Pite 18 lutego 2013 r. Kupione w Rodzince-Bis za 13 zł.
Butelka 0,355 ml (12 uncji).
15° ekstraktu
6,5% alkoholu
Fade to Black to seria, w której co roku warzone inne piwa, wszystkie mają jednak wspólną cechę: są ciemne i charakterystyczne. Do tej pory w czarnej serii pojawiły się: foreign stout, wędzony porter bałtycki, pepper porter (z ostrymi papryczkami ancho oraz wędzonymi serrano i chipotle), a teraz cascadian black ale.
Opakowanie: Pierwsze, co zwraca uwagę, to etykieta. Nazwa serii kojarzy się nie tylko z czernią, ale i z twórczością Metalliki, a użyte liternictwo oraz pełny zawijasów projekt tylko pogłębiają to wrażenie – całość wygląda jak okładka płyty zespołu doommetalowego lub stonerowego. Nie znajdziemy tu wielu informacji, nawet nazwa stylu jest widoczna małymi literkami jedynie na krawatce. Dzięki stronie browaru wiem jednak, że piwo ma 15° ekstraktu i 6,5% alkoholu, w zasypie znalazły się słody pale, monachijski, czekoladowy, crystal i carafa, a do chmielenia użyto odmian Columbus i Centennnial (pierwsza daje przede wszystkim nuty ziołowe, druga cytrusowe).
Ciekawe jest też charakterystyczne i genialne w swojej prostocie logo browaru – czerwona dłoń upamiętniająca jednego z indiańskich wodzów, działającego niegdyś na terenie, na którym obecnie stoi Left Hand.
Kolor: Bardzo ciemny, ale nie smolisty – pod bardzo silne światło widać czerwone przebłyski na krawędziach.
Piana: Wysoka, gęsta, beżowa. Opada do dziurawej warstwy, ale obficie osadza się na ściankach.
Zapach: Dużo cytrusów i żywicy, ale też świetna nuta ciemnej czekolady.
Smak: Gęsty, oblepiający, treściwy. Po chwili pojawia się solidna goryczka, ale przeplata się ona ze sporą słodowością i genialnymi posmakami kojarzącymi się z pumperniklem (choć nie słodkimi). Są, rzecz jasna, smaczki chmielowe, ale nie dominują, są po prostu częścią udanej kompozycji. W finiszu czuć niezłą stoutową paloność.
Podsumowanie: Fade to Black jest mniej nachmielone niż nasze Black Hope czy Orka, ale to chyba lepiej, bo piwo jest dzięki temu bardziej zbalansowane i treściwsze. Owszem, uwielbiam duże ilości chmielu, zwłaszcza amerykańskiego, ale lubię też czuć porządną słodowość, którą mam tutaj. Piwo jest minimalnie mniej ekstraktywne niż nasze CDA, a jednak ma w sobie więcej treści. Summa sumarum, to chyba jedna z lepszych rzeczy, jakie miałem okazję pić w życiu!
Butelka 0,355 ml (12 uncji).
15° ekstraktu
6,5% alkoholu
Fade to Black to seria, w której co roku warzone inne piwa, wszystkie mają jednak wspólną cechę: są ciemne i charakterystyczne. Do tej pory w czarnej serii pojawiły się: foreign stout, wędzony porter bałtycki, pepper porter (z ostrymi papryczkami ancho oraz wędzonymi serrano i chipotle), a teraz cascadian black ale.
Opakowanie: Pierwsze, co zwraca uwagę, to etykieta. Nazwa serii kojarzy się nie tylko z czernią, ale i z twórczością Metalliki, a użyte liternictwo oraz pełny zawijasów projekt tylko pogłębiają to wrażenie – całość wygląda jak okładka płyty zespołu doommetalowego lub stonerowego. Nie znajdziemy tu wielu informacji, nawet nazwa stylu jest widoczna małymi literkami jedynie na krawatce. Dzięki stronie browaru wiem jednak, że piwo ma 15° ekstraktu i 6,5% alkoholu, w zasypie znalazły się słody pale, monachijski, czekoladowy, crystal i carafa, a do chmielenia użyto odmian Columbus i Centennnial (pierwsza daje przede wszystkim nuty ziołowe, druga cytrusowe).
Ciekawe jest też charakterystyczne i genialne w swojej prostocie logo browaru – czerwona dłoń upamiętniająca jednego z indiańskich wodzów, działającego niegdyś na terenie, na którym obecnie stoi Left Hand.
Kolor: Bardzo ciemny, ale nie smolisty – pod bardzo silne światło widać czerwone przebłyski na krawędziach.
Piana: Wysoka, gęsta, beżowa. Opada do dziurawej warstwy, ale obficie osadza się na ściankach.
Zapach: Dużo cytrusów i żywicy, ale też świetna nuta ciemnej czekolady.
Smak: Gęsty, oblepiający, treściwy. Po chwili pojawia się solidna goryczka, ale przeplata się ona ze sporą słodowością i genialnymi posmakami kojarzącymi się z pumperniklem (choć nie słodkimi). Są, rzecz jasna, smaczki chmielowe, ale nie dominują, są po prostu częścią udanej kompozycji. W finiszu czuć niezłą stoutową paloność.
Podsumowanie: Fade to Black jest mniej nachmielone niż nasze Black Hope czy Orka, ale to chyba lepiej, bo piwo jest dzięki temu bardziej zbalansowane i treściwsze. Owszem, uwielbiam duże ilości chmielu, zwłaszcza amerykańskiego, ale lubię też czuć porządną słodowość, którą mam tutaj. Piwo jest minimalnie mniej ekstraktywne niż nasze CDA, a jednak ma w sobie więcej treści. Summa sumarum, to chyba jedna z lepszych rzeczy, jakie miałem okazję pić w życiu!
Comment