Pozostańmy w klimacie świątecznym oto kolejna historia:
Był przecudowny przedświąteczny poranek kiedy to Stary Browarnik wędrował przez świat ze swoją misją szerzenia wśród wszystkich ludzi smaku cudownego piwa ambrosjus. Lecz nie był to taki zwykły przedświąteczny poranek bo nikt w budzącym się ze snu świecie nie spodziewał się że ktoś próbuje odebrać światu radość związaną z nadchodzącymi świętami. Święty Mikołaj który jak co roku powinien uwijać się przy pakowaniu prezentów do swojego worka tym razem nie robił tego. A nie robił tego gdyż zły czarnoksiężnik o imieniu CarlsbergWarkastrongWojak podstępem zwabił go do swojego pałacu i uwięził w ciemnym lochu aby odebrać wszystkim ludziom możliwość otrzymania prezentu. Zrobił to gdyż jako młodzieniec był często bardzo niegrzeczny i od Świętego Mikołaja dostawał tylko rózgi a nie wymarzone przez siebie prezenty. Jako że Mikołaj był wielkim miłośnikiem piwa Ambrosjus chętnie skorzystał z zaproszenia na Ambrosjusową popijawę jakie przysłał do niego czarnoksiężnik CarlsbergWarkastrongWojak. Czarnoksiężnik zastosował wobec Mikołaja prosty aczkolwiek podstępny trik gdy już siedzieli sobie w pałacu czarnoksiężnika i zaczęli popijać Ambrosjusy to czarnoksiężnik wciąż powtarzał do Mikołaja „dalej Mikuś to po piwku” i otwierał przy tym nowa puszkę dla siebie i dla Mikołaja lecz swoje piwo w momentach kiedy Mikołaj na niego nie patrzył wylewał do stojącego w pobliżu kwiatka. Robił to oczywiście z bólem serca gdyż żal bo ściskał kiedy musiał wylewać tak cudne piwo. Lecz wiedział że to jedyny sposób aby spić Mikołaja i samemu pozostać trzeźwym. Kiedy już Mikołaj leżał pod stołem skuty na maxa czarnoksiężnik zawlókł ciało Mikołaja do najciemniejszego i najgłębszego lochu jaki znajdował się w jego pałacu i tam go uwięził. Lecz na całym świecie tylko znany nam wszystkim Stary browarnik przeczuwał że coś jest nie tak a przeczuwał to gdyż przez stulecia popijania cudnych Ambrosjusów i dzięki ich magicznej mocy nabył on umiejętności telepatii i jasnowidzenia. W swoim genialnym browarnickim umyśle ujrzał jak zamknięty w twierdzy czarnoksiężnika CarlsbergaWarkistrongWojaka Mikołaj woła o pomoc Niestety pomimo swojego geniuszu browarnik nie wiedział jak ma pomóc Świętemu Mikołajowi bo ani nie miał planu jak wydostać Mikusia z mrocznej twierdzy ale co ważniejsze nawet nie wiedział gdzie ta twierdza się znajduje. W poszukiwaniu jakiejkolwiek pomocy lub rady udał się więc do miasteczka które spostrzegł nieopodal. W miasteczku na samym środku rynku zaczął krzyczeć do znajdujących się tam ludzi że miał wizje iż Święty Mikołaj został uwięziony i trzeba mu pomóc bo inaczej świąt nie będzie. Ludzie oczywiście nie zdawali sobie sprawy że przemawia do nich sam wielki Stary Browarnik i myśleli że to jakiś pijak który napił się zbyt dużo Carlsbergów bądź jakichś innych niedobrych piw i teraz po prostu gada głupoty. Lecz browarnika fakt ten wcale nie zraził bohater nasz otworzył tylko swą browarnicką manierkę i wziął dużego łyka ambrosjusa aby rozjaśnić swój umysł i wpaść wreszcie na pomysł jak pomóc biednemu Mikołajowi. Kiedy to Ambrosjus rozpłynął się po całym ciele Browarmistrza jego umysł ogarnęła światłość. Udał się on więc do urzędu meldunkowego i poprosił pracującego tam urzędnika aby ten podał mu adres zamieszkania czarnoksiężnika CarlsbergaWarkistrongWojaka urzędnik buł na początku niechętny do tego aby