Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika pieczarek
Forumowicze a historia
Collapse
X
-
-
-
Spoglądam, kolego, i widzę, że NIEKTÓRE gałęzie gospodarki Rzeszy zostały zmobilizowane na rzecz wojny dopiero w 1943 roku. Dopiero, jak zaczęli dostawać w dupę od Ruskich. Tymczasem Sowieci przestawili gospodarkę na tryb wojenny w 1927 roku - jak wymyślili sobie pierwszą pięciolatkę.
Wiesz, jaką produkcję uboczną miała fabryka parowozów w Charkowie? Czołgi. 22 dziennie. Czyli rocznie ponad 700 czołgów. Ubocznie. A Amerykanie w 1941 r. mieli 400 czołgów W OGÓLE.
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika mikołajj...Przeciwstawiasz źródła radzieckie autorytetowi poważnej instytucji. Poza tym zacytuje Ci zdanie z recenzji książki "Łańcuch śmierci. Czystka w Armii Czerwonej". Autorem recenzji jest profesor Garlicki: "Tymczasem w o wiele bardziej nierównej walce ze Stalinem i NKWD utracono BEZPOWROTNIE niemal połowę kadry w stopniach powyżej pułkownika w stosunku do stanu z końca roku 1936?...
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika mikołajj...Post 122, napisałeś "Tak, kwestionuję" czystki...
A potrafisz wymienić dwóch z pięciu marszałków ZSRR, których Stalin nie kazał zamordować w 1938 r.? A nazwiska przydziały służbowe ośmiu kamandarmów zamordowanych w tym samym czasie? Jeśli nie, to wyświadcz wszystkim przysługę i nie zaśmiecaj już więcej tego tematu.
Comment
-
-
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika KrzysiuWiesz, jaką produkcję uboczną miała fabryka parowozów w Charkowie? Czołgi. 22 dziennie. Czyli rocznie ponad 700 czołgów. Ubocznie.
Jeśli w nazwie firmy był jakiś konkretny wyrób (Fabryka Parowozów, Fabryka Pralek), to taka firma zajmowała się także produkcją tych wyrobów (czyli parowozów, pralek). Jeśli natomiast nazywała się "Sierp i młot", "Czerwony Październik", "Czerwony Sztandar", to produkowała wyłącznie broń. Jeśli coś (fabryka, a nawet całe miasto) nosiło nazwę D-631, K-559 był to zakład zbrojeniowy tak tajny, że oficjalnie w ogóle nie istniał.
Z mojego miasteczka eksportowano elektryczne piece do obróbki cieplnej. Domniemywano, że 99% takiego eksportu do Związku Sowieckiego było do zakładów zbrojeniowych. Taki piec, to była cała kilkudziesięciometrowa konstrukcja. Pakowano to w kilkanaście wagonów i wywożono na wschód. Tam w szczerym polu, pod namiotami, montowano taki piec. Przy okazji uczono sowietów jak to pracuje, jak się demontuje, jak powtórnie składa. Sowieci kupowali zawsze dwa egzemplarze i nigdy nie składali reklamacji. Byli idealnym klientem. Nic się nie psuło, żadnych napraw. A oni po prostu nikogo nie wpuszczali do swoich tajnych miast i zakładów. Drugi piec, cała bardzo droga ciepłownicza linia była im potrzebna jako skład części zamiennych.
Ale to wszystko, to tylko ciekawostki odnośnie produkcji "ubocznej" w sowieckich zakładach.
Comment
-
-
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika mayOświeżam temat:
Znalazłem ciekawą stronę ze fotkami operacyjnymi Luftwaffe dot. września 1939 roku - klik - moja miejscowość zarejestrowana.
Comment
-
-
Sporo zdjęć Warszawy; niestety jedno grzeszy błędem w opisie - "Warschau - Gaswerke" (Gazownia) przedstawia akurat Filtry.Wspieraj swój Browar! Stań się Premium - Użytkownikiem!
