Browar restauracyjny w Bruntálu zaczął warzyć piwo w listopadzie 2015. Mieści się on w centrum miasta, około 100 m od rynku a nieco więcej niż kilometr od stacji ČD. Wychodząc z budynku dworca kierujemy się w dół do głównej ulicy Nádražní, nią w lewo wprost do starówki. Gdy osiągniemy rynek czyli náměstí Míru przecinamy je na ukos wychodząc wprost na charakterystyczny budynek browaru.
Choć browarek nazywa się Hasič (strażak), nie powstał w byłej remizie a w dawnej fabryce włókienniczej. Budynek jest dość wysoki choć ma tylko jedno piętro. Wnętrze restauracji jest urządzone ciekawie, aczkolwiek prosto, widać jego industrialne pochodzenie, szczególnie w postaci poziomych strunobetonowych belek i pionowych dźwigarów. Tak jak i ściany pomalowano je na biało, belki pod sufitem są natomiast czarne. Długi bar w kształcie odwróconego L ma podstawę ze szkła budowlanego z blatem z półciemnego drewna, podobnie jak stoły i krzesła. Naprzeciw baru stoły są większe (8-osobowe) i wysokie z odpowiednimi do nich krzesłami. Oświetlenie punktowe w postaci zwisających lamp stylizowanych na fabryczne.
Do nazwy browaru nawiązują porozkładane na belkach i parapetach stare strażackie hełmy i toporki, podobnie jest z fantazyjną kolumną na barze (ma ona 7 nalewaków).
Warzelnia znajduje się po prawej stronie baru, na końcu sali za szklaną ścianą. W dalszej części pomieszczenia widoczne są dwie otwarte kadzie fermentacyjne a obok 2 tankofermentory, jednak miejsca jest dość by dostawić kolejne. Tanki leżakowe są w innym pomieszczeniu z tyłu budynku. Browar projektowała i instalowała firma Josefa Krýsla z Pilzna.
Do Bruntála wpadliśmy 11.12.2015 całkowitym przypadkiem, bez umówienia się na zwiedzanie. Już właściwie siedzieliśmy w pociągu w Ostravě w innym kierunku gdy nasz czeski kolega Boris (na browar.biz boris-cz) zaprosił nas na "7 latający zlot piwowarów domowych" odbywający się w tym roku właśnie w Bruntálu. Wiedziałem, że browar już warzy ale nie była jeszcze czynna restauracja, okazało się że właśnie się otworzyła. Więc w szybkim tempie zmieniliśmy pociąg i zameldowaliśmy się w Hasiču gdzie impreza trwała w najlepsze, a uczestnicy raczej próbowali piw uwarzonych przez współbiesiadników niż w miejscowym browarze. A tych było aż 6:
- Světlý ležák 11,5°
- Pšeničné 11,5°
- Summer ale 11,5
- Polotmavý ležák 12,5° http://www.browar.biz/forum/showthread.php?t=115874
- Abby tmavý ale 14°
- IPA 15,5°
Koledzy z którymi przyjechałem spróbowali z tej listy dwóch piw, ja spotykając co chwilę na sali znajomych trochę się zagadałem i załapałem tylko na Polotmavé. A to z tego powodu, że nagle padła aparatura do nalewania i nie było sposobu by cokolwiek na to poradzić - konieczna była interwencja fachowców z firmy inż. Krýsla. (Jak się później dowiedziałem awaria uniemożliwiająca tłoczenie piw na bar była na tyle poważna, że nie została usunięta przez cały następujący tydzień). Jednak spośród zgromadzonych na sali piwowarów domowych tylko nieliczni przejęli się awarią. Po pierwsze, że byli już dobrze "zmęczeni" próbowaniem wyrobów swych kolegów (była godz. 16.30 a zaczęli o 11) a po drugie przywiezione przez nich zapasy w znacznej mierze wypełniały jeszcze lodówki. Nas pierwszy poratował Boris, zaś po kilku minutach poznany przed chwilą kolega. Był trochę podobny do Zythuma ale dużo słabiej trzymający się na nogach. Powiedział, że już wychodzi, wyjął z dużym trudem z lodówki 3 PET-y po 1,5 l i wręczył nam życząc smacznego. Kolejne 3 PET-y otrzymałem od znajomych więc w powrotnym pociągu też o tzw. "suchym pysku" nie jechaliśmy.
Browarek wystartował z własnym szkłem w 3 rodzajach i podkładkami. Piwa nalewano też do PET-ów lecz na razie miały proste białe etykiety.
Działała kuchnia, serwowano kilka tradycyjnych dań czeskiej kuchni w cenach 80-130 kč, oraz burgery. Gdy przybyliśmy do browaru, do naszego stołu podano od razu (gratis!) wielki talerz domowego chleba z takąż tlačenką z cebulą. Koledzy byli bardzo zadowoleni, ja spróbowałem chleba - bardzo dobry, z kminkiem jak to w Czechach.
Widać było, że młody kucharz ma sądny dzień. Biegał jak w ukropie robiąc 5 rzeczy naraz, a był najwyraźniej sam bo 3 dziewczyny tylko nalewały piwa i podawały do stołów. A kuchnia nieduża, całkiem otwarta, na widoku w głębi za barem bez żadnej choćby szklanej ściany co powodowało wydostawanie się zapachów na salę - wyciągi chyba jeszcze niedopracowane.
Choć takiego prawa w Czechach wciąż jeszcze nie wprowadzono, właściciel jest mądrzejszy i obowiązuje zakaz palenia, dzięki czemu można smakować piwa bez smrodu.