podawać komuś prywatny adres czarnoksiężnika ale kiedy Browarnik zaproponował mu ze tę przysługę puszkę ambrosjusa stronga to nieco przekupny urzędnik nie stawiał już większego oporu przy zdradzaniu potrzebnego Browarnikowi adresu. Okazało się że browarnik ma szczęście gdyż twierdza czarnoksiężnika znajduje się na drugim końcu miasta więc podróż pod bramę czarnoksiężniczego domu zajęła mu zaledwie pól godzinki. Browarnik ostrożnie zapukał w bramę lecz mimo kilkakrotnego powtórzenia tej czynności nie uzyskał pożądanego skutku jakim miało być albo odezwanie się kogoś po 2 stronie drzwi albo po prostu ich otwarcie. Na szczęście browarnik znów nie przejął się niepowodzeniem i z podniesioną głową zaczął szukać jakiegoś innego wyjścia z tej sytuacji w postaci jakiegoś innego wejścia do twierdzy. Wejścia takowego nasz starzec nie znalazł ale nieopodal bramy wejściowej spostrzegł zaparkowane Mikołajowe renifery wraz z Mikołajowymi saniami. Zaparkował je tam Mikołaj kiedy to przybył do czarnoksiężnika i od tego czasu mimo panującego w okolicach złodziejstwa wciąż tam stały. Niewiele się zastanawiając Browarnik wsiadł na sanie i chwycił za lejce normalnie Renifery nie zareagowały by na komendę kogoś innego niż Mikołaj ale wyczuły dobre serce i intencje browarnika i sanie wzbiły się w powietrze. Już po chwili sanie z naszym ukochanym browarmistrzem szybowały ponad murami zamku. Renifery łagodnie wylądowały na przykrytym śniegiem trawniku i browarnik był już w środku twierdzy ostrożnie wszedł poprzez otwarte drzwi do środka domu i pomaszerował poprzez znajdujące się w środku komnaty. Kiedy dotarł do komnaty jadalnej przekonał się dlaczego to nikt nie otwierał drzwi otóż po schwytaniu Mikołaja czarnoksiężnik wciąż nie mógł darować sobie tych piwek wylanych do doniczki i jak domyślił się browarnik po tym co dostrzegł czarnoksiężnik próbował wyciskać z ziemi znajdującej się w doniczce resztki Ambrosjusa i zrobił to na tyle efektywnie że leżał teraz totalnie pijany a na jego głowie spoczywała stłuczona doniczka. Zatem już bez problemów browarnik odnalazł w czarnoksiężnikowej kieszeni klucz to celi w której zamknięty był Święty Mikołaj. Po chwili poszukiwań odnalazł także cele Mikołaja i go uwolnił. Ten był jeszcze nieźle napruty na skutek popijawy wiec browarnik nieźle się namęczył podczas transportu Mikołaja na jego sanie ale w końcu się udało. Browarnik stwierdził że nie będzie karać czarnoksiężnika za uwięzienie Mikołaja bo wystarczającą dla niego karą będzie wielki ból głowy kiedy to czarnoksiężnik obudzi się po wypiciu niemal całej doniczki Ambrosjusa. Renifery ze Świętym Mikołajem i Starym Browarnikiem na pokładzie sań poleciały do ukrytej na biegunie Mikołajowej chatki. W związku z tym że Mikołaj wykazywał stan po spożyciu a prościej mówiąc był po prostu nieźle wstawiony ucieszona z powrotu Męża pani Mikołajowa poprosiła Browarnika o jeszcze jedną przysługę. Browarnik oczywiście przystał na propozycje pani Mikołajowej i już po chwili szybował na Mikołajowych saniach w przebraniu Mikołaja aby w zastępstwie Mikusia rozdawać ludziom prezenty ale w te święta ludzie ze swych prezentów byli podwójnie zadowoleni bo oprócz prezentu przygotowanego dla nich przez Mikołaja każdy dostawał też prezent prosto od serca Browarnika czyli po prostu puszkę wyśmienitego Ambrosjusa. Oto w wielkim skrucie i z wielką nieumiejętnością przedstawiłem wam jak to Browarnik uratował święta.