Browar Szlachecki w Warszawie (działalność zawieszona)
@WujcioShaggy Wuj na Twitterze, czasem coś napisze nawet
Comment
-
-
Dla mnie historia zawsze była ciekawa. Kiedyś była to bardziej starożytność, później średniowiecze, teraz widzę, że i II wojna potrafi wciągać. Do tego historia techniki wojskowej (szczególnie lotnictwo i broń pancerna), historia architektury... Chyba lubię większość historii
Ostatnio trochę z kolegą prowadziłem dyskusji i sporów historycznych (Zaolzie, Wołyń w czasie wojny, polska partyzantka...). No i kolega przysłał mi artykuł. O ile w przypadku Zaolzia czy Wołynia sprawa dla mnie była jasna, czarno biała, to w tematyce tego artykułu mam trochę mętlik. Może jest tu jakiś historyk orientujący się w tej tematyce? Co sądzić o takim artykule?
Wklejam co dostałem, linka nie mam.
Z sowieckiego nadania...
W wyniku II wojny światowej oraz obu okupacji - niemieckiej i sowieckiej - Polska utraciła (w olbrzymiej większości bezpowrotnie) swe elity intelektualne, polityczne i moralne. Kto zajął ich miejsce w tzw. Polsce Ludowej? O tym za chwilę.
Sowieci i Niemcy - duet zbrodniarzy
Na skutek eksterminacyjnej polityki niemieckich nazistów rozstrzeliwano od początku, po wejściu Wehrmachtu na ziemie polskie, znaczących przedstawicieli polskiej inteligencji: pracowników administracji, działaczy politycznych, księży, nauczycieli. Symbolem tej polityki jest coraz bardziej zapomniany cmentarz w Palmirach. Ile było takich Palmir? I czy można zapomnieć, że obóz koncentracyjny w Auschwitz został założony w 1940 r. dla Polaków?
Nie inaczej postępowali Sowieci na zajętych przez siebie ziemiach polskich po 17 września 1939 r. Już od pierwszych godzin tego dnia zrewoltowane bandy białorusko-żydowskie i ukraińsko-żydowskie przystąpiły do fizycznej likwidacji (połączonej z bezprzykładnym okrucieństwem!) miejscowego ziemiaństwa, księży, osadników wojskowych, rannych i osłabionych żołnierzy i oficerów WP. Do dziś nie dociera do świadomości Polaków, że na skutek tej rewolty (kierowanej odgórnie przez NKWD-owską agenturę!) straciło życie, według szacunkowych obliczeń prof. Ryszarda Szawłowskiego, ok. 10 tys. polskich obywateli, w większości współtworzących przedwojenne elity. Prawdziwym kataklizmem zakończył się paniczny sowiecki odwrót z tych terenów po 22 czerwca 1941 r. W więzieniach NKWD przebywały wówczas dziesiątki tysięcy ludzi, objętych śledztwem, przygotowywanych do wykonania kar śmierci lub wywózki na Syberię. Mimo ogólnej paniki, Sowieci zdołali bestialsko wymordować na miejscu lub w trakcie ewakuacji większość z nich. Symbolem polityki sowieckiej jest Katyń (Twer, Charków...). Olbrzymia większość przedwojennej kadry oficerskiej WP, wziętej przez Sowietów do niewoli, to byli oficerowie rezerwy. W cywilu byli oni lekarzami, adwokatami, inżynierami, naukowcami. Ich śmierć to symboliczna kaźń polskich elit, które dostały się w szpony czerwonych zbrodniarzy.
Mieli ułatwione zadanie...
Gdy w 1944 r. Sowieci postanowili "odbudować Polskę" na swój wzór i podobieństwo, mieli już ułatwione zadanie. Społeczeństwo było bowiem - po pięcioletniej krwawej okupacji - prawie całkowicie "obezhołowione", tzn. pozbawione tradycyjnego przywództwa. Tak jak natura nie znosi próżni, nie mogło jej być także w polityce: miejsce wyeksterminowanych polskich elit przedwrześniowych szybko się zapełniło. Komuniści nie mieli jednak gotowych kadr intelektualnych, co było zrozumiałe. Przedwojenne struktury komunistyczne, działające nielegalnie w II RP, nie przyciągały w ogóle inteligencji. Zresztą nie była ona potrzebna - obowiązująca doktryna zakładała bowiem, że ich rolę znakomicie wypełni "awans społeczny". Hasło: nie matura, lecz chęć szczera... obowiązywało nie tylko w ludowym Wojsku Polskim, dotyczyło bowiem wszelkich form życia społecznego.
