Nie wiem czy wasza koncepcja nie runie... no ale we wszystkich znanym mi browarach kontaktowych jest jedna osoba, która "żyje" z tego biznesu. I mam tu na myśli zatrudnienie na etat, a nie kokosy wyciągane z działalności samego browaru. W reszcie przypadków współtwórcy albo mają inne działalności albo pracują w firmach trzecich i nie widać żeby się sposobili do zmiany tego statusu.
Zyski oczywiście są, bo nikt nie będzie dokładał długo nawet do największej pasji no chyba że jest wyjątkowo zamożny, ale jeśli byłyby takie jak sądzą niektórzy to już dawno z PINTĄ jako najstarsze inicjatywy mielibyśmy własne browary.
Nikt o zdrowych zmysłach tego nie podważa, ale wiele jest opinii, że producenci wyświadczają jakąś wyjątkową łaskę prostemu ludowi, zajmując się produkcją i sprzedażą piwa.
Nawet zrodzony z największej pasji, to zawsze będzie biznes takie są prawa tego świata, podatki płacić trzeba i do garnka też trzeba coś włożyć .
Rożnica między zwykłym pomysłem a biznesem z pasji jest tylko taka, że z pasji czerpie się znacznie więcej dobrej zabawy i satysfakcji.
Ostatnia zmiana dokonana przez bobza; 2014-02-13, 12:49.
Nikt o zdrowych zmysłach tego nie podważa, ale wiele jest opinii, że producenci wyświadczają jakąś wyjątkową łaskę prostemu ludowi, zajmując się produkcją i sprzedażą piwa.
Lub że profilują produkcję oraz rodzaj opakowań by wspierać jakąś ideę.
Rożnica między zwykłym pomysłem a biznesem z pasji jest tylko taka, że z pasji czerpie się znacznie więcej dobrej zabawy i satysfakcji.
Tylko ilu z nich to zrozumie? W kompletnie innej galaktyce jest podział na CO i HG. CO czyli commercial offering idzie tylko na zysk i minimalny koszt, nie ma tam pasji, ale żądza pieniądza, HG, czyli, o dziwo z niemieckiego hausgemacht, to dopieszczanie danego produktu czyli pasja i brak obostrzeń. Różnica, CO można sprzedać, a HG nie.
Lub że profilują produkcję oraz rodzaj opakowań by wspierać jakąś ideę.
Osobiście sądzę, że w większości przypadków chodzi o załapanie się możliwie najmniejszym kosztem na kawałek już przygotowanego tortu. A im więcej powstaje "browarów" kontraktowych, tym bardziej się w tym upewniam.
Ja widzę pewien sens w warzeniu kontraktowym - zebranie doświadczeń przed skokiem na głęboką wodę, poznanie rynku dla lepszego sprofilowania produkcji i wejście wcześniejsze do systemu dystrybucji. To wszystko zmniejsza ryzyko, co ma znaczenie dla inwestorów, od których chce się uzyskać tańsze finansowanie.
Ja widzę pewien sens w warzeniu kontraktowym - zebranie doświadczeń przed skokiem na głęboką wodę, poznanie rynku dla lepszego sprofilowania produkcji i wejście wcześniejsze do systemu dystrybucji. To wszystko zmniejsza ryzyko, co ma znaczenie dla inwestorów, od których chce się uzyskać tańsze finansowanie.
Dokładnie. Na Ask.fm Ale Browar pisze, że na początku zainwestowali 50K, a potem doszło to do 100K na rozkręcenie swojego kontraktowego browaru. Artezan na swojej stronie z tego co pamiętam pisze o minimum 200k. Przy czym jak widzimy moce produkcyjne AB są zdecydowanie większe niż Jerzyków mimo teoretycznie mniejszych nakładów. Myślę, że teraz Ale Browarowi będzie zdecydowanie łatwiej pozyskać finansowanie na budowę własnego browaru co pokazuje, że metoda małych kroków jest po prostu bezpieczniejsza finansowo.
Osobiście sądzę, że w większości przypadków chodzi o załapanie się możliwie najmniejszym kosztem na kawałek już przygotowanego tortu. A im więcej powstaje "browarów" kontraktowych, tym bardziej się w tym upewniam.
To ciekawe, bo zwykle wątpliwości i negatywne komentarze dotyczące praktyk biznesowych kwitujesz stwierdzeniem, że biznes jest po to, aby na nim zarabiać. "Załapanie się jak najmniejszym kosztem na kawałek już przygotowanego tortu" pasuje tu chyba znakomicie.
Comment