Było bardzo miło ale oczywiście konieczna ponowna wizyta by spróbować wszystkich tutejszych piw i umówić się ze sládkiem na dokładne zwiedzanie browaru. Godziny otwarcia na razie nie były nigdzie umieszczone, dziewczyny na barze również nie umiały powiedzieć nic konkretnego.
Fotki w galerii:
Choć browarek nazywa się Hasič (strażak), nie powstał w byłej remizie a w dawnej fabryce włókienniczej. Budynek jest dość wysoki choć ma tylko jedno piętro. Wnętrze restauracji jest urządzone ciekawie, aczkolwiek prosto, widać jego industrialne pochodzenie, szczególnie w postaci poziomych strunobetonowych belek i pionowych dźwigarów. Tak jak i ściany pomalowano je na biało, belki pod sufitem są natomiast czarne. Długi bar w kształcie odwróconego L ma podstawę ze szkła budowlanego z blatem z półciemnego drewna, podobnie jak stoły i krzesła. Naprzeciw baru stoły są większe (8-osobowe) i wysokie z odpowiednimi do nich krzesłami. Oświetlenie punktowe w postaci zwisających lamp stylizowanych na fabryczne.
Do nazwy browaru nawiązują porozkładane na belkach i parapetach stare strażackie hełmy i toporki, podobnie jest z fantazyjną kolumną na barze (ma ona 7 nalewaków).
Warzelnia znajduje się po prawej stronie baru, na końcu sali za szklaną ścianą. W dalszej części pomieszczenia widoczne są dwie otwarte kadzie fermentacyjne a obok 2 tankofermentory, jednak miejsca jest dość by dostawić kolejne. Tanki leżakowe są w innym pomieszczeniu z tyłu budynku. Browar projektowała i instalowała firma Josefa Krýsla z Pilzna.
Do Bruntála wpadliśmy 11.12.2015 całkowitym przypadkiem, bez umówienia się na zwiedzanie. Już właściwie siedzieliśmy w pociągu w Ostravě w innym kierunku gdy nasz czeski kolega Boris (na browar.biz boris-cz) zaprosił nas na "7 latający zlot piwowarów domowych" odbywający się w tym roku właśnie w Bruntálu. Wiedziałem, że browar już warzy ale nie była jeszcze czynna restauracja, okazało się że właśnie się otworzyła. Więc w szybkim tempie zmieniliśmy pociąg i zameldowaliśmy się w Hasiču gdzie impreza trwała w najlepsze, a uczestnicy raczej próbowali piw uwarzonych przez współbiesiadników niż w miejscowym browarze. A tych było aż 6:
- Světlý ležák 11,5°
- Pšeničné 11,5°
- Summer ale 11,5
- Polotmavý ležák 12,5° http://www.browar.biz/forum/showthread.php?t=115874
- Abby tmavý ale 14°
- IPA 15,5°
Koledzy z którymi przyjechałem spróbowali z tej listy dwóch piw, ja spotykając co chwilę na sali znajomych trochę się zagadałem i załapałem tylko na Polotmavé. A to z tego powodu, że nagle padła aparatura do nalewania i nie było sposobu by cokolwiek na to poradzić - konieczna była interwencja fachowców z firmy inż. Krýsla. (Jak się później dowiedziałem awaria uniemożliwiająca tłoczenie piw na bar była na tyle poważna, że nie została usunięta przez cały następujący tydzień). Jednak spośród zgromadzonych na sali piwowarów domowych tylko nieliczni przejęli się awarią. Po pierwsze, że byli już dobrze "zmęczeni" próbowaniem wyrobów swych kolegów (była godz. 16.30 a zaczęli o 11) a po drugie przywiezione przez nich zapasy w znacznej mierze wypełniały jeszcze lodówki. Nas pierwszy poratował Boris, zaś po kilku minutach poznany przed chwilą kolega. Był trochę podobny do Zythuma ale dużo słabiej trzymający się na nogach. Powiedział, że już wychodzi, wyjął z dużym trudem z lodówki 3 PET-y po 1,5 l i wręczył nam życząc smacznego. Kolejne 3 PET-y otrzymałem od znajomych więc w powrotnym pociągu też o tzw. "suchym pysku" nie jechaliśmy.
Browarek wystartował z własnym szkłem w 3 rodzajach i podkładkami. Piwa nalewano też do PET-ów lecz na razie miały proste białe etykiety.
Działała kuchnia, serwowano kilka tradycyjnych dań czeskiej kuchni w cenach 80-130 kč, oraz burgery. Gdy przybyliśmy do browaru, do naszego stołu podano od razu (gratis!) wielki talerz domowego chleba z takąż tlačenką z cebulą. Koledzy byli bardzo zadowoleni, ja spróbowałem chleba - bardzo dobry, z kminkiem jak to w Czechach.
Widać było, że młody kucharz ma sądny dzień. Biegał jak w ukropie robiąc 5 rzeczy naraz, a był najwyraźniej sam bo 3 dziewczyny tylko nalewały piwa i podawały do stołów. A kuchnia nieduża, całkiem otwarta, na widoku w głębi za barem bez żadnej choćby szklanej ściany co powodowało wydostawanie się zapachów na salę - wyciągi chyba jeszcze niedopracowane.
Choć takiego prawa w Czechach wciąż jeszcze nie wprowadzono, właściciel jest mądrzejszy i obowiązuje zakaz palenia, dzięki czemu można smakować piwa bez smrodu.
Było bardzo miło ale oczywiście konieczna ponowna wizyta by spróbować wszystkich tutejszych piw i umówić się ze sládkiem na dokładne zwiedzanie browaru. Godziny otwarcia na razie nie były nigdzie umieszczone, dziewczyny na barze również nie umiały powiedzieć nic konkretnego.
Fotki w galerii:
Comment