Herszowi Smolarowi starczyły cztery klasy podstawówki
Artykuł Pawła Siergiejczyka o rodzinie Smolarów opublikowany w "Naszej Polsce" z 2 stycznia br. jest kapitalnym przykładem "wymiany elit" w powojennej Polsce. Może nawet nie tyle wymiany, bo to kojarzy się z naturalnym procesem, mającym miejsce w każdym społeczeństwie. Był to niewątpliwie proces "mianowania" nowych elit przez uzurpatorskich komunistów. Tak było z Herszem vel Grzegorzem Smolarem, głową opisywanego rodu. Ukończył on do 1917 r. zaledwie cztery klasy szkoły podstawowej (!) i rozpoczął działalność w kółkach syjonistycznych, by w 1920 r., podczas inwazji bolszewików na Polskę znaleźć się w tzw. Komitecie Rewolucyjnym (taka droga to nie przypadek, wielu bowiem działaczy syjonistycznych łatwo znajdowało drogę do struktur komunistycznych!).
Cztery klasy podstawówki to było w kręgach rewolucyjnych już coś: otwierało drogę na sowiecki Uniwersytet. W 1923 r. Hersz Smolar został przerzucony nielegalnie do Związku Sowieckiego, gdzie skierowano go "na studia"(!) w Komunistycznym Uniwersytecie Mniejszości Narodowych Zachodu w Moskwie. Po kilkunastu miesiącach nauki (z dłuższymi przerwami na działalność ściśle partyjną) Hersz zdołał je ukończyć. Nie wiemy tylko, jaką specjalność otrzymał i jak ją doskonalił podczas kolejnego nielegalnego pobytu w Związku Sowieckim w latach 1934-1935.
Pseudonim "Jefrim"
Bardzo ważny jest okres jego życia w sowiecko-żydowskiej partyzantce w latach 1943-1944. W niektórych życiorysach Hersz Smolar podawał, że był członkiem Sztabu Zjednoczenia Partyzanckiego w południowej zonie Puszczy Białowieskiej. W rzeczywistości działał na terenie Puszczy Nalibockiej i w jej okolicach, a przekłamanie nie było świadome. Po prostu absolwent Sowieckiego Uniwersytetu w Moskwie nie znał w ogóle geografii! Dlatego też Puszcza Białowieska mogła mu się mylić z odległą o setki kilometrów Puszczą Nalibocką. Ukrywało się tam bardzo wielu Żydów i Sowieci usiłowali zrobić z nich swych partyzantów. Smolar otrzymał stopień wojskowy lejtnanta i pod ps. "Jefim" został redaktorem naczelnym pięciu "gazet partyzanckich" wydawanych w języku rosyjskim i jidysz. Pisał później o sobie wprawdzie, że był uczestnikiem większej ilości bojów z hitlerowcami, ale trudno ustalić jakiekolwiek konkrety. Więcej informacji dostarcza z tego okresu wspomnienie Anatola Wertheima o żydowskiej partyzantce "na Białorusi". Wertheim był szefem sztabu oddziału Simchy Zorina, zwanego "Oddziałem nr 106 Iwienieckiego Centrum Rejonowego".
Cóż to byli za partyzanci? Wertheim tak opisuje ich życie: jedzenia było pod dostatkiem, a nawet gromadziły się zapasy. Jeszcze w dniu połączenia się z Armią Czerwoną wyciągnęliśmy z jeziora kilkaset zatopionych worków z mąką (...). Nadwyżki jedzenia posyłaliśmy nawet do Moskwy. Raz w tygodniu lądował na polowym lotnisku w puszczy samolot: przywoził gazety i materiały propagandowe, a zabierał z powrotem samogon, słoninę i kiełbasy naszego własnego wyrobu. Jedzenia zatem nie brakowało, "zdobywano" je bowiem nie w niemieckich garnizonach i składach (bo to wymagałoby walki zbrojnej), ale w okolicznych polskich wsiach, uznanych w myśl komunistycznej propagandy za "współpracujące z Niemcami"! Były to wsie, współpracujące z Armią Krajową, a dla sowieckich partyzantów Niemiec i AK-owiec to wsio rawno...
Zorina odwiedzał Smolar
Tam, gdzie żywności było w bród, było też pijaństwo. O tym również Wertheim nie zapomniał się pochwalić: Z powodu pijaństwa wydarzały się w oddziałach nieodwracalne tragedie - zbrojne konflikty, strzelaniny... Oddział Zorina był często odwiedzany przez lejtnanta Hersza Smolara z racji jego obowiązków propagandzisty. Nie wiemy, o czym on pisał w "partyzanckich" gazetkach, ale raczej nie o tym, że "chleba" (nieźle obłożonego smakołykami) i wódki nie brakowało naszym bohaterom. Gdyby był poetą, mógłby nawet napisać hymn: Chleb jest? Jest! Wódka jest? Jest! Ukochany kraj...