Był przecudowny przedświąteczny poranek kiedy to Stary Browarnik wędrował przez świat ze swoją misją szerzenia wśród wszystkich ludzi smaku cudownego piwa ambrosjus. Lecz nie był to taki zwykły przedświąteczny poranek bo nikt w budzącym się ze snu świecie nie spodziewał się że ktoś próbuje odebrać światu radość związaną z nadchodzącymi świętami. Święty Mikołaj który jak co roku powinien uwijać się przy pakowaniu prezentów do swojego worka tym razem nie robił tego. A nie robił tego gdyż zły czarnoksiężnik o imieniu CarlsbergWarkastrongWojak podstępem zwabił go do swojego pałacu i uwięził w ciemnym lochu aby odebrać wszystkim ludziom możliwość otrzymania prezentu. Zrobił to gdyż jako młodzieniec był często bardzo niegrzeczny i od Świętego Mikołaja dostawał tylko rózgi a nie wymarzone przez siebie prezenty. Jako że Mikołaj był wielkim miłośnikiem piwa Ambrosjus chętnie skorzystał z zaproszenia na Ambrosjusową popijawę jakie przysłał do niego czarnoksiężnik CarlsbergWarkastrongWojak. Czarnoksiężnik zastosował wobec Mikołaja prosty aczkolwiek podstępny trik gdy już siedzieli sobie w pałacu czarnoksiężnika i zaczęli popijać Ambrosjusy to czarnoksiężnik wciąż powtarzał do Mikołaja „dalej Mikuś to po piwku” i otwierał przy tym nowa puszkę dla siebie i dla Mikołaja lecz swoje piwo w momentach kiedy Mikołaj na niego nie patrzył wylewał do stojącego w pobliżu kwiatka. Robił to oczywiście z bólem serca gdyż żal bo ściskał kiedy musiał wylewać tak cudne piwo. Lecz wiedział że to jedyny sposób aby spić Mikołaja i samemu pozostać trzeźwym. Kiedy już Mikołaj leżał pod stołem skuty na maxa czarnoksiężnik zawlókł ciało Mikołaja do najciemniejszego i najgłębszego lochu jaki znajdował się w jego pałacu i tam go uwięził. Lecz na całym świecie tylko znany nam wszystkim Stary browarnik przeczuwał że coś jest nie tak a przeczuwał to gdyż przez stulecia popijania cudnych Ambrosjusów i dzięki ich magicznej mocy nabył on umiejętności telepatii i jasnowidzenia. W swoim genialnym browarnickim umyśle ujrzał jak zamknięty w twierdzy czarnoksiężnika CarlsbergaWarkistrongWojaka Mikołaj woła o pomoc Niestety pomimo swojego geniuszu browarnik nie wiedział jak ma pomóc Świętemu Mikołajowi bo ani nie miał planu jak wydostać Mikusia z mrocznej twierdzy ale co ważniejsze nawet nie wiedział gdzie ta twierdza się znajduje. W poszukiwaniu jakiejkolwiek pomocy lub rady udał się więc do miasteczka które spostrzegł nieopodal. W miasteczku na samym środku rynku zaczął krzyczeć do znajdujących się tam ludzi że miał wizje iż Święty Mikołaj został uwięziony i trzeba mu pomóc bo inaczej świąt nie będzie. Ludzie oczywiście nie zdawali sobie sprawy że przemawia do nich sam wielki Stary Browarnik i myśleli że to jakiś pijak który napił się zbyt dużo Carlsbergów bądź jakichś innych niedobrych piw i teraz po prostu gada głupoty. Lecz browarnika fakt ten wcale nie zraził bohater nasz otworzył tylko swą browarnicką manierkę i wziął dużego łyka ambrosjusa aby rozjaśnić swój umysł i wpaść wreszcie na pomysł jak pomóc biednemu Mikołajowi. Kiedy to Ambrosjus rozpłynął się po całym ciele Browarmistrza jego umysł ogarnęła światłość. Udał się on więc do urzędu meldunkowego i poprosił pracującego tam urzędnika aby ten podał mu adres zamieszkania czarnoksiężnika CarlsbergaWarkistrongWojaka urzędnik buł na początku niechętny do tego aby podawać komuś prywatny adres