Wygląd: kolor bursztyn piana połczyńska niezbyt ładna, szybko się dziurawi, ale lacing jakiś jest Zapach: miód, karton, kukurydza i żelazo (test skórny nie potwierdził, za to zapachniało jakimś mydłem). Smak: Tradycyjnie, jak te wszystkie połczyńskie pilsy czy potrójnie chmielone, niewiele ma wspólnego z pilsem i chmielem, słodkawe, papierowe, strasznie ściągające, nuta miodu, mydlinowe i mdłe, tak samo niedobre jak te wszystkie Mazurskie, Podlaskie. Goryczka niewielka, wysycenie również. Dramatyczne.
Jak sobie pomyślę ze Połczyn w dawnych czasach robił na sprzęcie i wg receptury otrzymanych w spadku po III Rzeszy jedno z najlepszych polskich piw, to nóż się w kieszeni otwiera. Jeszcze nawet pierwsze Broki, warzone w latach 90tych, były zupełnie niezłe, o niebo lepsze od koszalińskich.
Jak sobie pomyślę ze Połczyn w dawnych czasach robił na sprzęcie i wg receptury otrzymanych w spadku po III Rzeszy jedno z najlepszych polskich piw, to nóż się w kieszeni otwiera. Jeszcze nawet pierwsze Broki, warzone w latach 90tych, były zupełnie niezłe, o niebo lepsze od koszalińskich.
Dokładnej nazwy nie pamiętam (być może Jasne Pełne?) ale mówiło się na to "Połczyński Full". Na dzisiejsze standardy zapewne nic specjalnego- ot, porządnie nachmielony, zawiesisty lager, ale WTEDY robiono na niego w województwie koszalińskim prawdziwe sklepowe polowania.
Comment