Nie wiemy praktycznie nic o faktycznej działalności zbrojnej "partyzantów" sowiecko-żydowskich w Puszczy Nalibockiej. Wertheim też nie podaje bliższych szczegółów, poza jednym - dotyczącym codziennego życia w obozie: Najweselsze wizyty spędzałem z Zorinem. Nasz komendant był bardzo kochliwy, za moich czasów miał już drugą czy trzecią żonę w oddziale, ale uważał, że to wcale nie dosyć. Codziennie rano zasiadał do stołu w towarzystwie aktualnej żony Geni. Pod stołem stała przygotowana zawczasu kadź z samogonem, który Zorin czerpał filiżanką: Wtedy pojawiała się kucharka sztabu Ethel i, głęboko patrząc szefowi w oczy, pytała go z przejęciem, czego sobie życzy na śniadanie. Zorin przesuwał czapkę w tył, drapał się przez chwilę w głowę i zamawiał zawsze takie samo "menu": twarożek ze śmietanką na zakąskę, kawałeczek śledzia i kiełbasę naszego własnego wyrobu. Nic dziwnego, że okoliczna ludność nienawidziła takich partyzantów, tym bardziej że posłusznie wykonywali oni polecenia sowieckich przełożonych. Wszak wrogiem dla nich byli nie tylko Niemcy (zresztą ci byli zbyt silni, aby ich zaczepiali mieszkańcy leśnych obozów z Puszczy Nalibockiej), lecz także miejscowe oddziały AK.
Niepokój polskiego podziemia
W jednej z pacyfikacji polskiego miasteczka Naliboki, co miało miejsce 8 maja 1943 r., polska ludność poniosła olbrzymie straty: zginęło łącznie 128 osób, w tym kobiety i dzieci, niektórzy spaleni żywcem w swoich rodzinnych domach. W tej ekspedycji dla odmiany brali udział "Żydzi Bielskiego" (z obozu rodzinnego Tuwii Bielskiego), jak wspominają to świadkowie zbrodni. A zatem broń posiadana przez partyzantów była przydatna, choć kierowana nie we właściwą stronę. Liczne zbrodnie popełnione na polskich Kresach na ludności cywilnej kryją mroki tajemnic i zmowa milczenia...
Polskie podziemie z niepokojem i goryczą obserwowało wydarzenia na Kresach. W jednym z raportów Delegatury Rządu można przeczytać: Na terenie Nowogródczyzny Niemcy panują tylko nad ważniejszymi ośrodkami, węzłami kolejowymi, liniami kolejowymi biegnącymi ku wschodowi. (...) Teren, dokąd Niemcy nie docierają, a zwłaszcza Puszcza Nalibocka, jest siedliskiem przeważnie sowieckich oddziałów dywersyjnych. Są one dobrze uzbrojone w broń ręczną i maszynową. (...) Najbardziej dają się we znaki, zwłaszcza w odniesieniu do ludności polskiej, tzw. oddziały rodzinne (siemiejnyje), składające się wyłącznie z Żydów i Żydówek w sile 2-ch batalionów. Rzeczywiście, dały się one miejscowym we znaki.
Do czego jeszcze służyła im broń? Simcha Zorin, jak już wiemy, był bardzo kochliwy. Poza zdobywaniem żywności i produktów do pędzenia samogonu, broń mogła też służyć do... No właśnie. Była argumentem rozstrzygającym w takich sytuacjach, jakie opisuje Wertheim: [Zorin] po śniadaniu, jeżeli był w dobrym humorze i nie miał akurat nic lepszego do roboty, wzywał mnie do siebie i proponował: "Nu dawaj, naczalnik sztaba, pajedziom żenitsia!".
