sali chyba.
- Herr Gott! Cóż za ohyda!
- Wybacz, rycerzu - ozwał się książę. - Dostaliście płyn, który nasi wrogowie warzą i śmią nazywać piwem! Bardzo was przepraszam za te niemiłe przeżycia.
- Gorze im!!! Plemię, które tak podłe piwo warzy, nie jest godne, by po ziemi stąpać!
- Zaiste, słuszność macie - potwierdził książę, wręczając osobiście nowy puchar gościowi. Ten skłonił się w pas i odebrał naczynie. Ostrożnie upił łyk.
- Ja, sehr gut! Pyszne piwo warzycie, Wasza Książęca Wysokość! Wznoszę puchar za Waszą pomyślność i na pohybel Waszym podłym wrogom!
Comment