Kolor: Nieprzejrzysta czerń. Na dnie sporo kłaczków drożdży. [4] Piana: Pojawia się chwilę po nalaniu i szybko znika z głośnym syknięciem. [2] Zapach: Na pierwszym planie nuty typowe dla FES - czekoladowość, paloność. Jest też dzika nuta, w która w przeciwieństwie do wersji bez malin nie jest tak nachalna i nie dominuje piwa. Po niedługim czasie zaczynają się też przebijać maliny. Konkretnie - przejrzewające maliny. Miękkie, soczyste i aromatyczne. [4.5] Smak: Kwaskowy. Z początku nuty kwaśnych malin i gorzkiej czekolady. Następnie główne skrzypce grają maliny. I ponownie - jest to smak świeżych owoców. Następnie wchodzi kwaśność od beczki, a na finiszu znowu mamy maliny i nieco paloności. [5] Wysycenie: Średnio-niskie. [5] Opakowanie: Ładne, bardzo artystyczne opakowanie. [5] Uwagi: Bardzo dobre piwo. Mogłoby wejść do stałej oferty, być wypuszczane powiedzmy raz na pół roku. No i w jakiejś sensowniejszej ilości.
Warto zwrócić uwagę na niedolanie piwa. Na zdjęciu prezentuję pełną zawartość butelki - napisane 330ml, w praktyce jest poniżej 300. Pozostałe dwie butelki, które posiadam również są niedolane. Swoją drogą - zobaczymy jak leżakowanie wpłynie na to piwo.
Warto zwrócić uwagę na niedolanie piwa. Na zdjęciu prezentuję pełną zawartość butelki - napisane 330ml, w praktyce jest poniżej 300. Pozostałe dwie butelki, które posiadam również są niedolane. Swoją drogą - zobaczymy jak leżakowanie wpłynie na to piwo.
Znajomy pisał, że źle go zakapslowali i brakuje gazu, także ja bym tego nie trzymał zbyt długo, ale jak masz jeszcze dwie butelki to jedną odłóż tak do przyszłej zimy.
Mi się niestety nie udało dostać wersji z malinami, za to zwykła (BA) bardzo mi smakowała.
Raspberry Bourbon Barrel-Aged
Data 01 21/04/2016 Piana (identyczna jak w wersji beczkowej bez malin) niewielka, ale wytworzyła się niziutką, kremową poduszeczką. Niby niewiele, ale wygląda dość atrakcyjnie i w dodatku bez problemu znaczy szkło.
Kolor (identyczny jak w wersji beczkowej bez malin) ciemny, pod światło wiśniowy, dość zmętniony. W zapachu przede wszystkim maliny skąpane w mlecznej czekoladzie. Do tego odrobina kwaśności od owoców. Woń jest intensywna, bardzo przyjemna. Nie ma tu aż tylu wyczuwalnych składowych jak w wersji podstawowej, ale też niczego tu nie brakuje. Jak dla mnie raj dla zmysłu powonienia. W smaku jest szok. Piwo jest przyjemnie kwaśne od malin. Powstał taki delikatny, malinowy sour, gdzie czekolada wspaniale buduje tło. Mamy tu kosmicznie pijalne, lekkie w odbiorze piwo. Są też taniny, wanilia i ogromna gładkość. Wysycenie niskie, ale bardzo mi tutaj pasuje. Etykieta to - podobnie jak na wersji bez malin - mistrzostwo świata! Jest klimatyczna, bardzo profesjonalna i oryginalna pod każdym względem.
Ta wersja zatarła złe wrażenie po wersji leżakowanej bez malin. Żałuję, że opisuję po dwóch dniach od degustacji, bo pewnie część niuansów się zatarła i nie mogłem opisać... Tak to jest jak się pije dla przyjemności przed snem... Dla mnie to jedno z najznakomitszych piw jakie miałem okazję wypić. Bardzo się cieszę, że udało mi się zdobyć tę butelkę... Nie liczę knajp, bo tu nie mam pojęcia, ale o ile dobrze się orientuję, do sprzedaży w sklepach specjalistycznych trafiło we Wrocławiu jakieś 5 butelek (wszystko w Piwnicy, bo w Drink Hali sprzedawali tylko wersję bez malin.). Tak więc czuję się wybrańcem
Bourbon Barrel-Aged
Data 01 21/04/2016 Piana (identyczny jak w wersji beczkowej z malinami) niewielka, ale wytworzyła się niziutką, kremową poduszeczką. Niby niewiele, ale wygląda dość atrakcyjnie i w dodatku bez problemu znaczy szkło. Kolor (identyczny jak w wersji beczkowej z malinami) ciemny, pod światło wiśniowy, dość zmętniony. W zapachu od samego początku atakuje okrutna farba olejna/lakier do paznokci. Bez problemu dociera nawet bez przybliżania nosa do szkła. Woń jest tak silna, że przykrywa całą resztę aromatów. Dopiero w połowie degustacji przebiło się trochę kawy oraz czekolady. W smaku znacznie lepiej, bo jest trochę kawy, czekolady, wanilii, alkoholu. Niemniej jednak wszystko to bardzo wyprane w stosunku do bazowej wersji piwa. Pojawiają się taniny, bardzo delikatna winna nuta. Wysycenie bardzo niskie, ale jest wyczuwalne. Etykieta to już mistrzostwo świata! Jest klimatyczna, bardzo profesjonalna i oryginalna. Super, że inna od tych ze standardowej oferty!
To piwo dało się wypić, ale eksperyment zdecydowanie nie poszedł w dobrą stronę. Bardzo nieudana zawartośc w genialnym opakowaniu. Piwo bardzo limitowane.
.................................................. ............. Turbo Geezer - wersja nieleżakowana w drewnianej beczce
Data 01 01/10/2015 Piana beżowa, drobna, wysoka. Pięknie znaczy szklo i łatwo ją wzbudzić w szkle. Kolor ciemny, pod światło wyraźnie wiśniowy. W zapachu i smaku odczucia się pokrywają. Generalnie jest wspaniale. Zdecydowane kawa, czekolada, niewielka popiołowość. Do tego troszkę subtelnych, leśnych klimatów (żywica, ściółka). Po pewnym czasie w zapachu wyszła delikatna wanilia. Przewija się treż bardzo dyskretna torfowość. Goryczka dobrze współgra z całością. Wszystko jest gładkie, zbalansowane, bardzo pijalne. Alkoholu nie czuć, ale jak już w szkle nic nie zostało, w głowie mocno zaszumiało Kawa była tu dodatkiem, ale nie stanowi odrębnego bytu. Wręcz sprawia wrażenie bycia efektem samych słodów. Wysycenie średnie. Może ciutkę za wysokie, ale i tak jest git.
Rzadko ostatnio piszę o etykiecie, ale w kontekście pozostałych Geezerów tutaj o niej wspomnę - jest spójna z pozostałymi piwami w stałej ofercie browaru. Zdecydowanie klasowa i bardzo mi się podoba!
Super piwo!
........................................... Podsumowanie ogólne:
Może ktoś sprostuje, ale są duże szanse, że wersje beczkowe powstały własnie na bazie Turbo Geezera z pitej przeze mnie warki. Wszystkie te piwa to trzy zupełnie różne światy. Każde z nich dostarczyło mi mocnych wrażeń, choć jedno nie takich, jakich bym chciał Generalnie jednak spędziłem przy tych piwach wspaniałe chwile. I to nie tylko dlatego, że racząc się nimi właśnie kończyłem zaległy, 5 sezon Gry o Tron.
Comment