Na "ożenek" jechaliśmy zazwyczaj do jakiejś odległej wsi, gdzie Zorin miał z góry upatrzoną dziewuchę. Zajeżdżaliśmy z fasonem - pod eskortą przynajmniej trzydziestu konnych. Nasz watażka zwracał się wprost do ojca wybranki, oznajmiając mu, że właśnie ma zamiar ożenić się z jego córką. Partyzantom w ogóle trudno było odmówić, a co dopiero takiemu komendantowi jak Zorin! Dla większego efektu wyciągał z kieszeni skórzany woreczek, wysypywał z niego na stół "świnki", czyli złote carskie ruble, i bawił się nimi niby od niechcenia, dając do zrozumienia, że nie tylko z niego potężny komendant, ale też nie byle jaki bogacz! Ślub ciągnął się przez dwa, trzy dni, aż Zorin decydował, że pora wracać do oddziału i Geni - przynajmniej do czasu następnego ożenku.
Faktycznie były to zatem gwałty, dokonywane pod eskortą przynajmniej trzydziestu konnych żydowskich "partyzantów". Można sobie wyobrazić, jakiego spustoszenia dokonywali oni w ciągu tych dwóch-trzech dni "żeniaczki". I jaką nienawiścią pałali do nich bezsilni, bezbronni ojcowie pohańbionych córek. Dziś opowieści kresowych starców, wspominających tamte straszne czasy można już zrzucić na karb "polskiego antysemityzmu". A jeszcze lepiej przemilczeć, co też lewicowe, posłuszne media usłużnie czynią.
Hersz Smolar za działalność w tak barwnie opisanej przez jego kolegę Wertheima "żydowskiej partyzantce" otrzymał liczne komunistyczne odznaczenia: Krzyż Grunwaldu III klasy, Krzyż Partyzancki, order "Sztandaru Pracy" II klasy oraz Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski i... Krzyż Walecznych!!! Po wojnie był przez wiele lat prominentem w Polsce Ludowej.
Żona, też towarzyszka
Ciekawym przypadkiem jest jego żona, Walentyna Najdus. Już od 1925 roku działała w Międzynarodowej Organizacji Pomocy Rewolucjonistom (która była przybudówką nielegalnej partii komunistycznej) i w "Czerwonej Frakcji". W 1929 r. została przyjęta do Komunistycznego Związku Młodzieży Zachodniej Białorusi w Białymstoku (co to za "Zachodnia Białoruś"?). Jak na prawdziwą rewolucjonistkę przystało, była "prześladowana politycznie" za działalność niezgodną z polskim prawem: po raz pierwszy była aresztowana już w 1928 roku (w wieku zaledwie 19 lat); w latach 1931-1936 odsiadywała karę 4 lat i 7 miesięcy więzienia. Wyszła w styczniu 1936 roku z amnestii (i wówczas formalnie przyjęto ją do Komunistycznej Partii Polski, albowiem nieformalnie nastąpiło to podczas odsiadywania wyroku w 1933 roku). Krótki okres wolności to też aktywny czas jej działalności: była członkiem Komitetu Miejskiego KPP i kierownikiem nielegalnej "szkoły aktywu partyjnego".
Już w listopadzie 1936 r. powróciła do więzienia z bardzo wysokim wyrokiem: 12 lat. W komunie więziennej pełniła odpowiedzialne funkcje: była "sekretarzem agit-propu" i członkiem "komuny więziennej".
W związku z działalnością na rzecz "światowej rewolucji" nie zdążyła ukończyć studiów historycznych na Uniwersytecie Warszawskim - została relegowana z tej uczelni w 1931 roku.
Redaktorka sowieckiej "gadzinówki"
Po agresji sowieckiej na Polskę 17 września 1939 r. znalazła się w Białymstoku i natychmiast doceniono jej przedwojenne "zasługi": została bowiem redaktorem gadzinowego pisemka sowieckiego "Wolna Praca" (później jego tytuł został zmieniony na "Wyzwolony Białystok"). Tu związała się z Herszem Smolarem, wówczas redaktorem komunistycznego pisma pod oryginalnym tytułem "Białystokier Sztern". W maju 1941 roku została przyjęta przez specjalną komisję bolszewicką (na jej czele stał sam tow. Pantalejmon Pomomarenko, pierwszy sekretarz KC KP(b) Białorusi) do Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii "bolszewików" z zaliczonym stażem partyjnym od 1936 roku. Z czasem z dziennikarza została przemianowana na naukowca - była wykładowcą historii w Instytucie Pedagogicznym w Orenburgu, następnie do 1947 r. - na Politechnice w Mińsku, zostając nawet... kierownikiem katedry.