czarnoksiężnika ale kiedy Browarnik zaproponował mu ze tę przysługę puszkę ambrosjusa stronga to nieco przekupny urzędnik nie stawiał już większego oporu przy zdradzaniu potrzebnego Browarnikowi adresu. Okazało się że browarnik ma szczęście gdyż twierdza czarnoksiężnika znajduje się na drugim końcu miasta więc podróż pod bramę czarnoksiężniczego domu zajęła mu zaledwie pól godzinki. Browarnik ostrożnie zapukał w bramę lecz mimo kilkakrotnego powtórzenia tej czynności nie uzyskał pożądanego skutku jakim miało być albo odezwanie się kogoś po 2 stronie drzwi albo po prostu ich otwarcie. Na szczęście browarnik znów nie przejął się niepowodzeniem i z podniesioną głową zaczął szukać jakiegoś innego wyjścia z tej sytuacji w postaci jakiegoś innego wejścia do twierdzy. Wejścia takowego nasz starzec nie znalazł ale nieopodal bramy wejściowej spostrzegł zaparkowane Mikołajowe renifery wraz z Mikołajowymi saniami. Zaparkował je tam Mikołaj kiedy to przybył do czarnoksiężnika i od tego czasu mimo panującego w okolicach złodziejstwa wciąż tam stały. Niewiele się zastanawiając Browarnik wsiadł na sanie i chwycił za lejce normalnie Renifery nie zareagowały by na komendę kogoś innego niż Mikołaj ale wyczuły dobre serce i intencje browarnika i sanie wzbiły się w powietrze. Już po chwili sanie z naszym ukochanym browarmistrzem szybowały ponad murami zamku. Renifery łagodnie wylądowały na przykrytym śniegiem trawniku i browarnik był już w środku twierdzy ostrożnie wszedł poprzez otwarte drzwi do środka domu i pomaszerował poprzez znajdujące się w środku komnaty. Kiedy dotarł do komnaty jadalnej przekonał się dlaczego to nikt nie otwierał drzwi otóż po schwytaniu Mikołaja czarnoksiężnik wciąż nie mógł darować sobie tych piwek wylanych do doniczki i jak domyślił się browarnik po tym co dostrzegł czarnoksiężnik próbował wyciskać z ziemi znajdującej się w doniczce resztki Ambrosjusa i zrobił to na tyle efektywnie że leżał teraz totalnie pijany a na jego głowie spoczywała stłuczona doniczka. Zatem już bez problemów browarnik odnalazł w czarnoksiężnikowej kieszeni klucz to celi w której zamknięty był Święty Mikołaj. Po chwili poszukiwań odnalazł także cele Mikołaja i go uwolnił. Ten był jeszcze nieźle napruty na skutek popijawy wiec browarnik nieźle się namęczył podczas transportu Mikołaja na jego sanie ale w końcu się udało. Browarnik stwierdził że nie będzie karać czarnoksiężnika za uwięzienie Mikołaja bo wystarczającą dla niego karą będzie wielki ból głowy kiedy to czarnoksiężnik obudzi się po wypiciu niemal całej doniczki Ambrosjusa. Renifery ze Świętym Mikołajem i Starym Browarnikiem na pokładzie sań poleciały do ukrytej na biegunie Mikołajowej chatki. W związku z tym że Mikołaj wykazywał stan po spożyciu a prościej mówiąc był po prostu nieźle wstawiony ucieszona z powrotu Męża pani Mikołajowa poprosiła Browarnika o jeszcze jedną przysługę. Browarnik oczywiście przystał na propozycje pani Mikołajowej i już po chwili szybował na Mikołajowych saniach w przebraniu Mikołaja aby w zastępstwie Mikusia rozdawać ludziom prezenty ale w te święta ludzie ze swych prezentów byli podwójnie zadowoleni bo oprócz prezentu przygotowanego dla nich przez Mikołaja każdy dostawał też prezent prosto od serca Browarnika czyli po prostu puszkę wyśmienitego Ambrosjusa. Oto w wielkim skrucie i z wielką nieumiejętnością przedstawiłem wam jak to Browarnik uratował święta.