Po powrocie do Polski wstąpiła natychmiast od PPR, przyznano jej dyplom Uniwersytetu Warszawskiego i następnie została wykładowcą Szkoły Partyjnej przy KC PZPR (była tam kierownikiem katedry). Po utworzeniu Instytutu Nauk Społecznych przy KC PZPR była tam docentem. W 1958 r. przeszła do Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk, gdzie w 1964 r. otrzymała tytuł naukowy profesora. Bez reszty poświęciła się badaniom dziejów klasy robotniczej i ruchu robotniczego, traktując to jako swoistą misję: traktuję [to] jako swoją podstawową funkcję partyjną. Już w 1954 r. została odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
Po marcu 1968 roku nie wyjechała z Polski. W PZPR pozostała aktywna do 13 grudnia 1981 r. Wtedy z niej wystąpiła, pozdrawiając jeszcze Wszystkich Towarzyszy (czyli tych, którzy w niej pozostali? Z tow. Jaruzelskim i Kiszczakiem włącznie?!).
Synowie Hersza Smolara i Walentyny Najdus kroczyli początkowo drogą wytyczoną przez rodziców. Starszy Aleksander już w okresie studiów na Uniwersytecie Warszawskim został członkiem PZPR, Eugeniusz przeszedł zaś niezłą szkołę u "walterowców" Jacka Kuronia, czyli w czerwonym harcerstwie. Represje, jakie spadły na komunistyczne środowiska żydowskie w PRL po marcu 1968 roku, były w pewnym sensie niezwykłym dobrodziejstwem dla młodego pokolenia żydowskich komunistów. Dały im przede wszystkim możliwość wyjazdu na Zachód. W sowieckim ustroju w PRL czekała ich zapewne niezła kariera, ale cóż to było w porównaniu z wyjściem na świat w glorii prześladowanych uchodźców politycznych? Pamiętajmy, że było to wówczas marzenie milionów Polaków!
Aleksander został politologiem w elitarnym francuskim Krajowym Centrum Badań Naukowych (CNRS), Eugeniusz zaś - mimo słabej znajomości języka angielskiego - I zastępcą szefa Sekcji Polskiej BBC (szefem był wówczas inny emigrant pomarcowy, Krzysztof Pszenicki). Czy można wyobrazić sobie lepsze kariery?
Ich dzieci stanowią establishment
Dziś ludzie z tamtego pokolenia - żydowskich rodzin komunistycznych - odgrywają niebagatelną rolę w III Rzeczypospolitej. Wyobraźmy sobie zjawisko odwrotne, zwracając się nieco w stronę science fiction. Oto np. gdyby III Rzesza nie upadła w 1945 roku i okupacja Polski przez nazistów trwała, powiedzmy, aż do 1989 roku. Oczywiście nazizm przez następne prawie pół wieku przechodziłby spore przekształcenia (podobnie jak komunizm w tym czasie). Po okresie eksterminacji i straszliwych represji po śmierci Hitlera nastąpiłaby jakaś "mała stabilizacja" (tak, jak po stalinizmie), w której Volksdeutsche i ich dzieci dostałyby we władanie Generalne Gubernatorstwo. Później zaś nadszedłby czas "okrągłego stołu" i zmiana władzy... Czy konieczna byłaby denazyfikacja? Czy przeciwnicy nazizmu, postulujący konieczność rozliczeń nazywani byliby "zoologicznymi antynazistami"?
Wracając zaś do rzeczywistości: czy ludzie zasłużeni dla nazizmu i budowy "tysiącletniej Rzeszy" w okupowanej przez Niemcy Europie odgrywali w niej po wojnie znaczącą rolę? Czy jednak byli odsuwani od służby publicznej, aby zbrodnicza ideologia nie rozprzestrzeniała się w jakikolwiek sposób, bez względu na "prawa człowieka"? Są to oczywiście pytania retoryczne. Przypadek Jörga Heidera w Austrii o tym świadczy. Może kiedyś jednak doczekamy tych czasów, że Europa uzna wreszcie zbrodnie komunistyczne za nie mniej istotne niż zbrodnie nazistowskie. Na przeszkodzie stoi tylko fakt, że zachód Europy nie znalazł się pod okupacją sowiecką. Jest jeszcze jedna przeszkoda: historię komunizmu widzi się tam przede wszystkim oczami takich ludzi, którzy sami kiedyś byli komunistami. A nie jest to widzenie zbyt ostre i obiektywne.
Ale kobyłaTo lubię: Czarnków, Krajan, Amber, EDI, Fortuna, BOSS, Lwówek Śląski, Grybów, Jagiełło, Łódź, Browar Na Jurze, GAB, Kormoran, Gościszewo, Konstancin, Staropolski, Zodiak, Zamkowy, Ciechanów
Comment
-
-
Też się czasem zastanawiam, co by to było, gdyby Trzecia Rzesza nie upadła, czy nastąpiłoby złagodzenie ustroju jak po stalinizmie. Ale to państwo było nastawione na totalną konfrontację, zatrzymaliby się dopiero po podbiciu całego świata, a to było nierealne. Mało tu miejsca na jakąś stabilizację.
O samym tekście szkoda gadać, wystarczy fragment o "lewicowych mediach", żeby domyślić się, jakie skrzywienie ma autor. W tamtych burzliwych czasach wiele złego się działo, więc jeśli ktoś szuka sukinsynów po kluczu narodowościowym, bez problemu ich znajdzie. Czy wśród komunistycznych prominentów w PRL i ZSRR więcej było Żydów czy Polaków lub Rosjan?
Comment
-
-
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika żąleną Wyświetlenie odpowiedzi..
O samym tekście szkoda gadać, wystarczy fragment o "lewicowych mediach", żeby domyślić się, jakie skrzywienie ma autor...
Comment
-
-
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika leona Wyświetlenie odpowiedziNo i mamy szybką krytykę tekstu. Możesz jeszcze dodać coś o autorze który pomylił pióro z mieczykiem Chrobrego... ale nadal nic to nie wniesie
Uważasz ten prymitywny tekst , tropiący żydokomune , za obiektywny
i rzeczowy ?
Przeczytaj go jeszcze raz powoli i ze zrozumieniem...
To naprawdę nie boli.piwoppns@wp.pl
Comment
-
-
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika leona Wyświetlenie odpowiedziJa się trochę orientuję a co sądzę o tekście? To przy piwie
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika żąleną Wyświetlenie odpowiedzi...O samym tekście szkoda gadać, wystarczy fragment o "lewicowych mediach", żeby domyślić się, jakie skrzywienie ma autor. W tamtych burzliwych czasach wiele złego się działo, więc jeśli ktoś szuka sukinsynów po kluczu narodowościowym, bez problemu ich znajdzie. Czy wśród komunistycznych prominentów w PRL i ZSRR więcej było Żydów czy Polaków lub Rosjan?Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika żąleną Wyświetlenie odpowiedziPo prostu uważam ten tekst za jątrzący - bardziej polityczny i ideologiczny niż historyczny. Bo jak inaczej nazwać tropienie żydokomuny w establishmencie III RP?
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika ppns Wyświetlenie odpowiedzi... ten prymitywny tekst , tropiący żydokomune , za obiektywny
i rzeczowy ?
...
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika ppns Wyświetlenie odpowiedzi...
Przeczytaj go jeszcze raz powoli i ze zrozumieniem...
To naprawdę nie boli.
Wyszła książka, która zapewne wiele by mi wyjaśniła, ale nie mam dostępu do niej.To lubię: Czarnków, Krajan, Amber, EDI, Fortuna, BOSS, Lwówek Śląski, Grybów, Jagiełło, Łódź, Browar Na Jurze, GAB, Kormoran, Gościszewo, Konstancin, Staropolski, Zodiak, Zamkowy, Ciechanów
Comment
-
-
Krzysiu, Arzy szanuję Was. Czytaliście Suworowa
Pieczarek również. Wasze zdrowieVolenti Non Fit Iniuria // Białe jest białe, czarne jest czarne, a czerwone jest wredne!
Moje warzenie // Piwny Wojownik
Po co wolność // Żyję w kraju // Żydowskie roszczenia // Jaka róża taki cierń
Etykiety z wypitych piw osobiście: 2605 z 41 krajów. Zagranica: 785 // Polska: 1820
Comment
-
-
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika ppns Wyświetlenie odpowiedziUważasz ten prymitywny tekst , tropiący żydokomune , za obiektywny
i rzeczowy ?
Przeczytaj go jeszcze raz powoli i ze zrozumieniem...
To naprawdę nie boli.
Comment
-
Comment